Henryk Błaszczyk milczał przez 50 lat. Dopiero w 1996 roku zdecydował się opowiedzieć przed kamerą o tym, co pozostało mu w pamięci z tamtych wydarzeń.
W jego opowieści jest sporo niejasności. Niektóre i jemu wydają się dziwne. Niczego już jednak nie wyjaśni i nie odpowie na żadne pytanie. Zmarł wkrótce po swym wyznaniu przed kamerą.
Jedno jest pewne. Nikt go nie porwał.