W najbliższych wyborach nie wybiorę mniejszego zła. Po prostu oddam głos nieważny.
Bronisław Komorowski, czyli pan Jowialski z dwururką, harcerz rzucający przygrube dowcipy. To zdecydowanie nie moja bajka. Nie mam nic przeciwko harcerzom, ale chodzenie od najmłodszych lat w mundurze, słuchanie rozkazów, nie rozwija niezależnego myślenia. Nie widzę w nim woli by się uczyć, pracować nad sobą, słuchać doradców. Po co nam kolejny prezydent, o którego gafach szybko zaczniemy opowiadać sobie dowcipy. Po co to panu, panie Bronku... ?
Kaczyński Jarosław - ten z kolei nonkonformizmu i indywidualizmu ma pod dostatkiem. Jednak obawiam się, że po kwietniowej tragedii faktycznie się zmienił. Jego energia i wola działania się załamała. Żałoba ma swoje prawa, trzeba ja przeżyć w spokoju. Do tego ogromne obciążenie związane z chorobą matki. Naprawdę myślę, że zmiana Kaczyńskiego to nie tylko mądra strategia i tonujący wpływ pani Kluzik-Rostkowskiej. Kaczyński jest cieniem człowieka sprzed katastrofy i to się szybko nie zmieni. Dajmy mu odpocząć.
Olechowski Andrzej, ma za to wszystko, co powinien mieć idealny prezydent, oprócz charakteru.
Grzegorz Napieralski – widać że się miota, ale nie ma siły ani zdolności by wyrwać się spod wpływu starych towarzyszy.
Marek Jurek – szanuje gościa, ale fundamentalizm religijny do tego stanowiska nie pasuje. Człowiek, który stawia wiarę ponad służbę państwu, po prostu się nie nadaje. Tu czasem trzeba być cynicznym sukinsynem, a nie świętoszkiem.
Waldemar Pawlak – uważam, że prezydent powinien mieć minimum umiejętności interpersonalnych. Mimo pewnej sympatii p. Waldemar jest typem technokraty, ale tłumu to za sobą nie porwie, wspólnych emocji nie wywoła, w chwili próby nie stanie się przewodnikiem stada.
Korwin-Mikke – osoba oderwana od rzeczywistości, orbitująca gdzieś w okolicach Alfa-Centauri. Nie szanujący innych i zapatrzony w siebie bufon.
Kornel Morawiecki, Bogusław Zięteki inni pomniejsi kandydaci - powinni najpierw sprawdzić się w działalności na rzecz państwa, pokazać w Sejmie, pokierować jakąś instytucją. Start na urząd prezydenta to za dużo jak na początek. Morawiecki ma piękna kartę, ale pozostaje na uboczu, działa w niszowej, pozaparlamentarnej partii.
Andrzej Lepper, człowiek z nieprawomocnym wyrokiem za molestowanie podwładnej. Jego start to przejaw bezczelności i pogardy dla kraju. Mam nadzieję, że kampania da mu przynajmniej ostro po kieszeni.
Co z tego wszystkiego wynika? Jedno. Do polityki trzeba wpuścić trochę świeżej krwi, zdolnych ludzi z zewnątrz. A konkretnie konieczne jest obniżenie progu wyborczego dla partii z obecnych 5% do 3%.