paweł solski paweł solski
657
BLOG

Darmozjady, apropagi, frajerzy

paweł solski paweł solski Polityka Obserwuj notkę 26

 Joseph Kennedy, zwany Joe, należy do tych Irlandczyków, którzy brutalnością, brakiem zasad, etyki oraz kastetem i rewolwerem zdobyli miliardy. Jednocześnie Joe miał tak rozdęte ego, że postanowił, iż swoich synów uczyni najważniejszymi Amerykanami. Ponieważ najstarszy syn zginął, rolę realizatora marzeń ojca powierzył średniemu - Johnowi. Oczywiście ów nadawał się do tego, jak wół do karety, ale Joe nie przejmował się takimi drobiazgami.  Mimo, że John cierpiał na zdiagnozowaną nerwicę seksualną pchał go za wszelką cenę do fotela prezydenta unii. Problem był taki, że z powodu machlojek Joe w biznesie i jego kontaktów z bandziorami oraz różnych szpiegowsko – erotycznych afer Johna, Partia Demokratyczna nie chciała wystawić Johna, jako kontr kandydata Richarda Nixona, człowieka, który swoją karierą uosabiał amerykański mit od pucybuta do miliardera, a w tym konkretnym wypadku do prezydenta. Joe jednak nie poddawał się i poprzez piosenkarza Franka Sinatrę, zaczął prowadzić ze swoimi dobrymi kumplami – mafiosami rozmowy w sprawie osadzenia syna na stołku prezydenta USA. Joe był zblatowany z bandziorami od czasu, gdy w wieku 25 lat za pieniądze pożyczone od mafii (45000, dziś około 1500000 USD) wykupił bank. Później przez ten bank robił „biznes” na prohibicji. Najpierw trzeba było przekonać wyborców demokratycznych, aby poparli syna „Krętacza”, jak nazywano Joe, w prawyborach na kandydata, zwłaszcza, że prawybory odbywały się wówczas w jednym z najmniejszych stanów. W związku z tym faktem „chłopcy z ferajny” zaczęli odwiedzać wyborców demokratycznych, sugerując im możliwość pojawienia się w ich życiu różnych kłopotów, jeżeli nie zgłosują na syna Joe. I nie uwierzysz Szanowny Czytelniku, ale w stanie zdominowanym przez protestantów ów katolicki chłopak z poparciem innych „chłopaków” wygrywa prawybory. Następnie stopień trudności był większy, gdyż nawet mafia nie miała na tyle siły by zastraszyć wszystkich wyborców w USA. Jednak mądry człowiek zawsze znajdzie sposób. Otóż w tym wypadku zastosowano starą zasadę Feliksa Dzierżyńskiego, bo to jest jego zasada, a nie Lenina, czy Stalina; stosował ją jeszcze w SDKPiL: „Nieważne, jak kto głosuje, ważne, kto liczy głosy”. Okazało się, że najlepiej można „policzyć” głosy w północnych stanach USA i tak się stało. Ni z gruchy, ni z pietruchy w protestanckiej, pruderyjnej Ameryce, nagle wybory wygrał słynący z afer seksualnych i z ojca zwanego „Krętaczem”, John F. Kennedy. Dziś można boki zrywać czytając, jak to różne najmimordy, pardon dziennikarze, pisywali rozwlekłe i bezczelne, bo uważające przeciętnych Amerykanów za głupków, elaboraty, że to zły makijaż Nixona pomógł JFK w wyborach. Oczywiście, Partia Republikańska nie uwierzyła w takie głupoty i w ciągu dwóch dni ustalono nie tylko gdzie, ale i kto sfałszował wybory. Ostatnie słowo należało w tym wypadku do Richarda Nixona, bo on był głównym pokrzywdzonym w całej tej sytuacji. I tu ujawnia się to, że jak to mówili Rzymianie: charakter człowieka jest jego przeznaczeniem. Otóż Nixon ujawnił się, jako tchórz i zasłaniając się interesem państwa powiedział, aby nic nie robić. Nic dziwnego, że w latach siedemdziesiątych XX wieku również go zastraszono i przegnano z Białego Domu. Jak więc widzimy, nawet w USA wygranie wyborów nie gwarantuje otrzymania urzędu Prezydenta USA, potrzebna jest jeszcze wola bycia zwycięzcą.
W ostatniej masowej imprezie politycznej w Polsce kumple z PiS, bo przecież PKW jest obsadzona przez ludzi JK, ogłosili wygranym człowieka JK, bo jakżeby inaczej. Jak pokazały wyniki zapodane przez wyżej wymienionych, na człowieka JK głosowały cztery województwa leżące na wschodzie Polski i dwa leżące na południu Polski. Na jego konkurenta natomiast głosowało dziesięć województw, czyli Polska wyedukowana, nowoczesna, demokratyczna. Owych dziesięć województw głosujących na konkurenta człowieka JK daje 74 % Produktu Krajowego Brutto. Zaś sześć województw głosujących odmiennie, daje, uwaga - 26% Produktu Krajowego Brutto. Mamy więc taką sytuację, że województwa te nie tylko przynoszą minimalny przychód Polakom, ale zgodnie z socjalistyczną zasadą drożej, ale gorzej, one również narzucają Polakom reprezentanta swojego zapóźnienia cywilizacyjnego. Zatem darmozjady, za nasze pieniądze dewastują nam życie. Większość Polski jest w sensie politycznym okupowana przez mniejszość mało produktywną, zacofaną cywilizacyjnie i ułomną intelektualnie. Oczywiście, matematyka nie kłamie. Nie jest tak, że dziesięć, to mniej niż sześć. Nie. Zapytasz więc Szanowny Czytelniku, jak to się stało. Już wyjaśniam. Drogą „kreatywnego” potraktowania procesu głosowania. Oto w domach opieki społecznej na człowieka JK głosowało 100% uprawnionych. Kto liczył te głosy? Oczywiście personel tych domów i policzył je odpowiednio. W instytucjach tych nie mogło być mężów zaufania, czyli nikt im nie patrzył na ręce. Można powiedzieć - pracusie, jak się patrzy. Wszystko Zosia sama. Sama wydrukuje karty do głosowania, sama policzy głosy i sama ogłosi wyniki.  Jak pokazuje efekt, aparat nie zasypiał gruszek w popiele i dzięki jego kreatywności udało się uzbierać, w prostym głosowaniu, aż 177 tysięcy głosów nieważnych. Można powiedzieć, odwołując się kolejny raz do propagandy socjalistycznej, dzielni stachanowcy – czyli tacy, którzy zapracowują się na śmierć dla satrapy. Poza tym w stosunku do Polaków za granicą udało się skręcić imprezkę na jakieś 150 tysięcy głosów. Jak wszystko podliczymy okazuje się, że JK uzyskał ostatecznie właśnie ten procencik z kawałkiem potrzebny do dalszego hulania po Polsce. Jednak tego typu przekręty, jak w przypadku tu opisanego, w USA, mają to do siebie, że przekręceni muszą jeszcze to zaakceptować. I w tym miejscu przed opinią publiczną pojawiają się tak zwane - apropagi.
Co to jest apropag? Na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku w Warszawie był zwyczaj nazywania wyjątkowych mend wśród młodego pokolenia - apropagami. Sama nazwa wywodzi się od zwrotu - a propos, które to powiedzenie było bardzo popularne w środowisku apropagów. Czym się owi charakteryzowali. Otóż w środowisku rówieśniczym opowiadali o swoich tatusiach w „Szarych Szeregach”, Dziadkach w Legionach, zaś to nie przeszkadzało im w braniu czynnego udziału w każdej akademii ku czci sowietów, w prenumerowaniu sowieckiej gadzinówki „Kraj Rad”, czy zapisaniu się do MSR, czyli ORMO dla młodszych nastolatków. Zawsze byli, jak to się wówczas złośliwie określało, parodiując język sowietów – „po linii i na bazie”. Dziś owe apropagi, to osobnicy, którzy chętnie wyjaśnią Rafałowi, co zrobił nie tak, a zwłaszcza źle zrobił, że nie dał się „skonsumować” w sławetnym miasteczku Końskie. Apropagi, ponieważ są głupie, ale jednocześnie pozbawione nawet odrobiny honoru, z całą bezczelnością opowiadają, że Rafał za mało nadstawiał się kupionym przez aktualny reżim. Bredzą o poszerzaniu elektoratu, gdy tymczasem należy zadbać o aktywizację Polaków, by nie znaleźć się w sytuacji, że będzie poszerzana baza, aż straci się zaplecze.
 Tu dochodzimy do frajerów, czyli takich osobników, którzy nie rozumieją, że w polityce należy tak walczyć, aby wygrać, a nie odnieść moralne zwycięstwo i faktyczną klęskę. Przykładowo: Rafał tracił czas na Rybnik, w którym z przekroju społecznego było oczywistym, że to osobnicy, których można określić pojemnym zawołaniem – „Duda Dej”. Należało więc zorganizować wielki miting w Warszawie, przed Pałacem Namiestnikowskim, w którym to mitingu Rafał ogłosiłby swój program wyborczy, a poprzez masowość mitingu uzyskalibyśmy efekt narastającej dynamiki społecznej, w obliczu której trudniej byłoby fałszować. Frajerzy bredzą o zdobywaniu elektoratu na wioskach, gdy tymczasem jeszcze nie wszystkie siły w polskich miastach zostały uruchomione. Jeżeli ktoś jest producentem rolnym, to i tak głosuje na Rafała, jeżeli kmiotkiem, zawsze będzie miał na ustach zawołanie ich wszystkich – „Duda Dej”. Producenci rolni mają swoją świadomość ekonomiczną, a kmiotki czekają, aż ktoś z przejeżdżającej kolasy rzuci im talara. O takich osobników nie ma co zabiegać. Tylko frajer traci siły na bzdurne zabiegi. Lenin, gdy zaczynał w Rosji, w 1917 roku miał tylko 1000 ludzi i poza Sztabem Generalnym Cesarstwa Niemieckiego - nikogo. W 1918 roku Kiereński i reszta wiała, gdzie pieprz rośnie. Dlaczego? Bo Lenin odwoływał się i mobilizował swój elektorat. Poszukiwanie kwadratowych jajek jest tak samo wydajne, jak poszukiwanie kwiatu paproci, zaś najbardziej niewydajnym jest próba pozyskiwania elektoratu tam, gdzie go nigdy nie mieliśmy i mieć nie będziemy. Po prostu, zawsze jest w społeczeństwie część patologiczna, która działa nawet wbrew swoim interesom. Ludzie ci są zwyczajnie źli i próba prostowania krzywego kija nigdy nie da pozytywnego efektu. Frajer też głosi, że trzeba studzić emocje. Że skoro już skręcili, to dajmy spokój i czekajmy, jak muzułmanie na Mahdiego. Oczywiście nic bardziej szkodliwego, a wręcz zabójczego. Nastrój trzeba podgrzewać i aktywizować społeczeństwo, tak by napięcie z czasu wyborczego rosło. Zresztą druga strona właśnie tak chce działać urządzając imprezę z człowiekiem JK na Stadionie Narodowym. Oni pójdą w eskalowanie dynamiki, co jest oczywistym.
Dlatego Rafał nie może słuchać apropagów, czy frajerów, tylko dążyć do zwiększania napięcia po naszej stronie i maksymalnego mobilizowania. Zwłaszcza, że okazji ku temu mamy, co niemiara. Wielkie miasta muszą stać się ośrodkami, które będą promieniować energią i aktywnością społeczną, tak by czas dany przeistoczyć w ciągły marsz ku zwycięstwu. Każdy miesiąc winien być przekształcony w miesiąc zderzenia i maksymalnego sporu. Wszystko, co aktywizuje i mobilizuje, musi być poruszone. Zatem nie działanie kuluarowe, gabinetowe, ale ostra i bezkompromisowa walka. Druga strona musi mieć świadomość, że kolejny taki numer, jak obecny, już nie przejdzie bez koszmarnych konsekwencji. Należy uświadomić społeczeństwu, jakiej machinacji dokonano i odrzucić wszelkie bredzenie o koncyliacyjności. Musi powstać dynamika, której już nie da się zatrzymać.   Ale przede wszystkim należy w sobie pobudzić wolę bycia zwycięzcą za każdą cenę.       

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka