Paweł Pomianek Paweł Pomianek
257
BLOG

Ocena za bloga złym pomysłem! Polemika z decyzją Red. Oksiuty

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Kultura Obserwuj notkę 0

Pani Redaktor Aneta Oksiuta (PAP, Londyn) zaproponowała, że na prowadzonych przez siebie zajęciach w Studium Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej w KUL, dotyczących form dziennikarstwa internetowego, wystawi ocenę za prowadzenie blogów. Już na samych zajęciach obiecałem p. Redaktor otwartą polemikę z tą decyzją, którą niniejszym zamieszczam.

Do Admina: Tekst jest dość osobistą polemiką i nie będzie interesował Salonowiczów, więc raczej nie ma sensu umieszczania go na stronie głównej.

Dlaczego uważam, że jest to zła decyzja, postaram się zasadnie uargumentować, zdając sobie doskonale sprawę, że naszej sytuacji to w wielkim stopniu nie zmieni. Podejrzewam jednak, że p. Redaktor jeszcze nie raz będzie miała okazję prowadzenia grup w naszym Studium – to po pierwsze, po drugie natomiast chcę jasno uargumentować, dlaczego nie spełnię do końca zaleceń p. Oksiuty.

Pierwszym argumentem, który został wysunięty na naszych zajęciach, był fakt, że nie wszyscy mają dostęp do internetu. Absolutnie rozumiejąc tych, którzy rzeczywiście mieszkają daleko i mają taki problem, nie ukrywam, że jest to argument zdecydowanie najsłabszy. W dzisiejszych czasach internet jest dla dziennikarza absolutną podstawą. Bez stałego dostępu do sieci, journalista kompletnie nie ma racji bytu. Mam nadzieję, że Koledzy wybaczą mi brutalną szczerość, ale czy nie mając stałego, czy choćby regularnego dostępu do internetu, nie obcując z netem, jest sens rozpoczynania jakichkolwiek studiów dziennikarskich? Ten argument więc odrzucam, jako z gruntu nieuprawniony. Jeśli ktoś decyduje się na dziennikarstwo – nieistotne czy są to studia podyplomowe czy magisterskie – musi na co dzień obcować z internetem. Jak dla mnie koniec dyskusji w tej kwestii.

Są jednak argumenty dużo bardziej poważne i uzasadnione. Myślę zresztą, że większość z nich zostało podniesionych na naszych zajęciach. Oczywiście wówczas pani Redaktor stała niezwykle twardo przy swoim stanowisku, mając w zanadrzu kilka dość słabych argumentów o rozwoju, nauce samodzielnego myślenia, poprawie swojego stylu, zwiększeniu łatwości pisania etc. Trudno się dziwić, gdybym przyszedł na pierwsze zajęcia i postawił jakieś wymaganie, to tylko po to, by się nie ośmieszyć – nawet gdyby wszystkie racjonalne argumenty były przeciw mnie – trwałbym przy swoim. I stąd mój wpis – bo czasem warto coś przeczytać. Czasem warto coś przemyśleć. I przede wszystkim – czasem warto już na samym końcu te początkowe zastrzeżenia skonfrontować z efektem finalnym. Oczywiście może się wówczas okazać, że te moje uwagi będę totalnie chybione, ale jeśli zostanie to wyraźnie uargumentowane, a owoce będą rzeczywiście jak najsmaczniejsze – jestem gotowy szczerze uznać: myliłem się.

Dygresja… Wracam do mojego wywodu. Dlaczego pomysł jest zły? Bardzo ciekawy powód przedstawił jeden z naszych kolegów, który stwierdził na zajęciach, że według niego prowadzenie bloga to dziecinada (zastrzegam, że parafrazuję). Jako, że ja prowadzę bloga od kilku miesięcy, ktoś mógłby pomyśleć, że z tym argumentem w żaden sposób się nie utożsamiam. Nieprawda! Argument jest bardzo sensowny. Dodałbym tylko do niego, że prowadzenie bloga „na siłę” – z przymusu, z nakazu, na zaliczenie – może się okazać dziecinadą. Jeśli ktoś ma ochotę bloga założyć i pisać na nim choćby swój pamiętnik, komentarze do jakichś wydarzeń – świetnie. Bardzo lubię czytywać takie blogi moich znajomych. Zwykle jednak na takich blogach notki pojawiają się kilka razy w miesiącu – żeby wrzucić notkę na osobistego bloga, to przede wszystkim trzeba czuć potrzebę, trzeba mieć wizję danego wpisu. To musi być coś mojego.

Nie jest też dziecinadą prowadzenie bloga tematycznego (takiego jak mój, który jest poświęcony głównie polityce, czy jak choćby typowy blog tematyczny – Karola Śliwy o koszykówce). Z tym, że tutaj znowu: ja mentalnie i warsztatowo przygotowywałem się do założenia mojego bloga pół roku. Założyłem go w bardzo charakterystyczny dzień 1 sierpnia i w pierwszym programowym wpisie jednoznacznie przedstawiłem jego wizję. Jestem naprawdę szczęśliwy, że zadanie prowadzenia bloga otrzymałem teraz, bo gdybym otrzymał je w sytuacji moich Kolegów i Koleżanek (masz założyć w ciągu tygodnia i pisać o byle czym) – to bym się pociął. I stąd głęboko rozumiem sprzeciw współstudentów. No bo o czym tu pisać… A no właśnie – kolejny mocny argument. Choć i ta kwestia mnie akurat osobiście nie dotyka.

Jest jednak rzecz, do której absolutnie nie mogę się zastosować. Mianowicie kwestia częstotliwości wpisów. Za zadanie otrzymaliśmy wrzucanie wpisów co drugi dzień. W moim przypadku jest to nierealne. Dlaczego? Po pierwsze bardzo dbam o swojego bloga. Nie jestem natomiast w stanie czasowo pisać co drugi dzień przynajmniej przyzwoitego wpisu – a o wrzucaniu wpisów pisanych na siłę i na szybko (tzn. ja generalnie piszę bardzo szybko, ale chodzi mi o brak pomysłu) nie ma nawet mowy. Mój blog to nie kosz na śmieci. Piszę od samego początku regularnie 12 wpisów każdego miesiąca – jakoś tak wychodziło – i póki co przy tym pozostanę. (Tutaj jedynym wyjątkiem był listopad, gdy miałem problem ze stałym łączem i wpisów wrzuciłem przez pół.) Zgodnie ze swoim dotychczasowym zwyczajem będę tutaj również umieszczał od czasu do czasu przedruki swoich tekstów publikowanych w prasie oraz w internecie. Tak więc charakter bloga w żaden sposób nie zmieni się ze względu na fakt, że przez miesiąc treści w nim zawarte i częstotliwość wpisów wpływają na moją ocenę. Liczę na łaskawe oko p. Redaktor i na fakt, że jakość moich wpisów przeważy zbyt małą ich ilość.

Jestem człowiekiem otwartym, rozumiem, że z tego naszego blogowania może się u kogoś wykluć coś naprawdę kapitalnego, że pomysł p. Oksiuty przyniesie w pojedynczych przypadkach wspaniałe owoce. Generalnie jednak uważam go za nieszczęśliwy. I jeszcze jedno: wbrew temu, co mówiła p. Redaktor dla wielu z nas, to nie jest zaliczenie „bezbolesne”. Choćby biorąc pod uwagę kwestię temporalną – podejrzewam, że nawet uwzględniając egzaminy, zaliczenie ani jednego przedmiotu w tym semestrze nie zajmie nam więcej czasu, niż napisanie 15 notek na bloga. No chyba że ktoś naprawdę zamierza pisać po dwa zdania: „Wstałem. Położyłem się spać”. Tylko czy wtedy ma to sens?

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura