„W tej sytuacji jaka się wytworzyła, tytuł wydaje się być w zasięgu ręki. Powiem więcej: o ile nie wierzyłem w awans Hiszpanów do półfinału, o tyle, skoro już tej sztuki udało się dokonać, uważam, że Hiszpanie są głównym faworytem do Mistrzostwa” – pisałem kilka dni temu. I rzeczywiście Hiszpanie uczynili pierwszy krok do tytułu.

Hiszpania w finale!
Pierwsza połowa z obu stron dość solidna, choć na pewno nienadzwyczajna. Ale druga połowa to był już teatr jednego aktora, popis jednej drużyny – wspaniałe spotkanie Hiszpanów. I ten niesamowicie piękny, obfitujący w liczne krótkie, znakomite podania hiszpański futbol. Jeśli chodzi o zawodników, to myślę, że trzeba zwrócić uwagę przede wszystkim na dwóch.
Pierwszy z nich to Iniesta, na którego narzekałem do momentu tego niesamowitego podania z 50 minuty. Od lat jestem wiernym kibicem Barcy i powiem szczerze, że Iniesta w pierwszym składzie zawsze działał mi na nerwy. Teraz podobnie było z reprezentacją. Moje ostre uwagi pod adresem Iniesty osiągnęły swój zenit w pierwszej połowie, gdy skompromitował się w polu karnym Rosjan i zamiast w piłkę uderzył w… właściwie rzecz w tym, że w nic nie uderzył, za to zakręcił się jak baletnica. Ale druga połowa, to był już jego mecz. Niesamowita asysta przy pierwszej bramce, dogranie do Fabregasa, przy bramce ostatniej. Wydawało się zresztą chwilami, że Iniesta jest wszędzie. Mimo słabej pierwszej połowy, moim zdaniem zawodnik meczu (ewentualnie obok Sergio Ramosa, który też był wczoraj wszędzie).
Drugim zawodnikiem, na którego chciałbym zwrócić uwagę jest zmiennik Davida Villi – Fabregas. Widać było, że jest bardzo wolny. Przez dłuższy czas dziwiłem się, że Aragones zdecydował się na wpuszczenie zawodnika tak nieprzygotowanego. Ale po dograniach przy drugiej i trzeciej bramce dziwić się przestałem. Okazało się, że w przypadku Fabregasa, by zabłysnąć, szybkość jest zupełnie zbędna – wystarczyła precyzja szwajcarskiego zegarka, by boiskowi koledzy mogli już tylko wpakować piłkę do siatki obok bezradnego Akinfieyeva.
I jeszcze dwie kwestie: 1. Przesądy Aragonesa dotyczące żółtych koszulek poszły w las. I dobrze, bo potem – jak to ludzie, którzy naprawdę w takie bzdury wierzą –narzekałby, że jego drużyna przegrała przez stroje. 2. Komentarz Pandady pod moim poprzednim wpisem okazał się kompletnie nietrafiony. Arszawin w tym meczu nie istniał. Senna zagrał solidnie. A mnie ponownie w dużej mierze udało się przewidzieć przebieg spotkania. Jak pisałem – Rosja nie zagrała trzeciego wspaniałego meczu, a Hiszpanie wyszli z kryzysu. 3. Ciekawe jest to, że wszystkie trzy bramki zostały strzelone niemal dokładnie z tego samego miejsca, tuż sprzed pola bramkowego mniej więcej na wprost od bramki – ach ta hiszpańska precyzja…
Świetni Turcy, skuteczni Niemcy
Zgoła odmienne oblicze miał pierwszy półfinał. Turcy postawili Niemcom niesamowicie trudne warunki. Warto zwrócić uwagę na jeden paradoks: Turcy zagrali absolutnie najlepszy swój mecz na Euro (zwłaszcza nieprawdopodobna pierwsza połowa; to był ich pierwszy mecz na luzie bez obciążeń – i sprawdziło się, że grali otwartą piłkę), a Niemcy najsłabszy (podobny do tego z Chorwatami). W strzałach 20:9 w strzałach dla Turcji. Mimo wszystko wygrali Niemcy. I to jest piękno futbolu – ta jego absolutna nieprzewidywalność. W tym meczu byłem dość obojętny, kibicowałem trochę Niemcom, bo ich typowałem. Natomiast gdy Turcy strzelili na 2:2 (gdy tylko zakończyła się 85 minuta – kilka sekund dosłownie później) zacząłem ich dopingować niesamowicie. Szkoda tego zespołu, bo rzeczywiście zagrał wielkie spotkanie i wielkie mistrzostwa. Trzeba jednak pamiętać, że Turcy jadą do domu w chwale!
Na koniec jeszcze jedno małe spostrzeżenie: jeśli mówiło się, że Turcy grają jak Niemcy (do końca), to dziś można powiedzieć, że Niemcy zagrali jak Turcy. Ciekawe jest również to, że gol dla Turków na 2:2 był ósmym trafieniem tej drużyny na Euro. I teraz uwaga: pięć z tych ośmiu goli padło w ostatnich pięciu minutach meczu!!! To chyba wydarzenie bez precedensu w historii Euro.
Finał zapowiada się pasjonująco
Stawiam na Hiszpanię, bo to zespół na tych Mistrzostwach zdecydowanie lepszy. Po drugie Hiszpanie zagrali w drugiej połowie wielki mecz z Rosją – teraz pora na drugie świetne spotkanie. A historia tych mistrzostw pokazuje, że najlepsze zespoły grają po dwa wielkie mecze z rzędu. Niech tak będzie i tym razem. Po trzecie zaś stawiam na Hiszpanię, bo podpowiada mi tak serce.
Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej.
W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura