Paweł Pomianek Paweł Pomianek
157
BLOG

Pielgrzymka do Lourdes, czyli podróż poślubna do Francji (1)

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Kultura Obserwuj notkę 3

We wczorajszym poście napisałem kilka słów wstępu. Niestety z nieznanych mi powodów wpis nie znalazł uznania w oczach adminów Salon24.pl i nie pojawił się na stronie głównej, więc niewielu mogło go przeczytać. Zachęcam więc do rozpoczęcia swej lektury od wczorajszego wpisu, bo bez niego ten dzisiejszy wyda się mocno wyrwany z kontekstu.  

Dziś zajmę się krótko pierwszymi dwoma dniami naszego pielgrzymowania, a jako że były to dwa dni poświęcone głównie na dojazd, napiszę tylko krótko o rzeczach, które zwróciły moją uwagę.  

Wyjechaliśmy z Żoną 22 września o godzinie 6 rano z miejscowości Starachowice, położonej niedaleko Radomia, gdzie oczywiście wcześniej musieliśmy się z Rzeszowa dostać na własną rękę (niedaleko po 155 km). 

Wrocław 

Pierwszym miejscem, w którym zatrzymaliśmy się na nieco dłużej był Wrocław. Powodem nie była jednak chęć jego zwiedzenia, ale fakt, że biuro podróży „Panorama” ma w nim swoją siedzibę. Tam dołączyli do nas ostatni pielgrzymi, tam mieliśmy okazję uczestniczenia w pierwszej Eucharystii naszej pielgrzymki, tam wreszcie spożyliśmy pierwszy obiad. 

We Wrocławiu jedna rzecz zwróciła moją uwagę. Mówi się, że prezydent Dutkiewicz to znakomity gospodarz, wzór dla innych, a jego poparcie w ostatnich wyborach sięgnęło przeszło 90%, co jest wynikiem niespotykanym w innych wielkich miastach. Gdy jednak jechaliśmy przez Wrocław (od razu dodam, że nie byliśmy w centrum, na Starówce, którą wszyscy zachwalają, piszę więc raczej o obrzeżach) stwierdziłem, że jest on straszliwie zaniedbany, obleśne kamieniczki, z których odpada tynk, jedynie co 10 lub rzadziej odnowiona, miejscami dość brzydkie, obce innym terenom Polski budownictwo i generalnie bezgustowne nowe budynki, nijak nie pasujące do starych. Jak mówię, widziałem tylko kawałek, ale spory i na pewno coś o mieście mówiący. Właściwie to chętnie przeczytałbym opinię o Wrocławiu kogoś bardziej kompetentnego. Zachęcam więc do komentowania szczególnie mieszkańców lub tych, którzy ostatnio we Wrocławiu byli lub w nim studiują. 

Niemcy 

Po wyjeździe z Wrocławia w godzinach późnopopołudniowych przekroczyliśmy granicę z Niemcami. Nocowaliśmy w hotelu w okolicy Norymbergii. Przez Niemcy przejeżdżaliśmy także w drodze powrotnej, gdy mieliśmy okazję odwiedzić Altotting i Marktl. To, co trzeba zauważyć, to niezwykły porządek, jaki panuje w Niemczech. W hotelu było wszystko, co potrzebne i niczego więcej. Jednocześnie to, co było, było w niezwykłym porządku i jak najlepszej jakości. Wszystko niezwykłe czyste i zadbane (dokładnie tak, jak w stereotypowych opisach Niemczech i Niemców). To zdecydowanie różniło hotel w Niemczech od wszystkich pozostałych 9może jedynie poza hotelem w Austrii, który był zdecydowanie najlepszy, a w dodatku najtańszy). We Francji oraz Włoszech, nawet jeśli z założenia hotele były lepsze, to jednak widać było ten brak dbałości.  

Mimo dużo większych uprawnień landów w porównaniu z merostwami we Francji na autostradach nie było też żadnych utrudnień w ruchu. W każdym z pozostałych krajów, co kawałek były bramki na autostradach, w Niemczech jechało się płynnie. Nieco uprzedzając, już w Altotting, gdy zrobiliśmy zakupy, to szkło opakowano nam na miejscu w cztery warstwy ochronne. Podczas gdy we Francji, można było niektóre rzeczy dostać do ręki lub do malutkiej torebeczki. I myślę, że z tych pięciu krajów (Niemcy, Francja, Włochy, Austria, Czechy), przez które było nam dane jechać, mentalność niemiecka była mi zdecydowanie najbliższa. Przyznam, że byłem pod wielkim wrażeniem naszych zachodnich sąsiadów. 

Przyjazd do Paryża 

Drugi dzień poświęcony był na przejazd już do samego Paryża. Nasze pierwsze zetknięcie z Paryżem było porażające, bo zobaczyliśmy zawalone śmieciami ulice „kolorowych”, na których było nam dane spożyć obiadokolację. Taki syf jest nie do pomyślenia w żadnym z polskich miast. To było jak obrazki z amerykańskich slumsów – koszmar. 

Jeszcze gorzej było w hotelu. Standard pokoju był niby wyższy niż w Niemczech, ale dywan był brudny, jakby ktoś wycierał sobie o niego buty z błota albo go zarzygał, na ścianie ślady krwi, w drzwiach do łazienki pięścią wybita dziura, pościel poplamiona, a żeby było jeszcze zabawniej to po nakaslikach i biurku łaziły mrówki. Tak było też w innych pokojach, bo jeśli ktoś był mnie rozważny od nas, to stracił przez nie resztki jedzenia przywiezionego z Polski. Tak witała nas stolica Francji, ale to, co mieliśmy zobaczyć w dniu następnym, powetowało nam te niemiłe wrażenia stukrotnie. Tym zajmę się szczegółowo w kolejnym odcinku, do którego lektury zachęcam.

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Kultura