fot. Paweł Rakowski
fot. Paweł Rakowski
PawelRakowski1985 PawelRakowski1985
1100
BLOG

Bliskowschodnia reaktywacja Kremla

PawelRakowski1985 PawelRakowski1985 Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Zamęt w Waszyngtonie tradycyjnie wykorzystuje Moskwa, która po chwili „oddechu” wraca do bliskowschodniej gry. Sergiej Ławrow wyraził oburzenie na izraelskie naloty na Syrię, które zintensyfikowały się w ostatnich tygodniach. I Ławrow ma rację – w Syrii umęczonej barbarzyńskimi konfliktami powinien być przywrócony spokój.  

Z perspektywy Kremla, jest to mocno dyskomfortowe, że syryjski prezydent mając do wyboru Moskwę czy Teheran raczej wybrałby to drugie. Reżim Assada jest dla Iranu niezbędny aby mieć łączność terytorialną z szyickimi ośrodkami w Libanie. Co więcej nieufni wobec świata zewnętrznego Alawici wywodzą się z Iranu i z nim czują więź losu i interesu we wrogim dla nich areale bliskowschodnim. Natomiast dla Rosji Assad jest tylko pionkiem w grze, którego można poświęcić w imię ważniejszych interesów i Kreml już tego nie ukrywa, że w 2020 roku nastał czas „zapłaty” dla syryjskiego reżimu. Pandemia koronowirusa a przede wszystkim blokady finansowe i handlowe na nałożone przez Donalda Trumpa na irańskich ajatollahów i ich popleczników w Damaszku oraz w Bejrucie przyniosły bardzo korzystny polityczny skutek – Assad aby żyć i dalej trwać przy władzy musi zacząć rozmawiać. Inaczej kryzys ekonomiczny jak i globalny zastój gospodarczy może odłączyć kolejne prowincje z tak wielkim trudem odbijane z rąk rebeliantów czy Państwa Islamskiego. Brak mąki, nafty, lekarstw czy prądu pogłębia kryzys humanitarny w Syrii, a żeby go zażegnać syryjski prezydent potrzebuje dolarów albowiem Władimir Putin domaga się waluty amerykańskiej za zboże i inne niezbędne towary. Assad dolarów nie ma albowiem te zostały zablokowane w bankach w Bejrucie jak i nie ma możliwości wykonania przelewu pomiędzy Damaszkiem i Moskwą. Pomocy Assad nie może oczekiwać ze strony Teheranu, który sam będąc w kryzysie nie ma środków finansowych czy materialnych aby udzielić wsparcia. Co więcej Iran z wielkim niepokojem patrzy na rosyjską grę albowiem to od niej zależy kierunek dalszej tureckiej ekspansji, która może przechodzić przez tzw. irański Azerbejdżan, a więc prowincję Iranu zdominowaną przez etnicznych Azerów do której lwia część tureckiej opinii publicznej wyraża roszczenia po zwycięstwie Azerów w Karabachu. Wojna na Kaukazie dała też wiele do myślenia Assadowi, który musi się liczyć z tym, że w przypadku swojej politycznej klęski los syryjskich Alawitów mieszkających wzdłuż syryjskiego wybrzeża Morza Śródziemnego byłby przesądzony. Arabowie sunnici, a więc dominująca grupa w wielorelgijnej syryjskiej mozaice obwiniają Alawitów nie tylko o herezję względem islamu ale przede wszystkim mają pretensje o to, że stanowią fundament reżimu.

Lecą bomby z Nieba

Okres bożonarodzeniowo-noworoczny nie był spokojny w Syrii. Izrael wykorzystuje ostatnie chwilę politycznego bezkrólewia aby porachować się z Iranem, który z mozołem przerzuca broń i ludzi do Libanu czy też na syryjską stronę Wzgórz Golan. Wedle różnych szacunków na terenach Syrii znajduje się około 100 tys. bojowników należących do proirańskich formacji z Iraku czy też libański Hezbollah, Irańska Gwardia Rewolucyjna oraz Brygady Fatimidzkie czyli oddziały szyitów z Afganistanu i Pakistanu. Jaką to ma realną wartość bojową? Zdaniem komentatorów niewielką. Poza libańskim Hezbollahem, który bił się w przeszłości z Izraelem i Państwem Islamskim i jest niezniszczalny na własnym terenie, cała ta zbieranina różnych milicji wraz z armią syryjską nie była i nie jest rywalem dla Izraela. Niemniej z punktu widzenia Tel-Awiwu obecność irańska w Syrii jest niedopuszczalna w każdej postaci i póki izraelskie lotnictwo będzie miało możliwość to będzie likwidowało konwoje czy posterunki proirańskich formacji tak aby nieprzyjaciel nie zbliżył się do przestrzeni nadgranicznej. Izrael nie chce aby po syryjskiej stronie Wzgórz Golan stacjonowały oddziały nie będące pod bezpośrednim nadzorem Assada albowiem tworzyłoby to podobną sytuacje jak na granicy z Libanem, nad którą rząd w Bejrucie nie ma żadnej kontroli i jest to teren całkowicie kontrolowany przez Hezbollah.

Izrael bacznie monitoruje okolice pogranicza syryjsko-irackiego w pobliżu miast Abu Kammel i Deir Ezzor. W ostatnich tygodniach grudnia i w pierwszych stycznia jest to obszar niemalże codziennych bombardowań wykonywanych zdaniem obserwatorów przez drony lub rakiety wystrzeliwane znad terytorium Libanu, nad którym latają bezkarnie izraelskie samoloty. Pod ostrzałem znajdują się również okolice Damaszku, który jest położony zaledwie 70 km od izraelskich pozycji na Wzgórzach Golan. Gdzie są rosyjskie systemu S-300 pytają się syryjscy twitterowicze czy regionalni internauci. Wedle jednych teorii one w Syrii są obecne ale nie są włączone a wedle innych chronią tylko rosyjskie bazy, których Izrael nie rusza. Pojawiają się też insynuacje, że Izrael jest w stanie obejść rosyjską technologię eksportową ale z przyczyn politycznych nie ujawnia tego aby nie odstraszyć potencjalnych nabywców.

Może czas na pokój?

Wzmożenie izraelskiej obecności nad Syrią to nie tylko skutki amerykańskich wyborów ale i też widmo kolejnych w Syjonie. Netanjahu gra w dobrze sobie znaną grę, która poprzednio przynosiła mu zwycięstwo – bomby na Gazę i Syrię oraz krzykliwe wygrażanie pięści Iranowi zapewniają Bibiemu poparcie u części elektoratu. Po podpisaniu pokoju z Emiratami czy Marokiem, czyli zyskaniem głosów pośród Żydów z krajów arabskich i po ekspresowym tempie szczepień izraelski premier musi zwiększyć przewagę nad rywalami. Dlatego też musi zerkać w kierunku rosyjskiego elektoratu, który z reguły głosuje na prawicę a jest politycznym narzędziem wpływu Władimira Putina nie tylko na Bliskim Wschodzie. Rosja po zastoju w pandemicznym 2020 roku chce wykorzystać nastroje pokojowe, które pojawiły się na Bliskim Wschodzie w ostatnich miesiącach prezydentury Trumpa. Pokój z Izraelem mają lub mieć będą Maroko, Sudan, Egipt, Jordania, Emiraty, Bahrajn, Jordania oraz Turcja. Zdaniem opinii sondowanych w tajemnym świecie dyplomacji Rosja szykuje propozycję procesu pokojowego pomiędzy Izraelem i Syrią. Damaszek miałby zerwać współpracę z Iranem co by stanowiło korzyść zarówno dla Moskwy i Tel-Awiwu, a ten miałby rozpocząć proces ewakuacji z zajętych w 1967 roku i anektowanych w 1981 roku Wzgórz Golan. Albowiem nie będzie pokoju pomiędzy Izraelem i Syrią bez zwrotu spornego terytorium i już w latach 90-tych w czasach Billa Clintona toczyły się bezpośrednie negocjacje na ten temat, które nie przyniosły rezultatu.

Jednak rosyjska propozycja wskrzeszenia pod swoją kuratelą dialogu izraelsko-syryjskiego to piękna inicjatywa, która zyska wiele polubieni w mediach społecznościowych ale jest w dużej mierze pułapką oddalającą pokój. Syryjski prezydent wie o tym, że tylko Iran czyni z niego podmiot a nie wyłącznie przedmiot rosyjsko-turecko-izraelskiej polityki. Dla Assada karta irańska to karta egzystencjonalna. Rosjanie chętnie by się pozbyli albo Assada albo assadowych możliwości politycznych manewrów i mogłoby to się odbyć za pośrednictwem Izraela, któremu niestabilna Syria w sumie w niczym nie przeszkadza. Lepiej Golan mieć niż go nie mieć. Tym bardziej, że jest on zamieszkiwany przez imigrantów z byłego ZSRR, którzy wrogo są ustosunkowani do możliwości przymusowej relokacji w obrębie Izraela, ponieważ przyjęcie syryjskiego obywatelstwa w ogóle nie wchodzi w grę.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka