Piątkowy "Washington Post" niesłychanie się ekscytuje filmem z Hillary Clinton w roli Wielkiego Brata, zmajstrowanym przez jednego z ludzi wpółpracujących ze sztabem Obamy. Że to niby taki wielki przełom i od tej pory zwykły obywatel może wpłynąć na kampanię za pomocą Youtube.
Klip widziało już dobrych kilka milionów ludzi, komentarze pod nim są bardzo różne - zwolennicy Hillary potępiają sztab Obamy, a jej przeciwnicy przyznają spotowi słuszność. Nie widać, aby jakoś szczególnie wpłynął na nastroje wyborcze. Afera jednak szrobiła się faktycznie gigantyczna, a człowiek, który jest autorem filmu - niejaki Phil de Vellis -stał się najgorętszym nazwiskiem Ameryki, no i oczywiście natychmiast wyleciał z roboty.
A ja tak sobie czytam komentarze w amerykańskiej prasie i za nic nie potrafię pojąć, czemu akurat ten spot ma być przełomem. Był Giuliani w roli drag queen, Giuliani wspierający kliniki aborcyjne, było naprawdę mocne wideo zmontowane przez najbardziej konserwatywnych konserwatystów, czyli CPAC (ten Giuliani to miał pecha, swoją drogą). Czym to się różni od spotu z Hillary??? Chyba tylko tym, że ten ostatni jest zrobiony z pomysłem.
Ale że niby klip z Hillary w roli Wielkiego Brata ma wpłynąć na kształt kampanii bardziej niż film ukazujący - łopatologicznie, ale za to jak celnie! - wszelkie grzeszki, jakie popełnił Rudy Giuliani przez ostatnie kilkanaście lat? Nie wierzę.
Jest jeszcze druga wersja - że to wideo zaszkodzi Obamie. Od dwóch dni Obama więc się kaja tak na wszelki wypadek, kaja się cały jego sztab, a twórcę spotu przegoniono czym prędzej gdzie pieprz rośnie (swoją drogą ten facet ma teraz spore szanse na naprawdę niezłą pracę;)). W tę wersję też nie wierzę
Ot, typowa aferka na rozgrzewkę. A sam film... świetny bez dwóch zdań. Hi. I'm Phil. I did it. And I'm proud of it - napisał w oświadczeniu jego autor. Nie dziwię mu się;)
PS. Jeśli ktoś jeszcze nie widział filmiku: http://www.youtube.com/watch?v=6h3G-lMZxjo
Inne tematy w dziale Polityka