Jest taki obraz – stary, alegoryczny, niepozorny na pierwszy rzut oka. Przedstawia młodego człowieka, grającego w szachy z samym Mefisto. Diabeł uśmiecha się chytrze, dłonie ma złożone jakby już świętował zwycięstwo. Plansza wydaje się stracona. Dusza człowieka – przegrana. Z boku, niemal w cieniu, stoi Anioł. Patrzy uważnie, nie ingeruje. Może czeka. Może tylko obserwuje.
Legenda głosi, że ten właśnie obraz – prawdopodobnie autorstwa Augusta Retzscha – trafił kiedyś w ręce genialnego szachisty, Paula Morphy’ego. Morphy długo patrzył na pozycję figur, aż wreszcie powiedział:
„To jeszcze nie koniec. Można wygrać.”
I rzeczywiście – według opowieści – dostrzegł ukryty ruch, który odwracał całą sytuację. Człowiek, który miał przegrać swoją duszę, mógł jeszcze wygrać. Wystarczył jeden ruch. Jeden właściwy ruch.
Historia piękna, mądra, dająca nadzieję. Ale jednocześnie zdradliwa – bo niesie pokusę, by czekać na swojego „Morphy’ego”. Na geniusza, który przyjdzie, spojrzy, zrozumie i rozwiąże wszystko za nas. A przecież życie rzadko daje nam takich mistrzów. Zazwyczaj musimy sami wpatrywać się w planszę, zrozumieć sytuację, oswoić lęk i podjąć decyzję. Czasem pomoc przychodzi – jako człowiek, anioł, natchnienie. Ale częściej jest milcząca – jak ten Anioł z obrazu, który tylko stoi w pobliżu i nie dotyka figur.
Nie wszystkie partie życia da się wygrać, ale prawie zawsze jest jeszcze jakiś ruch. Pytanie tylko, czy go dostrzeżemy – i czy odważymy się go wykonać.
A Ty? Czy zasiadłbyś do gry?
Czy czekałbyś na geniusza, który wykona ruch za Ciebie?
Czy też sam spróbowałbyś znaleźć drogę do zwycięstwa, choćby tylko dzięki jednej, jedynej figurze nadziei?
Grafiki wykonane przez AI, którym kierował Karzo. Dziękuję Karzo za pomoc w ustawieniu tej gry.
Nie prowokujcie, bo zgrzeszę i ...
Jestem normalną kobietą. Może nawet zbyt normalną więc jak zostałam siostrą Praksedą to długo nie trwało jak zostałam siostrą Praktezą. Znajomi mówią, że tak brzmi logiczniej, bo praktyczna teza jest lepsza niż hipoteza a Prakteza od Praksedy daleko nie leży, bo Prakseda od praksis się wywodzi. Kilka razy komentowałam już z obcego konta, więc jak teraz założyłam własne to macie przerąbane. Będą głębokie przemyślenia religijne, krótkie modlitwy i historyjki katolickie. Będzie to, co uwielbiacie. Szczęść Boże.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo