(list do Adama Wielomskiego)
Szanowny Panie Doktorze
Porozmawiajmy o przyszłości demokracji w Polsce. Pisze Pan: "Jako fundamentalny antydemokrata uważam, że czas skończyć z teatrzykiem demokracji. Polityka musi odzyskać swoje prawa i elita winna być elitą, a lud ludem”. Czas skończyć z pozorami, ale – czy da się? Czy „demokraci” zwiną swój teatrzyk, skoro z demokracji właśnie wyrośli? Przyznaję - byłem pesymistą. Jeszcze niedawno pisałem, że rewolucja wygrała na wszystkich frontach. Ale potem przyszła refleksja. Rewolucja wygrała? I cóż z tego! Wygrała pozornie, bo czyż mogła zwyciężyć żelazne prawa socjologii i polityki? Oczywiście - nie! Musi nastąpić odpływ rewolucyjnej fali. Już następuje. A proces ten przyspieszył mocno gdzieś tak około 2004. O czym niżej...
Pisał Pan w jednej ze swoich prac, że konserwatysta jest zwolennikiem hierarchii społecznej, a jego filozofię polityczną przenika idea autorytetu. Czy zwrócił Pan uwagę jak wiele budujących słów o roli elit i potrzebie autorytetów pada ostatnio w obozie rewolucji? W "Życiu Warszawy" - ze dwa lata temu - tak pisał o obalaniu autorytetów Wojciech Eichelberger (Smecz, za którym cytuję Eichelbergera uznał jego refleksje za "trafne i głębokie"): "Myślę, że my, Polacy, wykazujemy szczególne zamiłowanie do obalania i szargania autorytetów, co bardzo negatywnie waży na naszym życiu publicznym. Z psychologicznego punktu widzenia oznacza to, że coraz więcej ludzi odrzuconych w dzieciństwie przez pierwsze i największe autorytety ich życia - czyli przez swoich rodziców, a szczególnie ojców - osiąga pozycję wpływu i znaczenia, a potem odreagowuje emocjonalny uraz, obalając uznane autorytety. Są też tacy, którzy wprawdzie nie osiągnęli pozycji wpływu, ale są obsesyjnymi "obalaczami" na własnym podwórku, a także wiernymi widzami i inspiratorami medialnych spektakli obalania"(...)Jeśli nie zaczniemy autorytetów bronić, jeśli ulegniemy przebranym za moralistów krzewicielom nienawiści i pogardy -to pogrążymy się w moralnym chaosie i społecznej anarchii. Staniemy się wielką patologiczną rodziną. Tak więc w interesie wszystkich, również w dobrze pojętym interesie "obalaczy", leży zatrzymanie publicznej egzekucji autorytetów i ludzkiej godności" (Smecz, Z ukosa, Rzeczpospolita 12/13.02.2004) Czy równie gorąca obrona autorytetu nie mogłaby wyjść spod pióra jakiegoś szczerego reakcjonisty?
A demos i demokracja? I te bożki tracą notowania. Popatrzmy. Oto Janusz A. Majcherek w tekście "Gdy obywatel wybiera źle" pisze: "Spokojne przyzwalanie, aby ludzie kierowali się w swoich decyzjach politycznych fałszywymi wyobrażeniami ich własnej, oraz kraju sytuacji może (...) doprowadzić do katastrofy". Czy czegoś nam to nie przypomina? Czyżby Majcherek inspirował się encyklikami Leona XIII? To ten (zresztą - nie tylko ten) papież krytykował teorie "suwerenności ludu" i tym podobne paskudztwa słowami: "nowe teorie o władzy politycznej przyniosły już ludowi wiele nieszczęść i obawiać się można, aby w przyszłości nie sprowadziły jeszcze okropniejszych". A może Majcherka zachwycił de Bonald? Oczywiście de Bonald ujął rzecz zręczniej niż Majcherek (bo też - był to de Bonald!) mówiąc po prostu: "rozum i ludowładztwo rzadko chadzają razem", ale jedność myśli jest tu widoczna!
Albo taka zagadka Kto i kiedy to napisał?: "Ujawniła się wielka tajemnica. Barbarzyńcy zagrażający naszemu społeczeństwu nie żyją na stepach tatarskich... Oni znajdują się na przedmieściach naszych uprzemysłowionych miast". Oczywiście – to francuski monarchista Girardieu w piśmie "Les Debats" w roku 1831. A to?: "Idą mroczne czasy. (...). Trzeba zewrzeć szeregi. Barbarzyńcy nie stoją u bram naszego miasta, ale już w nim są". Nie zgadnie Pan! To Magdalena Środa, w 2005 w "Gazecie Wyborczej". Czuje Pan ten arystokratyczny dystans? U Magdaleny Środy!
Ale czy można się dziwić wczorańszym rewolucjonistom? Ostatecznie - to tylko ludzie. Chcą utrzymać uprzywilejowaną pozycję, którą udało im się zdobyć i chcą przekazać ją w spadku swoim dzieciom i wnukom. Słowem - chcą być arystokracją. Jak wszyscy. Konserwatyzm ma bazę. Jak zawsze... Zaprawdę rację miał Victor Alba pisząc: "każdy zwycięzca jest konserwatystą, o ile przejął władzę (...) zwyciężając komuniści stają się konserwatystami".
Czy Środa z Majcherkiem stworzą dzieła na miarę dzieł któregoś z Doktorów Kontrrewolucji? Będę szczery. Nie przypuszczam. Ale kierunek ich rozwoju wydaje się ciekawy i należy to docenić...
Z kontrrewolucyjnym pozdrowieniem
Tad IX
Inne tematy w dziale Polityka