tad9 tad9
241
BLOG

grzebmy u korzeni !!!

tad9 tad9 Polityka Obserwuj notkę 90
    „Przeprowadziliśmy szerokie badania genealogiczne polskich polityków” – miał powiedzieć, półżartem, pewien działacz PO reporterom „Dziennika” (działaczom pewnych partii podobne deklaracje nie wyszłyby na zdrowie, choćby mówione pełnym żartem, ale – mniejsza o to). Jest to wiadomość bardzo dobra, o ile jest choć trochę serio. PO i inni polityczni gracze powinni takie badania prowadzić, i powinni dzielić się ich wynikami z publicznością. Póki co – nie jest z tym najlepiej. Badacze tego typu są osamotnieni i odsądzani od czci i wiary.
Weźmy najsłynniejszego...

    Oto, od czasu do czasu, pojawiają się w "Naszym Dzienniku" artykuły prof. Jerzego Roberta Nowaka z cyklu "Czerwone Dynastie". Nowak tropi w nich rodzinno-środowiskowe uwikłania arystokracji Trzeciej Rzeczypospolitej i nieodmiennie wychodzi mu, że Wielkie Rody początek swój mają w KPP (Komunistycznej Partii Polski - rozwijam skrót dla studentów). No - może przesadziłem z tą KPP. Tak starym szlachectwem nie mogą poszczycić się wszyscy arystokraci III RP. Powiem więc ostrożniej: Nowakowi z jego badań wynika, że większą część polityczno-biznesowo-kulturowej śmietanki naszego kraju tworzą różnego stopnia pociotki prominentów PRL-u...

    Sypią się na Nowaka liczne razy za to grzebanie przy korzeniach genealogicznych drzew, a przecież profesor robi dobrą robotę! Ale bądźmy szczerzy: nie Nowak - a raczej nie tylko on - powinien się takim grzebaniem zajmować. Temat winien przyciągać legiony historyków, socjologów, speców od kultury (a czasem - prokuratorów). Niestety, póki co, nie przyciąga. Jest to swoją drogą prawdziwy fenomen. W – było, nie było – 38 milionowym kraju, w którym uczelnie rok w rok produkują całe stada historyków i dziennikarzy praktycznie nie istnieje gatunek pisarstwa zwany biografią. To znaczy istnieje – ale w odniesieniu do sławnych, dawno martwych nieboszczyków. Można więc w księgarniach znaleźć biografie hetmana Żółkiewkskiego, czy księcia Poniatowskiego. Ale spróbujcie znaleźć biografię jakiejś żywej, ewentualnie stosunkowo świeżo martwej, ważnej figury. Nie ma. Przez blisko dwadzieścia lat III RP nikomu nie przyszło do głowy, by napisać biografię Wałęsy, Geremka, Kaczyńskiego czy Michnika... Michnik – jak wiadomo – skarży do sądu każdego, kto go ruszy, a w innych przypadkach nie bywa lepiej - pewien dziennikarz, który napisał z kolegą książkę o Kwaśniewskim, zyskał tyle, że wyleciał za to z „Przekroju” (tam akurat pracował...). Tak się rzeczy mają, w związku z czym może to jednak nic dziwnego, że chętnych do grzebania brak? Dobrze więc, że nieco po amatorsku dłubie w tej materii profesor Nowak. Pewien jestem, że historia odda mu sprawiedliwość...


     Bo jeśli nie będziemy grzebać w życiorysach, to na co będziemy skazani? Już nawet nie na „niewiedzę” (czy raczej – nie tylko na brak wiedzy), ale też na „retuszowanie” życiorysów i rodzinnych historii. By nie być gołosłownym. Weźmy panią Danutę Hubner (de domo Młynarska) naszą unijną komisarzycę. Danuta Hubner tak mówiła  „Wysokim Obcasom” o swoim tacie: "Nam, córkom, nie opowiadał (...) na przykład jak było w AK, bo walczył - w okolicach Miechowa. Nie opowiadał jak od razu po wojnie wcielili go do wojska i trzymali całą grupą w dołkach wykopanych w ziemi, oraz jak potem udało mu się z tego horroru uciec" (wywiad T. Torańskiej z D. Hubner, Wysokie Obcasy 4.06.2002). Tak więc mamy historię dzielnego AK-owca, ale głucha wieść niesie, że papa Młynarski, owszem, był w AK, ale potem był też w UB. Pisali w „Naszej Polsce” (nr.612): „Budowali podstawy tzw. władzy ludowej jako ubecy, stosując okrutne praktyki enkawudowskie na polskich patriotach. To także casus ojca i syna: Józefa i Ryszarda Młynarskich, oficerów śledczych UB w Nisku na Podkarpaciu. Ich zdjęcia zostały pokazane w ramach akcji „Twarze bezpieki”. W życiu prywatnym to dziadek i ojciec Danuty Hubner, komisarza w UE. Jej dziadek zmarł w 1946 (w 1944r. najpierw wstąpił do MO), ojciec żyje do dzisiaj, mieszka na warszawskim Służewcu. Potomkowie osób, które były ofiarami śledztw i aresztowań przez ten rodzinny duet ubeków, czekają na postawienie Ryszarda Młynarskiego pod sąd”. Mamy więc - w wykonaniu Danuty Hubner – najwyraźniej do czynienia z „retuszowaniem” rodzinnej historii. Czemu, oczywiście, dziwić się nie należy. Ludzka rzecz. Ale „rozumieć”, nie znaczy jeszcze „akceptować”...  


    Ale – czy to ładnie grzebać komuś przy korzeniach drzewa genealogicznego? Cóż - zasada jest prosta: nie chcesz, żeby ci grzebano w życiorysie do siódmego pokolenia? Nie pchaj się na scenę publiczną. Ale jeśli masz ochotę wywierać wpływ na życie innych – nie dziw się, że inni chcą o tobie dużo wiedzieć. To chyba dość racjonalne podejście. Skoro – na przykład - pani Bikont ma moc wtłaczania swoich przemyśleń do głów milionom, to ja chcę o niej wiedzieć możliwie jak najwięcej, i wcale nie uważam za nieprzydantą informacji, że mama Bikontowej była niegdyś gwiazdą "Trybuny Ludu" (organ KC PZPR – przypominam studentom, PZPR to była „Polska Zjednoczona Partia Robotnicza”, a „KC” to jej Komitet Centralny – miał siedzibę w budynku giełdy warszawskiej). Być może ta informacja mi się do czegoś przyda, być może nie. Tak czy owak – wolę ją mieć, niż nie mieć...

Zatem: grzebmy przy korzeniach!

tad9
O mnie tad9

href="http://radiopl.pl">

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (90)

Inne tematy w dziale Polityka