tad9 tad9
182
BLOG

brak patriotyzmu jest jak psychopatia

tad9 tad9 Polityka Obserwuj notkę 11
    Popęd płciowy to prymitywny odruch, który dzielimy z naszymi zwierzęcymi krewnymi. Podobnie - tzw. "miłość", do której dorobiono tyle wzniosłych ideologii jest tylko biologicznym mechanizmem służącym związaniu ze sobą pary i utrzymaniem jej w związku tak długo, aż potomstwo nieco się usamodzielni. Jeśli zwierzęta nie kochają - na sposób ludzki - to bodaj głównie z tego powodu, że ich młode nie wymagają opieki tak długiej, jak ludzkie. Już dziś całkiem nieźle znamy chemiczno-neurologiczno-hormonalne zaplecze tzw. "uczuć", znamy też ich funkcję. Replikacja samolubnych genów - oto "tajemnica miłości".

    I tu pojawia się pytanie: czy człowiek początku XXI wieku powinien bezrefleksyjnie tkwić w okowach tych smutnych reliktów naszej ewolucji? Smutnych, bo uczucia o których mówimy nie są przecież niewinne! Do ilu nieszczęść, czy wręcz zbrodni doprowadziła zazdrość czy tzw. "namiętność"? Albo - nepotyzm. Czy i nie za ten brzydki fenomen nie odpowiada aby ludzka płciowość - w jej dotychczasowym kształcie? Bo też - dlaczego ludzie wolą skupiać się w wąskim kręgu rodziny i popierać "swoich", zamiast hołdować kosmopolityzmowi? Bo tak każe im "samolubny gen"! "Miłość" nie ma więc żadnego uzasadnienia moralnego. Może zatem nadszedł czas na zmianę? Przestańmy wreszcie kierować się w naszym życiu "popędami" czy "miłością". To ślepe biologiczne siły, które miotają nami jak chcą. Racjonalizm zamiast uczuć. Kosmopolityzm zamiast genetycznego egoizmu. Jeśli w ogóle miłość, to miłość do Ludzkości zamiast popędu płciowego do osobników indywidualnych. Tak powinien wyglądać program człowieczeństwa jutra!
 

    Co powiedzielibyśmy komuś wygłaszającemu powyższe poglądy? Przypuszczam, że większość odpowiadających powiedziałaby, że owszem, biologia i popędy, replikacja i samobubny gen, ale - jednak - uleganie temu wszystkiemu jest rzeczą bardziej ludzką, niż nieuleganie, a już jeśli chodzi o program "człowieczeństwa jutra", to podpisze się pod nim, co najwyżej, skończony świr...

    No dobrze, ale po co tym wszystkim piszę? Oto w piątkowej "GW" ukazał się tekst Tomasza Żuradzkiego dowodzący, że "patriotyzm jest jak rasizm". Autor, oczywiście,  w jakimś sensie ma rację. Patriotyzm jest jedną z form realizowania się ludzkiej skłonności do łączenia się w grupy i do preferowania grupy własnej. Skłonność taka może przybrać formę "patriotyzmu", "rasizmu", "feminizmu", czy "syjonizmu" (nawiasem mówiąc, czy Żuradzkiemu przeszłoby przez gardło: "syjonizm jest jak rasizm"?). Można identyfikować się też z "klasą robotniczą", "gejami" czy klubem sportowym. I z wielu, wielu innymi zbiorowościami.  Najczęściej każdy z nas czuje zresztą związek z kilkoma różnymi grupami na raz (choć nie z każdą równie silny). Krótko mówiąc, patriotyzm jest fenomenem głęboko ludzkim, dobrze osadzonym w historii gatunku. Co zresztą Żuradzki przyznaje, pisząc, że jest to pozostałość po czasach, gdy "hordy plemienne wiodły wojny o terytorium, żywność i kobiety".

    Nie wiadomo jednak dlaczego autor uznaje zarazem patriotyzm za "zbędny relikt przeszłości" i pozostałość po "dawno zapomnianych sposobach życia". Dość porozglądać się po świecie, by zauważyć, że ludzie - jak zawsze - łączą się w grupy, rywalizują i wiodą wojny o zasoby (choć niekoniecznie tylko o "terytorium, żywność i kobiety"). Skąd więc ten "relikt" i "zapomniane sposoby życia"? Być może idzie o obiekt identyfikacji. Państwo narodowe. Ale ten trop jest wątpliwy. Żauradzki nie ogranicza się do dowodów na efemeryczny charakter państwa narodowego. Uderza w tony moralisty i potępia przedkładanie własnej grupy ponad inne jako takie. Nieważne, czy idzie o identyfikację z ojczyzną czy z Unią Europejską... Słowem - każda grupowa identyfikacja "jest jak rasizm". Patriotyzm jest jak rasizm, więc jest zły, każda identyfikacja grupowa jest jak patriotyzm, więc każda identyfikacja grupowa jest zła – tak to chyba, według Żuradzkiego wygląda...

    Ale jeśli nie identyfikacja z grupą, to co? Oczywiście – brak identyfikacji z grupą. Tylko – czy nie byłoby to ... nieludzkie? Tak, jak nieludzkim byłby program „człowieczeństwa jutra” zarysowany powyżej we fragmencie o uczuciach? Czy człowiek nie musiałby pogwałcić swojej natury, by zadowolić Żuradzkiego? I czy to w ogóle możliwe? Człowiek taki, byłby kimś na kształt libertynów markiza de Sade, czy strinerowskiego Jedynego - ale to są modele teoretyczne. Życie zna jednak wcielenie tych modeli. To psychopaci.  Psychopaci stanowią światy same dla siebie, nie związane z innymi – poza związkami czysto instrumentalnymi. Ale te ostatnie trudno nazwać „zaangażowaniem emocjonalnym”. "Winne" są tu - najprawdopodobniej - takie, czy owakie nieprawidłowości w działaniu czołowych płatów mózgu odpowiedzialnych za ludzkie "kompetencje społeczne". Jeśli więc "patriotyzm jest jak rasizm", to "brak patriotyzmu jest jak psychopatia".  Nie, nie twierdzę, że Żuradzki to psychopata. Przypuszczam, że i autor identyfikuje się z jakąś grupą i ochoczo bierze udział w jej rytuałach. Chociaż - może się mylę. Ostatecznie - nie znam tego pana....

tad9
O mnie tad9

href="http://radiopl.pl">

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka