tad9 tad9
126
BLOG

salonologia stosowana

tad9 tad9 Polityka Obserwuj notkę 46
    „Tygodnik Powszechny” czytuję częściej w sieci, niż w wersji papierowej, ostatni numer jednak kupiłem, a to dlatego, że na pierwszej stronie wywalili zdjęcie Gwiazdy Dawida na szubienicy. Powinszować odwagi. Nawet Leszek Bubel w swoich wydawnictwach nie porwał się na nic podobnego (jeśli już – daje Gwiazdę Dawida oplątaną przez żmiję, albo coś w tym guście...). A w „Tygodniku” poszli na ostro... Kupiłem więc jeden egzemplarz - niech to jak najszybciej zniknie z kiosków, bo jeszcze jakiś cudzoziemiec zobaczy i będzie następny międzynarodowy skandal z „polskim antysemityzmem w roli głównej”...

    Ale skoro już mam ten numer – można go wykorzystać do ćwiczeń praktycznych z salonologii. Cóż to jest salonologia? Jest to nauka utworzona na wzór sowietologii. Sowietologia zaś, jak wiadomo, zajmowała się badaniem Związku Sowieckiego, kraju, w którym tak kochano tajemnice, że fałszowano nawet przewodniki turystyczne (żeby ich wróg nie wykorzystał). Z nawałem oszustw, kłamstw i przemilczeń płynących ze Związku Sowieckiego trzeba było sobie jakoś radzić – i tu na scenę wkraczali sowietolodzy... Sowietolodzy zbierali oficjalnie wydawane w Związku Sowieckim badziewie i próbowali wycisnąć z tego jakąkolwiek  wartościową informację. Gdy – na przykład - nazwisko jakiegoś notabla wymieniane dotychczas zaraz po nazwisku pierwszego sekretarza lądowało na szarym końcu prasowych sprawozdań z partyjnych nasiadówek – sowietolodzy snuli z tego wniosek, że notabl ów popadł był w niełaskę...  Praca salonologa jest podobna – usiłuje on wyłuskiwać informacje z oficjalnych pism salonu. Takich właśnie jak „Tygodnik Powszechny”... Nie jest łatwo, bo salonowi autorzy kochają język ezopowy, ale – to i owo da się zrobić. A więc spróbujmy...

    Na rozgrzewkę, coś w miarę prostego. Na stronie drugiej najnowszego numeru „TP” znajdujemy krótkie kazanie (?) biskupa Życińskiego o Trzech Mędrcach. Cytuję (długich cytatów – niestety – nie unikniemy):

„Pokłon Trzech Mędrców można by tak udramatyzować, że nie różniłby się on w praktyce od Herodowych oprawców odpowiedzialnych za rzeź niemowląt w Betlejem. Najpierw wystarczyłoby zasiać sceptycyzm, po co właściwie przyszli z tak daleka. Nie znający życia nie uwierzy przecież, że kierowali się romantycznym porywem serca, podejmując ryzykowną wyprawę i płacąc cenę zmęczenia. Nawet św. Mateusz zauważył ich przedziwne kontakty z Herodem, odnotował dokładność udzielonych informacji, zwrócił uwagę na jednoznaczność otrzymanej instrukcji „donieście mi”. Z pokłonu Trzech Mędrców można było zrobić sensację agenturalną, zmieniając radykalnie atmosferę, o której czytamy w ewangelii. (...). Logiką krzykliwych pomówień i łatwych podejrzeń zagłuszono by wtedy tajemnice dzieł zbawczych, których przeżycie wymaga wyciszenia i podziwu. Postawa Mędrców wyrazi się ostatecznie w tym, że po długiej męczącej podróży padną na twarz i oddadzą pokłon Dziecięciu”


    Tyle cytatu, teraz zabieramy się do dekodowania. Cóż – i półślepy zauważy, że biblijne figury zdają się kryć opowieść o lustracji. Mamy oto aluzje do kogoś, kto kierując się „porywem serca” podjął się „ryzykownej” pracy (do jej charakteru nawiązuje chyba fragment o instrukcji „donieście mi”). Niestety te „przedziwne kontakty” zostały „odnotowane”. I co będzie, gdy dziś do notatek dogrzebie się szperacz kierujący się logiką „krzykliwych pomówień, intryg i podejrzeń”?  W takim przypadku  - bez wątpienia - zagłuszona zostałaby „tajemnica dzieł zbawczych” wymagająca „wyciszenia i podziwu”.  A przecież ostatecznie liczy się finał. „Padnięcie do nóg Dziecięciu”...  Ciekawa rzecz, bo cała ta opowieść służy nie wiadomo czemu. Ostatecznie nawet w przychylniejszych lustracji czasach – rok temu – zniszczono cały nakład „Dziennika” z artykułem, w którym wspomniano ponoć o „Filozofie”. Więc co strasznego może się stać dziś, w erze powszechnej miłości? . Ale może znowu coś się rusza w tej sprawie, skoro trzeba było zaangażować aż Trzech Mędrców... Przechodzimy do rzeczy trudniejszych....

    Na stronie trzynastej czytamy felieton Józefy Hennelowej pt. „Warto, nie warto”. Cytuję:

„Można gromadzić słowa marne. Złośliwości, inwektywy, posądzenia, obelgi. Im jaskrawsze, tym lepiej. Nadają się do powtarzania, bez trudu zapadają w pamięć. Oczywiście winny mieć autora, i to takiego z przeciwnej strony frontu. Służą wtedy jako najlepszy argument cudzej złej woli, niewymagający już żadnych dalszych dowodów. Przydają się nie tylko w programach aktualnych, lecz także na dłuższą metę: jako pomoc w walkach ideologicznych, kiedy tylko potrzeba. I: jako dokumentacja własnej prawości i krzywdy.
Poważny felietonista  poważnej gazety o ogólnopolskim zasięgu zrobi z nich chętnie osobny temat. I pochwali tworzenie takich zbiorów przez „specjalistów”, dla których tworzenie zasobów cudzych słów marnych, choćby wypowiedzianych przed wielu laty, jest do dzisiaj głównym zajęciem. Okazać się może nawet, że znajdzie się poważny hierarcha, który gromadzenie przez ewangelizacyjne radio archiwum inwektyw w nie wymierzonych uzna i pochwali jako pracę cenną i wartościowy dorobek.
I jakoś w tym wszystkim umyka z pola widzenia zastanawiająca dysproporcja między wzniosłymi pobudkami chwalących i piszących a marnością słów, które nie zasługują na trwałość. Jakoś umyka, a może tylko lekceważona jest funkcja takich słów, daleka od zbawiennej: zatruwanie atmosfery, utwierdzanie w gotowości do nieprzyjaźni. Słowa marne żyją w społecznej przestrzeni nawet najwznioślejszych środowisk, zatruwając ją, zamiast oczyszczać”

    Do czego pije p. Hennelowa? By odgadnąć – potrzeba pewnego oczytania w prasie. Ale na tym salonologom nie zbywa. Więc tak. Niedawno, w „Naszym Dzienniku” wydrukowali artykuł Jerzego Roberta Nowaka o Stefanie Niesiołowskim. W artykule pełno było cytatów z wypowiedzi Niesiołowskiego, oczywiście – Niesiołowskiego w starym, a więc antysalonowym wydaniu. Na przykład coś takiego: „Dla mnie typowym fanatykiem nienawiści jest Adam Michnik, aczkolwiek niewątpliwie inteligentny. Reprezentuje rodzaj fanatyzmu, którym najbardziej się brzydzę, ponieważ pod pozorami troski o człowieka, o wolność, o demokrację lansuje twardą, antypolską linię polityczną”. Że wydrukował to „Nasz Dziennik” – to jeszcze nic. Gorzej, że na tekście Nowaka felieton ugotował sobie Rafał Ziemkiewicz w „Rzeczypospolitej”. To już poważniejsza sprawa. Znając tą historię możemy odszyfrować:

„poważny felietonista” – Rafał Ziemkiewicz
„poważna gazeta o ogólnopolskim zasięgu” – „Rzeczpospolita”
„specjalista” od zbierania „cudzych słów marnych”  - Jerzy Robert Nowak
„ewangelizacyjne radio” – Radio Maryja
„poważny hierarcha” – tu niestety muszę wywiesić białą flagę, nie ustaliłem, który to hierarcha jest poważny...
„najwznioślejsze środowisko” – a to, to i dziecko zgadnie: towarzyskie kółko p.Hennelowej.  

    Uff.... Po rozkodowaniu historii zakodowanej przez felietonistkę możemy wyciągnąć wnioski: pocisk zmajstrowany przez Nowaka, a wzmocniony przez Ziemkiewicza nie chybił celu. Trafił i narobił kwasów w „najwznioślejszym towarzystwie” utrudniając proces adaptacji Niesiołowskiego do salonu („utwierdził w gotowości do nieprzyjaźni” – jak poetycko ujęła to autorka). Ale to ledwie pierwsza warstwa wniosków. Głębsze wnioski wyglądają tak: w jednym numerze „TP” na 5 felietonów 3 traktują o „Rzeczypospolitej”, a co jeden – to gorzej. Panowie z „Rz” – jeśli mnie czytacie – wyrok już zapadł. Salon się niecierpliwi. A skoro, tak czy owak macie zostać ścięci – odejdźcie z fasonem. Wykręcicie jeszcze parę numerów. Niech się „najwznioślejsze środowisko” popieni. Może ocalał choć jeden egzemplarz artykułu o „Filozofie”? W „Dzienniku” bali się to puścić, ale też – więcej mieli do stracenia...

tad9
O mnie tad9

href="http://radiopl.pl">

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (46)

Inne tematy w dziale Polityka