Odnotujmy z kronikarskiego obowiązku - pół roku po wyborach zaczęli prześladować za brak wiary. Szef Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad stracił posadę, bo miał wątpliwości co do możliwość szybkiej budowy dróg w Polsce, tymczasem takie stanowisko - zdaniem premiera - powinien zajmować ktoś "pełen wiary" (faktycznie, bez wiary - i to w cuda - chyba się tu nie obejdzie). Ale ten oczywisty przypadek dyskryminacji niewierzących jakoś utonął w powodzi innych medialnych doniesień. Dużo większy oddźwięk miały, dajmy na to, słowa prezydenta o tym, że w Polsce media są problemem, kreują bowiem własną rzeczywistość demonizując przy tym PiS.
Pracownicy mediów zawyli z oburzenia, a tu - jak raz - wsparcie dla prezydenta nadeszło z najmniej oczekiwanej strony. Oto Piotr Gadzinowski, który ponoć dzięki głosom przedstawicieli PiS został wiceprzewodniczącym jakiejś tam rady programowej TVP oświadczył: "To media zrobiły ze mnie potwora. A robi się ze mnie potwora po to, żeby dopiec PiS. Nie chodzi o to jaki jestem, trzeba mnie przedstawić jako najbardziej szkaradnego, żeby to zrobić". Tak więc, nawet Gadzinowski wierzy, że wystarczy choć lekko otrzeć się o PiS, by zostać zdemonizowanym przez media...
Jak to działa? Weźmy coś takiego: Narodowe Centrum Krwi, które podlega Ministerstwu Zdrowia (aktualnie - obsadzonemu przez PO) uznaje pederastów za grupę podwyższonego ryzyka, w związku z czym chce ich pozbawić możliwości oddawania krwi. Jaki tytuł daje "Dziennik" doniesieniu o tej sprawie? Rzecz jasna: "Szczypińska: wolałabym krew nie od geja". "Dziennik" bowiem poprosił o komentarz panią Szczypińską z PiS. Informacja idzie dalej nabierając malowniczości. Na portalu TVN24 pojawia się już pod tytułem: "Szczypińska woli krew hetero" (potem zmieniono na: "Nie wezmą krwi od geja"). I niby wszystko jest w porządku. Szczypińska faktycznie powiedziała: "gdybym miała wybór, to bym wolała krew od osoby heteroseksualnej", dlaczego jednak wybija się w tytułach Szczypińską, skoro wpływ PiS na Narodowe Centrum Krwi jest dziś, oględnie mówiąc, niewielki? Czy nie wypadałoby ciągnąć za język kogoś z PO?
Zobaczymy jak pracownicy mediów poradzą sobie z takim wyznaniem: "Newsweek" zagłębił się w życiorysie premiera Tuska i wygrzebał sporo ciekawostek. Idę o zakład, że te ciekawostki nie zaistnieją w medialnym obiegu w sposób dla Tuska nieprzychylny, a przecież - mogły by! Popatrzmy... "Tuska z matką łączyła szczególnie silna więź. Za to do ojca czuł dystans" (po śmierci ojca "odetchnął z ulgą") - piszą w "Newsweek"u. A więc, wypisz wymaluj - kompleks Edypa! Już na tym fragmencie mogłoby się doktoryzować ze trzech freudystów (zdaje się, że w tej sekcie rozdają sobie doktoraty), ale idźmy dalej... Ojciec lał Tuska pasem, miał przy tym cały zestaw pasów, a wybór pasa do lania pozostawiał synowi. Obrazek wprost z filmów grozy! Otoczenie w którym Tusk dorastał stanowiły zaś: "ponure bloki z pruskiej czerwonej cegły ustawione w trójkąt". Dorzućmy i to: Tusk wagarował, pijał tanie wina, tudzież dowodził szkolną bandą, która prześladowała wybrane ofiary. Jakby tego wszystkiego było mało -dochodzi jeszcze śpiewanie kolęd po niemiecku. Jeśli można być normalnym po czymś takim, to chyba przypadkiem i zaryzykuję twierdzenie, że Hitchcock dlatego tylko nie oparł "Psychozy" na motywach życiorysu Donalda, bo ich nie znał...
To dzieciństwo premiera, a i później było ciekawie... Oto, pracownicy sławnej spółdzielni Świetlik (w tym Tusk) nie tylko "bardzo dużo pili", ale też palili marihuanę, czyli, mówiąc fachowo - jarali blanty. Jest to bardzo ciekawy trop, obserwując bowiem reżimową "krucjatę miłości" można dojść do wniosku, że ekipa Tuska jest permanentnie upalona. Bo jakie efekty daje marihuana? Poczytajmy... A więc - wprawia ona palącego w stan lekkiej euforii i odprężenia, wyostrza zmysły, wzmaga wesołość i niefrasobliwość, nastraja pokojowo, oraz - uwaga - pobudza gadatliwość. Przy tym, wypalenie jednego jointa daje efekty przez około trzy godziny, a więc - jak raz - mniej więcej tyle czasu, ile zabrało Tuskowi wygłoszenie ekspoze...
W tym miejscu niejeden czytelnik mówi sobie - no nie autorze, sięgnąłeś dna. Czy to wypada czepiać się rodziny, uprawiać tanią psychoanalizę, i te niewybredne sugestie o używkach... Wstyd! Cóż, być może sięgnąłem dna, tylko - kogo tam spotykam? Czy aby nie kwiat polskiej publicystyki analizującej wpływ życia płodowego braci Kaczyńskich na ich psychikę tudzież działania polityczne? Co zrobiliby z doniesieniami o Tusku, gdyby dotyczyły one Kaczyńskich? Nietrudno zgadnąć... Czy to moja wina, że - by spotkać się z kwiatem publicystyki - trzeba nurkować na samo dno?
Uwagi bibliograficzne
Wypowiedź Gadzinowskiego podaję za Onetem (7.05.2008), Szczypińskiej za sieciowym "Dziennikiem" (Szczypińska: wolałabym krew nie od geja, 9.05.2008), szczegóły życiorysu Tuska za: Andrzej Stankiewicz, Piotr Śmiłowicz, Historie nieznane, Newsweek, 11.05.2008, (sieć). O efektach palenia marihuany za stroną: marihuana.za.pl
Inne tematy w dziale Polityka