Postanowiłem być oryginalny - napiszę o "Bolku" i "Ketmanie"...
""Podłość!" - wielki tytuł na przestrzeni pierwszej strony "Słowa" (...) w dużej mierze wyczerpywał zawartość artykułu. W komentarzu obok redaktor Bogatyrowicz pisał o czarnym dniu polskiej demokracji, o hańbie rzuconej na polskie media i o tym, że artykuł w "Kurierze" pozostanie jednym z najohydniejszych tekstów w historii dziennikarstwa światowego"... To oczywiście literacka fikcja, cytat z "Doliny nicości" Bronisława Wildsteina. W rzeczywistości było trochę inaczej. Mniej więcej tak: "Nienawiść" - wielki tytuł na przestrzeni czternastej strony "Gazety Wyborczej" w dużej mierze wyczerpywał zawartość artykułu. W tekście redaktor Kurski pisał o zagrażającej polskiej demokracji akcji, której elementem było wydanie przez IPN haniebnej książki o Lechu Wałęsie... Niedokładnie tak samo, ale w sumie podobnie. Wildstein musi być więc w czepku urodzony – życie dogoniło sztukę, a gigantyczną kampanię reklamową robią jego książce ludzie, po których raczej nie należało się tego spodziewać. A wszystko to w związku z tym, co "obóz III RP" wyrabiają ze sprawą "Bolka". A wyrabia rzeczy coraz ciekawsze. Rozkwitła w tym kręgu ostatnio moda na teorie spiskowe. Wszyscy doszukują się w wydaniu książki o Wałęsie drugiego dna, a właściwie od razu je znaleźli – nie chodzi o Wałęsę, tylko o ukatrupienie mitu III RP. W związku z tym Zbigniew Safjan ogłosił nawet sprawę Wałęsy nową sprawą Dreyfusa (nawiasem mówiąc Dreyfusi III RP mnożą się nam jak króliki – ostatnim był zdaje się doktor Mirosław G.).
Trzeba przyznać, że jest to analogia skręcająca w interesującą stronę. Jak wiadomo w „oryginalnej” sprawie Dreyfusa to oskarżyciele Dreyfusa powoływali się na fenomeny w rodzaju „honoru armii”, tymczasem jego obrońców interesowała raczej „prawda” – skoro Dreyfus nie był niemieckim szpiegiem, należy „sprawę” odkręcić i cześć. Komu więc bliższa jest postawa obrońców Wałęsy? Kto broni mitów, kto prawdy? Weźmy wspomniany już sobotni artykuł Jarosława Kurskiego, ową "Nienawiść". Kurski idzie tu dalej niż sam bym poszedł i tam, gdzie ja pisałbym pewnie "najprawdopodobniej", on mówi o "niewątpliwej prawdzie. I tak, dla Kurskiego "niewątpliwą", acz "częściową" prawdą jest, że Wałęsa:
- współpracował z bezpieką
- jako prezydent otoczył się służbami specjalnymi
- obalił rząd Olszewskiego
- zablokował lustrację
- zniszczył dokumenty z teczki "Bolka"
- zbierał haki na Kaczyńskich, Merkela i Borusewicza
O co, wobec tego, Kurski ma pretensje do Cenckiewicza i Gontarczyka? O to, że przy pomocy swojej niewątpliwej prawdy obalić chcą mit. Wałęsa bowiem uosabia mit założycielski III RP. Furda więc z prawdą (kłania się „honor armii”?). I kto tu jest "prześladowcą Dreyfusa"? Co ciekawe ten sam Kurski, w "Radiu Zet", ogłosił się ofiarą Lesława Maleszki. Ofiarą "Ketmana" jest zresztą, zdaniem Kurskiego, cała załoga "GW". Dlaczego? Oddajmy głos Kurskiemu: "On ukrył przed nami swoją przeszłość (...) prowadził podwójne życie i naraził na ten koszmar; więc my też jesteśmy w tym sensie ofiarą Maleszki" (Nie chciałem Maleszki w "Gazecie", Dziennik, 26.06.2008). No dobrze, ale w „Nienawiści” z wyraźną aprobatą pisze o "klauzuli czasowej" w dostępie do archiwów. Powołuje się przy tym na przykład Zjednoczonego Królestwa - demokracji "stabilnej i okrzepłej" - gdzie archiwa otwierają po 50 latach... A więc Maleszka "ukrywający przeszłość" przed "ludźmi gazety" nie jest w porządku, za to Kurski chce na pół wieku "ukryć przeszłość" przed nami wszystkimi i uważa, że jest to OK... Niekonsekwencja? Bynajmniej. Idzie o to, kto jest depozytariuszem wiedzy. Gdy wiedzy pozbawieni są „ludzie gazety” – jest to niemoralne, gdy w ciemnocie tkwi pospólstwo – jest tak, jak ma być. Skandal wywołany przez „Trzech kumpli” polegał więc - w oczach „ludzi gazety” - na tym, że ponad milion widzów filmu dopuszczono do „tajemnicy”. Tak samo był zresztą ze sprawą Kapuścińskiego, Boniego i – jak sądzę – Szczypiorskiego...
I nie dajcie się nabrać na gadanie o tym, że w „Agorze” nie wiedzieli, że Maleszka w „Byłem Ketmanem” nie napisał wszystkiego. Wiedzieli. I nie tylko w „Agorze”. Wiedział każdy, kto się sprawą choć lekko interesował. Sam zresztą pisałem w blogu, jeszcze w maju 2006: "2001 rok - wychodzi na jaw, że Lesław Maleszka to "Ketman" ("Tomek", "Return"), jeden z najniebezpieczniejszych agentów "bezpieki" w krakowskim środowisku opozycyjnym. Maleszka publikuje w "GW" tekst "Byłem Ketmanem" - potężnie załganą wersję swojej historii, potem przestaje pisywać w "GW" - przynajmniej pod swoim nazwiskiem". No więc przepraszam - jeśli ja dwa lata temu zdawałem sobie sprawę, że są poważne przesłanki, by uważać, że "Byłem Ketmanem" nie jest szczerą spowiedzią, to nich mi "ludzie gazety" nie opowiadają, że w tej materii oświeciło ich dopiero "Trzech kumpli". Rozumiem - "wciskanie kitu", ale niechże to będzie kit lepszej jakości! Skoro więc sprawa Wałęsy jest nową sprawą Dreyfusa, to ja zabawie się w nowego Zolę i będę oskarżał. Oskarżam „ludzi gazety” o wciskanie publiczności łgarstw obrażających inteligencję osobnika choć średnio rozgarniętego. Wołam więc wielkim głosem: Jarosławie Kurski, Ewo Milewicz, Piotrze Pacewiczu, Heleno Łuczywo, Piotrze Stasiński, Pawle Wroński, Adamie Michniku i ty Lesławie Maleszko, pod jakimkolwiek pseudonimem będziesz teraz w „GW” pisywał. Nie idźcie tą drogą! Kłamcie inteligentnie!
A Bronisławowi Wildsteinowi winszują kampanii reklamowej „Doliny nicości” robionej za friko przez obóz III RP...
Inne tematy w dziale Polityka