tad9 tad9
96
BLOG

rewolucja za publiczny grosz...

tad9 tad9 Kultura Obserwuj notkę 12

    Wolność słowa - zasadniczo rzecz biorąc - istniała zawsze, miewała jednak różne konsekwencje. Zdarzało się, że za pewnego rodzaju ekspresje można było stracić język (jeśli nie coś cenniejszego). Że sprawa była poważna - pokazują liczne przykłady z historii. By daleko nie szukać - Waldemar Łysiak we "Francuskiej Ścieżce" podaje w jaki sposób za wolność słowa zapłacił Jakob Gundling, błazen Fryderyka Wilhelma I. Co takiego palnął Gundling nie wiem, ale musiał to być niezły żart, skoro Fryderyk Filhelm tak mocno błazna docenił. Otóż,... "mianował go baronem i prezydentem Pruskiej Akademii Nauk, odział w cyrkowy strój i perukę z koziej sierści, po czym rozkazywał mu całować identycznie ubraną małpę, którą zwał synem Gundlinga, na koniec zaś przypalał błaznowi pośladki rozpalonymi do czerwoności patelniami. Kiedy skatowany Gundling zmarł, król polecił wepchnąć zwłoki do beczki z winem i tak pochować". A działo się to w epoce tak zwanego "oświecenia". Wobec podobnych hec, nie dziwi, że dawni bojownicy o wolność słowa domagali się przede wszystkim bezkarności. Dajcie nam się wygadać bez bicia, a będziemy szczęśliwi - mówili. Ale jakiś czas temu dokonało się w tej materii osobliwe przesunięcie: współcześni wolnomyśliciele i obrazoburcy przede wszystkim chcą dotacji. Jak bowiem brutalnie (acz szczerze) ujął to na łamach „Respubliki” Kuba Szreder „kultura niezależna jest uzależniona od publicznego finansowania” (sic!!!).  Publiczność powinna więc już nie tylko powstrzymać się od pobicia odważnego artysty, ale jeszcze ma mu dopłacić do sztuki. W przeciwnym bowiem razie - artysta i jego przyjaciele krzyczą w niebogłosy, że w kraju szaleje cenzura.

    Przykład tej taktyki przynosi sobotnia „GW”, w której znajdujemy artykuł Joanny Derkaczew pt. „Tak cenzuruje się teatr”. Biorę i czytam: w Jeleniej Górze radni zmienili statut miejscowego teatru, a do tego tak ustalono kryteria konkursu na jego dyrektora, że na stanowisko nie ma szans dotychczasowy dyrektor – Wojciech Klemm. Gdzie tu „cenzura”? Otóż, zdaniem autorki artykułu cenzura polega na tym, że władze miasta chcą się Klemma pozbyć, a to dlatego, że nie odpowiada im jego „linia programowa”. Bo, co prawda za dyrektorowania Klemma   frekwencja spadała, ale za to teatr włączał się „w nurt globalnych dyskusji politycznych i artystycznych”.  I to właśnie było rajcom nie w smak. Jelenia Góra to zresztą żaden wyjątek. Odważni dyrektorzy teatrów są ponoć prześladowani jak kraj długi i szeroki, a  męczeństwo  owych bojowników sztuki w syntetycznym skrócie opisał Roman Pawłowski. I tak: w Gdańsku radni mieli pretensje do Macieja Nowaka o zadłużenie teatru na milion, w Legnicy brużdżono Jackowi Głombowi w związku z jakimiś długami z lat 90-tych ubiegłego wieku, we Wrocławiu zarzucali Krzysztofowi Mieszkowskiemu straty w wysokości 1,4 miliona (globalne dyskusje polityczne i artystyczne są widać kosztowne). Pawłowski uważa te zarzuty za dęte, choć przyznaje, że „niektórzy w niefrasobliwy sposób przekraczali budżety licząc na zwiększenie dotacji”. Więc, niby zadłużali, ale – zaznacza Pawłowski – „główna odpowiedzialność spada na lokalnych polityków i urzędników”. Politycy i urzędnicy chcą bowiem mieszczańskiej rozrywki podczas gdy teatr ma raczej modernizować drogą podejmowania ryzykownych tematów i formalnych eksperymentów. Zamiast więc gadać, że „artyści mogą sobie eksperymentować na własny koszt” politycy i urzędnicy winni raczej chronić zjawiska  niekomercyjne, trudne i wymagające, przy tym chronić znaczy tu tyle co – płacić. Tyle Pawłowski, rzućmy teraz okiem na te „ryzykowne tematy” i „nowe formy”.

    O ryzyku nie mówmy. Żaden ze współczesnych "artystów krytycznych" nie ryzykuje ani procenta tego, co wisiało nad - powiedzmy - dworskim błaznem jeszcze nie tak znów dawno temu. A jeśli chodzi o sięganie po osobliwe środki wyrazu... No cóż, i dawniej nie brakowało artystów radykalnych pod tym względem. Oto, gdy w roku 1549 Filip II odwiedził Brukselę powitano go koncertem na "kocich organach". Instrument ten składał się ze skrzynki do której wkładano koty o różnej barwie głosu, a koncertowało się na nim pociągając zwierzęta za ogony (Filipa zachwycił ponoć zestaw kocich głosów "od altu do basu"). I co? Minęło parę setek lat, a wyczynu  brukselskich muzykantów nikt nie przebił (no - może poza pewnym akcjonistą, który, zdaje się, popełnił samobójstwo dla efektu). Tak więc, na pomysły taplających się w różnych wydzielinach współczesnych artystów patrzę z przekąsem. Nie takie rzeczy świat widywał. Ale doceniam przedsiębiorczość. Lenin się mylił. To nie burżuje sprzedadzą rewolucjonistom sznur, na którym ci ostatni ich powieszą. To rewolucjoniści sprzedają rewolucję burżujom. I drogo sobie liczą. Chociaż może trudno mówić tu o sprzedawaniu czegokolwiek burżuazji, skoro za towar płaci podatnik... Jest to świetny sposób na życie, w związku z czym mam zamiar wysłać do magistratu informację o uruchomieniu przeze mnie w mieszkaniu klubu artystyczno-dyskusyjnego "Czerwona Oberża". Plany klubu: we wtorki - od 17 do 19 - będę inscenizował fragmenty dzieł Sławoja Žižka (rodzaj zaangażowanych monodramów), w czwartki - między 20 a 22 - zapraszam na debaty (temat pierwszej: mechanizmy wykluczenia w epoce późnego kapitalizmu). W piątek - klimaty żydowskie (kończymy - rzecz jasna - przed Szabasem, więc nie podaję dokładnego rozkładu spotkań, póki nie sprawię sobie kalendarza księżycowego). A do tego w klubie będzie się organizować wystawy sztuki nowoczesnej. Mam już nawet pomysły na kilka instalacji (np. trumna stylizowana na kobiece przyrodzenie, tytuł: "Powrót do punktu wyjścia", albo kilka zebranych z poboczy rozjechanych jeży, tytuł: "System nas miażdży, kiedy my zmiażdżymy system?"). Jeśli to nie jest podłączanie się pod globalne dyskusje polityczne i artystyczne to co nim jest? Wstęp do "Czerwonej Oberży" będzie wolny (tylko ubikacja płatna - 2 złote), jasne więc, że liczę na dotację od władz miasta. A jeśli władze zechcą mnie cenzurować i dotacji odmówią - niech się nimi zajmie "Gazeta Wyborcza", "Krytyka Polityczna", "Nigdy Więcej", "Otwarta Rzeczpospolita", i "Bracia Przymierza"... Żarty się skończyły, rewolucja (artystyczna) u bram...  
 

tad9
O mnie tad9

href="http://radiopl.pl">

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Kultura