piko piko
229
BLOG

Dekadencja a co potem?

piko piko Społeczeństwo Obserwuj notkę 20

Na stronie https://wtowarzystwie.pl/ jest dobry tekst Dominika Liszkowskiego:  Polska Wenezuelą Europy?

Zawiera prostą i logiczną ocenę społecznych postaw w III RP z którą się zgadzam i która się potwierdza na przykład rozmawiając z przysłowiowym Kowalskim, czy czytając komentarze w sieci.

Polecam ten tekst jak i inne z tej strony.
------------------------------------------------------------------------
Zasadniczym problemem III RP i systemu, w którym żyjemy jest to, że system ten zatracił zdolność do samoreformowania się. Oznacza to, że niewykonalne stało się przeprowadzenie reform, które usprawniałyby funkcjonowanie dysfunkcyjnego państwa.

Powyżej wspomniany fundamentalny problem, z jakim mierzy się dziś państwo, bierze się przede wszystkim z tego, że system polityczny III RP służy w pierwszej kolejności jako narzędzie realizacji interesów określonych partii – tych partii, które w danym momencie rządzą. Mamy więc do czynienia z państwem, w którym nadrzędnym interesem względem interesu narodowego jest interes partyjny. Nierozwiązywalna wadliwość systemu polega na tym, że bez względu na to czy rządzi jedna, czy druga formacja, nie ma to tak naprawdę znaczenia, gdyż PiS, PO czy jakakolwiek inna partia, która dojdzie w tym systemie do władzy, będzie realizować tylko i wyłącznie swój własny, partykularny interes.

Partiokracja jako źródło kryzysu


Jedyną możliwością realizacji przez partię rządzącą w obecnych uwarunkowaniach interesu narodowego jest sytuacja, w której z jakiegoś powodu interes ten będzie zbieżny z interesem danej partii. Przykładowo mogłoby się to wydarzyć, gdyby dana partia, nie chcąc utracić pewnych kompetencji przynależnych rządowi państwowemu czy też możliwości wpływu na sterowanie państwem w konkretnym obszarze, postanowiłaby blokować zewnętrzne próby zagarnięcia takich kompetencji przez instytucje ponadnarodowe.

Podobnie rzecz ma się z szeroko rozumianym interesem społecznym, a właściwie interesem poszczególnych grup społecznych, przy okazji zagadnień pomniejszych, niekoniecznie wagi państwowej i ustrojowej. W tym obszarze także można liczyć na działanie władzy jedynie w sytuacji, w której widzi ona swój własny interes w realizacji interesu społecznego, co wiąże się z oczekiwaniem ze strony partii korzyści własnych, a nie chęcią poprawy warunków funkcjonowania społeczeństwa. Tak oto partia rządząca może zrobić coś, co będzie dla ogółu lub części społeczeństwa korzystne, ale tylko i wyłącznie wtedy, gdy będzie to opłacalne z punktu widzenia partii, czyli będzie wiązało się z zaspokojeniem oczekiwań własnego elektoratu lub możliwością zaskarbienia sobie sympatii danej grupy społecznej. Dokładnie w taki oto sposób PiS „dbał” o emerytów, wiedząc, że stanowią oni wielomilionową grupę potencjalnych wyborców. Skąd wiemy, że w działaniu PiS chodziło tylko i wyłącznie o własny, a nie o społeczny interes? Gdyby chodziło o interes ludzi, zamiast uruchamiać propagandowy system kosztownego rozdawnictwa, zwyczajnie zniesiono by lub znacząco zmniejszono opodatkowanie emerytur. Takie rozwiązanie, o wiele korzystniejsze dla przeciętnego emeryta oraz tych, którzy na emeryturze wkrótce się znajdą, nie byłoby jednak tak efektowne, jak wpływające jednorazowo do portfela zastrzyki pieniędzy, bezczelnie do tego nazwane przez propagandę od imienia prezesa partii rządzącej, jak gdyby pieniądze te pochodziły z jego własnej kieszeni.

Jednakże sytuacje, w których interes partyjny pokrywa się z interesem społecznym są na ogół rzadkie, a wynika to z banalnej przyczyny – społeczeństwo nie posiada dzisiaj świadomości tego co faktycznie jest w jego interesie. Społeczeństwo nie wie czego chce i co jest mu potrzebne, i w dalszym ciągu nie rozumie, że wiele z popieranych przez nie postulatów jest szkodliwych zarówno dla niego samego, jak i dla państwa. Postawa ta uwidacznia się szczególnie u tej części społeczeństwa, która bezrefleksyjnie ulega propagandzie mediów głównego ścieku (częstokroć zagranicznych, realizujących na terytorium RP obcy interes) – propagandzie antypolskiej i antycywilizacyjnej. Na skutek tego społeczeństwo samo zaczyna domagać się realizacji postulatów jednoznacznie destrukcyjnych, będąc jednocześnie przekonanym o swojej wspaniałomyślności, nieomylności i patriotyzmie.

Społeczeństwo, które nie rozumie tego, jakie zagadnienia są z punktu widzenia państwa istotne, a jakie nie mają żadnego znaczenia, wpada w pułapkę zastawioną na nie przez dominujące siły polityczne, które kwestiom obłożonym ogromnym ładunkiem emocjonalnym, lecz w rzeczywistości kompletnie nieistotnym, nadają szczególną wagę i powodują skupienie się na nich niemalże całej opinii publicznej. Tak oto kwestia bezpieczeństwa narodowego, która powinna być dla nas wszystkich absolutnym priorytetem, spychana jest na margines, podczas gdy miliony przed telewizorami pasjonują się oblężeniem tej czy innej telewizji, przez tych czy innych aparatczyków, co z punktu widzenia państwa ma znaczenie zerowe. Tak oto zamiast dążenia do usprawnienia funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości zarzucono dyskusje o jakichkolwiek rzeczywistych reformach systemowych, gdyż jedynym co liczy się w sporze politycznym w tej sprawie, jest to czy w tej, czy innej instytucji zasiądzie sędzia sympatyzujący z tą, czy inną partią. Tak oto kwestia fundamentalna dla przyszłości polskiego państwa, jaką jest budowanie siły ekonomicznej w oparciu o małych i średnich polskich przedsiębiorców pozostaje kompletnie niedostrzegana i niezrozumiana, podczas gdy wszyscy pasjonują się tym, komu władza zabierze, a komu wręczy sowite dotacje – z naszych zresztą pieniędzy, czego wielu też niestety nie potrafi pojąć.

Więcej o patologiach współczesnej demokracji w tekście: Homo debilis w służbie idiokracji

Społeczna infantylizacja


System III RP to system, którego beneficjentami są przede wszystkim partie polityczne. Nie możemy w dalszym ciągu liczyć na to, że III RP zmieni się sama z siebie. Aby III RP zmieniła się, musi dojść do kryzysu, przesilenia, które wymusi polityczne i systemowe reformy na tejże pseudoelicie, która aktualnie ma państwo w rękach, albo nowej elicie, która przyjdzie w miejsce tych ludzi. Być może znajdujemy się w przededniu tego przesilenia, a być może agonia ta potrwa jeszcze dobrych kilka lub kilkanaście lat.

W jaki sposób ludzie spoza tego układu, który od ponad 30 lat trzyma Polskę w garści, mogą przeniknąć w system niczym koń trojański? Podstawowym kierunkiem działania powinna być dzisiaj działalność o charakterze społecznym. Świadoma część społeczeństwa powinna działać w taki sposób, aby stworzyć solidne bazy pod ewentualny ruch polityczny. Taka strategia działania powinna uwzględniać przede wszystkim różnego rodzaju inicjatywy o charakterze lokalnym. Te inicjatywy o charakterze lokalnym powinny ze sobą współpracować ściśle, nakreślać wspólne cele, tworzyć programy i strategie współdziałania. Dopiero w momencie, w którym zaistniałaby realna szansa na zdobycie wpływu politycznego, należałoby zorganizować ruch polityczny na fundamentach ustanowionych przez ruch społeczny.

Nie ma innej drogi, co pokazuje dobitnie ostatnie 30 lat i wszystkie spektakularne porażki sił „antysystemowych” na scenie politycznej.

Za każdym razem, gdy pojawiają się zalążki jakiegoś ruchu społecznego, dochodzi do tego, że ruch ten niemalże natychmiastowo przekształcany jest w siłę polityczną i w bardzo krótkim czasie zużywa się, gdyż wszystkie tego typu ruchy, które powstawały na bazie pospolitego ruszenia, nie mają trwałych podstaw, nie mają wystarczająco silnych i skonsolidowanych struktur. Powoduje to, że ruchy te w momencie pierwszej możliwej porażki zazwyczaj idą w rozsypkę albo schodzą na totalny margines i pozostają na tym marginesie przez resztę swojego istnienia. Istnieje w tym momencie niezliczona ilość partii w Polsce, które nie odgrywają i nie będą odgrywać żadnej roli. Istnieją one tylko po to, by ktoś w tych partiach mógł być prezesem i czerpać wynikające z tego korzyści. Natomiast z punktu widzenia społecznego, istnienie tych bytów politycznych, które odgrywają rolę niedostrzegalnego marginesu, nie ma żadnego sensu ani znaczenia.

Czytaj także: Jakich ludzi unikać. Osobowość ego/emo i teoria sera

System III RP – jak już wspominałem – zatracił zdolność samoreformowania się. Jest to związane także z tym jaką mentalnością przesiąknęło społeczeństwo. Społeczeństwo III RP jest społeczeństwem, które z punktu widzenia politycznego, z punktu widzenia zdolności do realistycznej oceny politycznej sytuacji, jest społeczeństwem skrajnie infantylnym.

Po pierwsze nie potrafi ono zidentyfikować, jakie działania polityczne są dziś w jego interesie.
Po drugie popiera postulaty, które są szkodliwe dla państwa i ludzi, którzy te postulaty popierają.
Po trzecie jest społeczeństwem biernym, które całość władzy oddaje w ręce polityków.
Po czwarte nie potrafi wyciągać żadnych wniosków z historii.

Ludzie dają się nabierać na kłamstwa polityków, wierzą w opowiadane im bzdury, a to skutkuje tym, że po latach wybiera się w wyborach partie, które rządziły źle lub nieudolnie, mając niepopartą niczym poza obłudnymi obietnicami liderów politycznych nadzieję na to, że coś się zmieni. W jaki sposób tak naiwnie postępujące społeczeństwo może na jakiejkolwiek władzy wymóc jakiekolwiek zmiany, jeśli wybierając ponownie partie, które rządziły fatalnie, mówi im w ten sposób, że całkowicie akceptuje tak nieudolny styl rządzenia? I nie chodzi tutaj jedynie o ostatnie wybory, bo tego typu zjawiska w polskiej polityce miały miejsce cyklicznie po roku 1989.

To, co się z tym wiąże to powszechnie panujące przekonanie o tym, że niczego nie da się zrobić. Jest to przekonanie szczególnie obecne wśród pokolenia „Solidarności”, czy też mówiąc bardziej ogólnie pokoleń wychowanych w PRL. Z czego to wynika? Zapewne ze sceptycznego nastawienia do rzeczywistości i wniosków z obserwacji tejże rzeczywistości przez wiele dekad, co uzmysłowiło ludziom, że problemy istniejące aktualnie, istniały tak naprawdę od zawsze i nigdy nie znalazł się nikt, kto mógłby je rozwiązać. Natomiast przesiąknięcie przez społeczeństwo tym sposobem myślenia uruchamia mechanizm społecznej bierności i powoduje, że ludzie nie widzą sensu działania, ponieważ uznają je za stratę czasu. Jeżeli społeczeństwo przesiąka tego typu myśleniem, staje się całkowicie niewydolne i nieefektywne, a co za tym idzie, państwo też staje się niewydolne i nieefektywne. Jest to pewnego rodzaju błędne koło. Jest to pułapka, z której nie wyjdziemy ot tak, gdyż nie da się zmienić mentalności społeczeństwa w swojej masie. Da się natomiast wpłynąć na mentalność tej grupy ludzi, której chce się coś robić. Ta grupa ludzi musi się zorganizować, zrozumieć jakie są jej cele oraz zrozumieć, w jaki sposób działać, by osiągnąć te cele.

Podsumowując: III RP jest państwem, które zmierza ku kompletnemu zastojowi, a w zasadzie już jest w stanie zastoju. Kiedy dodamy do tego katastrofę demograficzną, zapaść społeczno-kulturową postępująca na skutek kryzysu rodziny oraz wartości, a także narastającą w lawinowym tempie anarchizację prawną, wystarczy już tylko stagnacja ekonomiczna, abyśmy stali się państwem upadłym – Wenezuelą Europy. Nie wystarczy dzisiaj myśleć o tym, jak temu zapobiec. Należy przede wszystkim myśleć o tym, co zrobić, aby odbudować to wszystko z gruzów w momencie, w którym nastąpi śmierć kliniczna państwa polskiego, nieuchronna na skutek wszystkich skumulowanych i nawarstwiających się problemów, których nikt nie ma woli dzisiaj rozwiązywać i których nikt nie będzie już rozwiązywał oraz dysfunkcji tych wszystkich niewydolnych systemów, poczynając od emerytalnego, a na zdrowotnym kończąc. Równoległa kumulacja pomniejszych kryzysów spowoduje kryzys generalny, a na to wszystko nakłada się rozpalana przez polityczny duopol nienawistna plemienność, która w momencie kryzysowym może zdecydowanie eskalować i przybrać wymiar fizycznej agresji dwóch sfanatyzowanych plemion. Rzeczpospolita jest dzisiaj jak człowiek śmiertelnie chory, który wypiera fakt o swojej chorobie i zamiast się leczyć, woli chodzić na uczty i bale. Cała nadzieja w tym, że właśnie na skutek kryzysu przyjdzie pewnego rodzaju otrzeźwienie. Aktualnie jesteśmy jeszcze na etapie, na którym „polewamy się szampanem”, a wszystkich zadowalają polityczne obietnice chleba i igrzysk. Jakkolwiek w pewnym momencie chleb może się skończyć, a igrzyska mogą zmienić swoje oblicze. Wówczas otworzy się okno możliwości, które otwiera się raz na kilkadziesiąt lat.

---------------------------------

Społeczeństwa nie wymieni się na inne a obecne jest bardzo zgangrenowane, co gorsza dotyczy to również młodych.

Co robić?
Tworzenie jakiś lokalnych przyczółków normalności jak widać nie wiele a w zasadzie nic nie daje.

Z historycznego punktu widzenia, to co jest obecnie musi upaść, przyjdą barbarzyńcy i wówczas może na zgliszczach coś sensownego wyrośnie.








piko
O mnie piko

Jaki jestem? Normalny - tak sądzę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo