Pinkpanther II Pinkpanther II
896
BLOG

Zanim zacznie się VAT TV SHOW przygotujmy się odświeżając sobie kulisy afery FOZZ

Pinkpanther II Pinkpanther II Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Poniżej przedruk opracowania Daniela Wicentego z Instytutu Socjologii UMK pt.:


"Afera FOZZ jako modelowy przykład funkcjonowania zakulisowych wymiarów transformacji ustrojowej w Polsce"


 https://jozefdarski.pl/6946-afera-fozz-jako-modelowy-przyklad-funkcjonowania-zakulisowych-wymiarow-transformacji-ustrojowej


 

Afera FOZZ jest reprezentatywna dla powstania istotnej części nowego polskiego kapitału.

Wildstein 1995

 

Motto tego studium przypadku można zinterpretować następująco: afera FOZZ to istotny wymiar transformacji systemowej, co najmniej współ-determinujący niektóre sfery życia publicznego (por. Przystawa 1994). Pokażemy, że znaczenie afery FOZZ dla dynamiki przemian roku 1989 rozgrywa się na wielu planach i jak zobaczymy, o szerokim zasięgu tej afery mogą świadczyć nakładające się nań zjawiska takie jak:

            - geneza polskiego kapitalizmu;

            - miejsce i rola służb specjalnych w procesie transformacji oraz życiu gospodarczym, politycznym i medialnym Polski po 1989 roku;

            - kryzys polskiego wymiaru sprawiedliwości;

            - powstanie i rozrost nieformalnych powiązań pomiędzy polityką a biznesem.

W tym sensie będziemy traktować aferę FOZZ nie tylko jako „matkę afer”, największą i najsłynniejszą ujawnioną aferę III RP[1], lecz również jako swoisty model nielegalnego transferu majątku publicznego w prywatne ręce, pokazujący, jakie należy przedsięwziąć środki, aby transfer taki był skuteczny oraz bezkarny. Aferę FOZZ można zinterpretować jako modelową również w tym sensie, że analiza maszynerii FOZZ daje jedną z możliwych odpowiedzi na pytanie o początki polskiej elity biznesu.

Źródła informacji

Least but not last wybraliśmy przypadek afery FOZZ również z tego względu, iż dysponujemy dość bogatymi źródłami prasowymi. Bibliografia, którą umieściliśmy w Aneksie 3, liczy ponad dwieście artykułów i notek prasowych. Świadomie ograniczyliśmy selekcję tytułów prasowych do jednej bardzo prostej zasady – interesowały nas wszelkie wzmianki, jaki ukazały się na łamach polskiej prasy ostatnich lat. Z kilku względów - przede wszystkim dlatego, iż nie sposób zbudować sobie w miarę całościowej wizji afery FOZZ ograniczając się do analizy kilku dzienników i tygodników o zasięgu ogólnokrajowym, nawet jeśli są one powszechnie uznawane za dość wiarygodne (np. Polityka, Wprost, Gazeta Wyborcza czy Rzeczpospolita). Sporo cennych tropów odnaleźć można w lokalnych (np. Gazeta Wrocławska) lub niskonakładowych tytułach (nieistniejące już Spotkania czy Nowy Świat). Poza tym konkretne tytuły prasowe okazywały zmienne zainteresowanie tematem, a ich postawa względem FOZZ ewoluowała[2]. Oczywiście rzetelność nie pozwalała nam na pominięcie tych tytułów, które konsekwentnie zaprzeczały istnieniu czegoś takiego jak „afera FOZZ” (przede wszystkim Nie). Oprócz tego przypomnijmy, że sprawa FOZZ była w mniejszym lub większym stopniu przedmiotem trzech książek – Via bank i FOZZ autorstwa Mirosława Dakowskiego i Jerzego Przystawy (1992), Po drugiej stronie lustracji napisanej wspólnie przez Janusza Heathcliffa Iwanowskiego Pineiro i Jakuba Kopcia (2000) oraz Trzeci akt dramatu[3] autorstwa Janusza Heathcliffa Iwanowskiego Pineiro (2002). Wykaz wszystkich przeanalizowanych tekstów dotyczących FOZZ znajduje się w Aneksie 3 (212 pozycji), w niniejszym case study odwołujemy się do niemal stu z nich.

            Jeśli chodzi o dyskurs socjologiczny, to nasza analiza wykazała, że w okresie 1989 - 2000 nie opublikowano ani jednego artykułu poświęconego w całości aferze FOZZ lub zwracającego na tą aferę bliższą uwagę. Afera FOZZ stała się przedmiotem case study w książce Marii Łoś i Andrzeja Zybertowicza Privatizing the Police State (2000: 165-8). Sporadycznie będziemy się odwoływać do pewnych treści tej książki, jak również do hipotez i spostrzeżeń innych badaczy społecznych.

Krótka historia FOZZ

Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego miał dwie fazy istnienia. Tzw. stary FOZZ powstał na mocy ustawy z dnia 23 grudnia 1985 roku (Dz. U. nr 59, poz. 296) i początkowo działał jako agenda resortu finansów, bez osobowości prawnej. O tej fazie wiadomo bardzo niewiele. W książce Via bank i FOZZ zamieszczony jest fragment artykułu autorstwa Tomasza Sakiewicza, opublikowanego w Nowym Świecie 6 lutego 1992 roku (zob. Dakowski i Przystawa 1992: 126-7). Dowiedzieć się stamtąd możemy, skąd pochodziły środki finansowe starego FOZZ. Były to m.in. pieniądze pobierane od przedsiębiorstw państwowych (ok. 2 % wartości ich obrotów), dotacje budżetu państwa oraz dewizy pochodzące z zagranicznych pożyczek (zob. również Smolińska-Borecka 1994: 17[4]). Wg szacunków (autor nie mówi, na jakiej podstawie i przez kogo poczynionych) stary FOZZ mógł operować rocznie kwotami z przedziału 4-5 mld dolarów. Prawdopodobnie oprócz celów określanych ustawą (obsługa długu zagranicznego) stary FOZZ pełnił też inne funkcje – Sakiewicz wspomina o dotowaniu budowy gazociągu w ZSRR, w jednej z notek prasowych przeczytać możemy, że stary FOZZ obsługiwał inwestycje Polski na Wschodzie (zob. ira 1992: 2). Podkreślmy, że są to informacje o trudne (czy wręcz niemożliwe) do zweryfikowania, a zatem ich wiarygodność stoi pod znakiem zapytania.

            Zasadniczym przedmiotem naszej analizy będzie druga faza istnienia FOZZ. Mocą ustawy z dnia 15 lutego 1989 roku (Dz. U. nr 6, poz. 31, zmiana ustawy Dz. U. nr 64, poz. 389, art. 5) FOZZ został powołany jako jeden z państwowych funduszy celowych. FOZZ posiadał osobowość prawną, organami funduszu była Rada Nadzorcza (gdzie zasiadali przede wszystkim ówcześni wysocy urzędnicy Ministerstwa Finansów) oraz dyrektor generalny. Ustawa stanowiła m.in., że zasadniczymi zadaniami funduszu było gospodarowanie wydzielonym i nabytym mieniem stanowiącym własność skarbu państwa, gromadzenie środków finansowych przeznaczonych na obsługę zadłużenia zagranicznego, prowadzenie księgi zobowiązań i należności z tytułu kredytów i gwarancji państwowych, jak również spłacanie oprocentowania i rat polskiego zadłużenia zagranicznego. Dotacje z budżetu państwa w latach 1989-90 wyniosły 9,8 bln starych zł. W rzeczywistości fundusz miał zajmować się potajemnym wykupywaniem na rynku wtórnym zagranicznego długu Polski za pomocą podstawionych podmiotów. Ponieważ wiarygodność Polski jako państwa była wtedy mocno ograniczona na arenie międzynarodowej, cena polskiego długu na rynku wtórnym była średnio czterokrotnie niższa od nominalnej, w różnych okresach wahała się od 12 do 45 centów za dolara (zob. Pazurski 2000: 67; P. K. 1992; Smolińska-Borecka 1994: 17). W świetle ówczesnego prawa międzynarodowego była to działalność nielegalna. Mocą ustawy z 14 grudnia 1990 roku (Dz. U. nr 89, poz. 517, art. 5, pkt. 4) FOZZ został rozwiązany, rozpoczęcie likwidacji to styczeń 1991 roku. 7 maja 1991 roku zostało wszczęte śledztwo przez Prokuraturę Wojewódzką w Warszawie w sprawie zagarnięcia z funduszu znacznych środków, śledztwo skończyło się w lutym 1993 roku. Skierowano do sądu akt oskarżenia, obejmujący m.in. trzech byłych członków Rady Nadzorczej[5] i byłego dyrektora generalnego, zarzucający im marnotrawstwo ok. 1 bln starych zł (wg kursu walut z dn. 31.12.1995 – 3,5 bln starych zł). We wrześniu 1993 roku sąd odesłał akta prokuraturze z zaleceniem powołania innych biegłych w celu weryfikacji oszacowanych strat oraz prowadzenia dalszego śledztwa.. Nowy akt oskarżenia skierowano do sądu w styczniu 1998 roku, nie obejmował niektórych wcześniej oskarżonych osób. Straty, jakie poniósł skarb państwa w wyniku afery oszacowano na 354 mln zł. Ponad połowa operacji prowadzonych w ramach FOZZ przyniosła straty. Biegli ustalili również, że gdyby FOZZ służył wyłącznie skupowaniu długu Polski na rynkach wtórnych, to powinien on skupić 3 razy większą sumę niż od rzeczywiście skupionej. Pierwsza rozprawa odbyła się w grudniu 2000 roku, proces trwał do października 2001 roku, kiedy to został zdjęty z wokandy, ponieważ prowadząca sprawę sędzia Barbara Piwnik objęła funkcję ministra sprawiedliwości. Wyznaczono następcę (sędzia Andrzej Kryże), proces ponownie rozpoczął się 30 września 2002 roku i jeszcze nie zakończył się (stan z maja 2004).

Jaki był cel FOZZ?

Wydaje się nam, że oprócz potajemnego skupywania polskiego długu na rynkach wtórnych (działalność nielegalna świetle ówczesnego prawa międzynarodowego) istotną część działań FOZZ stanowiły operacje mające na celu wyprowadzenie spod kontroli państwa sporej części majątku publicznego (por. Łoś 2003). W tym sensie nie zgadzamy się z często przywoływaną opinią, że afera FOZZ była produktem ubocznym przemian ustrojowych[6] czy niezamierzonym skutkiem chaosu instytucjonalnego, który towarzyszył przełomowi roku 1989. Słuszność naszego stanowiska zdaje się potwierdzać kilka faktów:

stopień skomplikowania transakcji finansowych pomiędzy różnymi podmiotami krajowymi i zagranicznymi związanymi z FOZZ świadczy raczej o istnieniu starannie opracowanego planu niż o działaniach ad hoc, zaimprowizowanych w sytuacji nadarzającej się okazji (Smolińska-Borecka 1994: 16). Celowość tej złożoności prawdopodobnie była dwojaka. Po pierwsze, sieć powiązań, licząca ponad sto różnych podmiotów gospodarczych (polskie i zagraniczne banki, polskie i zagraniczne spółki, część z nich fikcyjna), dzięki której dokonywano tysiące operacji, tylko w pewnej części służyła skupywaniu polskiego długu. Przede wszystkim umożliwiła wyprowadzenie z FOZZ pieniędzy (Jakimczyk 2003a; Kania 2001; Krasnowska 2000; Pytlakowski 2000). Po drugie złożoność ta tworzyła pewien rodzaj zasłony dymnej, zacierającej ślady operacji[7];

liczne transakcje FOZZ przeprowadzone zostały w stosunkowo krótkim przedziale czasowym. Tu znowu w sposób uprawomocniony możemy domniemywać, że nie byłoby to możliwe bez uprzednich planistyczno-logistycznych posunięć (zob. Smolińska-Borecka 1994).

 

Kim są aktorzy odpowiedzialni za aferę FOZZ?

Identyfikacja aktorów odpowiedzialnych za aferę FOZZ jest w niemałym stopniu zadaniem spekulatywnym. Akt oskarżenia nie jest najlepszym tropem, gdyż w naszym mniemaniu obejmuje raczej wykonawców, a nie mocodawców. Dlatego dokonać możemy jedynie logicznej rekonstrukcji faktów w oparciu o pewne założenia.

            Próbę określenia aktorów stojących za aferą FOZZ możemy zacząć od postawienia najbardziej zasadniczego pytania – qui prodest? Zanim na nie odpowiemy, musimy przedstawić następujące założenie: elity partyjne PRL w sporej mierze zdołały zreprodukować własny status po roku 1989[8]. Wydaje się nam, że reprodukcja ta była możliwa m.in. dzięki pozyskaniu środków z FOZZ[9]:

jak zobaczymy w dalszej części studium, beneficjantami FOZZ stały się przede wszystkim spółki związane z byłymi działaczami PZPR;

ustawa powołująca FOZZ została uchwalona w tydzień po rozpoczęciu rozmów Okrągłego Stołu (15 lutego 1989 roku). Część elity komunistycznej, która była odpowiedzialna za zainicjowanie i przebieg negocjacji ze stroną opozycyjną, była zapewne świadoma, że reguły gry dotyczące gospodarki i polityki zostaną w sposób znaczący przedefiniowane. Przedefiniowaniu miały ulec również warunki określające podtrzymanie pozycji elitarnej. Jednym z takich warunków (nazwać je można brzegowymi) była m.in. kwestia pozyskania źródeł finansowania różnych przedsięwzięć, np. wydawania własnej gazety w warunkach nie-monopolistycznej gry politycznej;

zeznania głównego oskarżonego z listopada 2003 roku, Grzegorza Żemka, świadczą jednoznacznie o zaangażowaniu wysokich rangą członków PZPR na etapie tworzenia ustawy o FOZZ: „Według Żemka projekt ustawy o FOZZ (…) przygotowywano m.in. podczas dyskrecjonalnych narad w zakonspirowanych lokalach. Uczestniczyli w nim oficerowie i współpracownicy służb, wysocy urzędnicy Ministerstwa Finansów oraz KC PZPR” (Ordyński 2003f).

Tu postawmy drugie pytanie – kto mógł „zaprogramować” FOZZ w ten sposób, tak by mógł on stać się narzędziem pozyskiwania środków finansowych? Aby odpowiedzieć na nie, musimy przedstawić kolejne założenie, brzmiące: Polska w latach 80-tych miała istotne cechy państwa policyjnego[10], a zasoby tego państwa uległy częściowej prywatyzacji[11]. Ponadto kontekst transformacji wytworzył sytuację, w której zasoby te mogły być łatwo konwertowane na inne zasoby[12], jak również wspomagać nielegalne operacje (por. Williams 2000: 7). Dysponentami tych zasobami państwa policyjnego zostali m.in. byli funkcjonariusze służb specjalnych PRL. W tym sensie możemy powiedzieć, że afera FOZZ nie mogła zostać zainicjowana (a później kontrolowana) bez udziału służb specjalnych PRL (przede wszystkim wywiadu wojskowego i cywilnego), gdyż to właśnie one dzięki procesowi prywatyzacji zasobów państwa policyjnego dysponowały zasobami przydatnymi do zaprojektowania i wykonania tak złożonej operacji (zob. Łoś i Zybertowicz 2000: 55-6). Taką hipotezę potwierdzają również zeznania Żemka (zob. Ordyński 2003f; LIN 2001). Niezależnie od tego o obecności służb specjalnych w aferze FOZZ świadczy kilka faktów. Przede wszystkim w trakcie ponownie rozpoczętego procesu (pod przewodnictwem sędziego Kryże) główny oskarżony, Grzegorz Żemek, przyznał się do współpracy z wywiadem wojskowym (zob. Walentek 2002). Wątek tajnych służb wielokrotnie przewijał się w czasie wcześniejszych rozpraw (pod przewodnictwem sędzi Piwnik) podczas przesłuchań świadków (zob. Domagalski 2001, 2001d). Oto inne tropy prowadzące ku środowiskom służb specjalnych:

niepoślednia rola w nielegalnych operacjach FOZZ odegrana przez byłych i obecnych oficerów wywiadu wojskowego (Pietrzak 2001: 18; Krasucki 2001: 15; por. Pineiro 2002);

elementy biografii zawodowej dwóch oskarżonych w procesie FOZZ - Janiny Chim (zastępcy dyrektora generalnego) i Dariusza Przywieczerskiego (ówczesnego prezesa spółki „Universal”). Przez długi czas pracowali na placówkach zagranicznych, (byli pracownikami Centrali Handlu Zagranicznego „Paged”, ponadto Przywieczerski był radcą handlowym w Kenii). Placówki tego rodzaju oprócz wypełniania swoich oficjalnie deklarowanych zadań działają również jako instytucje-przykrywki dla działań wywiadowczych, a część z ich stanowisk obsadzana jest funkcjonariuszami wywiadu na etatach niejawnych[13];

raport opracowany w 1992 roku przez Wydział Studiów MSW dla premiera Jana Olszewskiego. Możemy w nim przeczytać, że „wielkie afery finansowe takie jak Art-B i FOZZ były dokonywane pod osłoną i z udziałem oficerów i agentury byłego Zarządu II Sztabu Generalnego WP i Departamentu I MSW [wywiadu cywilnego]” (Grocki bdw: 97). Z raportu tego możemy się dowiedzieć również, że tajnymi współpracownikami służb specjalnych byli dwaj członkowie Rady Nadzorczej FOZZ (Grzegorz Wójtowicz, członek rady nadzorczej FOZZ, późniejszy prezes NBP i członek Rady Pieniężnej oraz Janusz Sawicki przewodniczący rady nadzorczej FOZZ i ówczesny wiceminister finansów). Janusz Misiąg, członek rady nadzorczej FOZZ i ówczesny wiceminister finansów, znalazł się na liście Macierewicza (wspólnie z Sawickim).

Jakiego rodzaju zasoby wykorzystano w aferze FOZZ?

Kapitał kulturowy

Kapitał ten stosunkowo największą rolę odgrywał w pierwszej fazie przedsięwzięcia[14] – projekcie i wprowadzeniu w system prawny furtek. W grę wchodzą tu następujące zasoby:

wiedza dotycząca niektórych aspektów funkcjonowania gospodarki wolnorynkowej (m.in. znajomość reguł prawnych dotyczących funkcjonowania rynków finansowych, różnego rodzaju spółek, systemów bankowych, rajów podatkowych). Środkami tymi dysponować mogli zarówno funkcjonariusze służb specjalnych (przede wszystkim wywiadu) oraz część partyjnej elity, zwłaszcza ta bliska „pokoleniu ’84” (zob. Staniszkis 2001);

umiejętność myślenia strategicznego, która w tym przypadku ważna była ze względu na stworzenie różnych prawdopodobnych scenariuszy wydarzeń i dopasowanie do nich działań osłonowych i ochronnych. Nawiązując do określenia Ireny Pańków dotyczącego właściwości elit politycznych możemy powiedzieć, że w pewnym sensie aktorzy odpowiedzialni za aferę FOZZ musieli spełniać warunki „podwójnej sprawności” (1995: 170), która oznacza możliwość stawiania sobie celów z krótkiego (skuteczne operacje transferu zasobów finansowych poprzez FOZZ) i długiego (skuteczne działania osłonowe zapewniające w przyszłości bezkarność) horyzontu czasowego oraz realizowania ich;

umiejętność sterowania procesem legislacyjnym w celu nadania aktom prawnym odpowiedniego kształtu. Możemy domniemywać, że aktorzy związani z aferą FOZZ zdołali uzyskać wpływ na proces tworzenia aktów prawnych regulujących działanie FOZZ. Świadczą o tym przede wszystkim zeznania Żemka mówiące o bliskiej współpracy członków KC PZPR, wysokich rangą urzędników Ministerstwa Finansów oraz funkcjonariuszy tajnych służb (Ordyński 2003f)[15]. Poza tym, jak pokazaliśmy, FOZZ miał służyć m.in. wyprowadzeniu dużych sum spod kontroli państwa. Aktorzy pilotujący to przedsięwzięcie musieli mieć pewność, że nadzór nad FOZZ nie będzie przez jakiś czas zbyt skrupulatny. Implementacja do systemu prawnego odpowiednich furtek była sprawą kluczową. Zarówno ustawa z 15 lutego 1989 roku powołująca FOZZ jako samodzielną jednostkę, posiadającą osobowość prawną, jak i statut, na podstawie którego FOZZ działał (nadany przez ministra finansów 24 lutego 1989 roku), były aktami prawnymi zapewne nieprzypadkowo spełniającymi warunek „rozszczelnienia” systemu prawnego. Ustawa o FOZZ miała poważne mankamenty, które wg biegłych powołanych przez prokuraturę „umożliwiały wręcz prowadzenie nielegalnych operacji na wielką skalę” (Krasnowska 2000: 26). W raporcie NIK dotyczącego wyników kontroli działalności FOZZ możemy przeczytać, że statut FOZZ „nie był zgodny z delegacją ustawową udzieloną ministrowi finansów” (Informacja o wynikach kontroli… 1991; zob. również Krasnowolski 1991). Współistnienie tych dwóch aktów prawnych sprawiało, że rola Rady Nadzorczej (organu kontrolnego FOZZ) była fikcyjna, fasadowa. „[Statut] dawał dyrektorowi Funduszu możliwość prowadzenia niektórych operacji w ścisłej tajemnicy, nawet przed Radą Nadzorczą” (Jachowicz i Kowalczyk 1991: 15)[16];

obycie towarzyskie, łatwość nawiązywania kontaktów, umiejętność prowadzenia rozmów z różnymi osobami i na różne tematy[17], zdolność manipulowania ludźmi, inteligencja emocjonalna, zdolność do podporządkowania się poleceniom oraz do pracy w strukturze hierarchicznej[18];

last but not least znajomość języków obcych.

Kapitał polityczny

Pojęcie kapitału politycznego stosować będziemy szeroko, interesować nas będzie możliwość formalnego i nieformalnego sprawowania władzy, co przekłada się na różnorakie kategorie:

wpływ jako pochodna kierowania tajnym współpracownikiem. Mógł być on szczególnie ważny na etapie wykonania i działań osłonowych przedsięwzięcia aferowego. Specyfika roli tajnego współpracownika wiąże się z tym, że w dużej mierze pozbawia autonomii działania i czyni współpracownika przedmiotem i narzędziem wpływu[19]. Nie jest tutaj ważne, jakimi środkami tajny współpracownik jest motywowany do działania na rzecz swoich mocodawców, ważne jest, aby współpracownik taki był dobrze ulokowanym przedmiotem wpływu. W przypadku afery FOZZ trzeba pamiętać, że współpracownikami służb specjalnych były osoby kluczowe ze względu na bezpośrednią działalność FOZZ (stanowisko dyrektora generalnego, prawdopodobnie również jego zastępca). Działo się to w sytuacji, w której stanowisko dyrektora generalnego FOZZ dzięki statutowi miało bardzo dużą autonomię (tego wymagały tzw. niekonwencjonalne operacje związane z wykupem polskiego długu). Nie możemy też wykluczyć, że w instytucji odpowiedzialnej za nadzór nad FOZZ (Ministerstwo Finansów[20]), w podmiotach gospodarczych kooperujących z FOZZ oraz w wymiarze sprawiedliwości i mediach (piszemy o tym szerzej w dalszej części) ulokowani byli inni tajni współpracownicy służb specjalnych. W prasie ujawniono jeszcze inne próby wywarcia wpływu na przebieg sprawy FOZZ w czasie śledztwa - jedna z firm konsultingowych startująca do przetargu na sporządzenie ekspertyzy powiązana była z ludźmi odpowiedzialnymi za aferę FOZZ (zob. Kalwas 1994);

wpływ jako pochodna zastraszania. Zastraszanie może przybrać formę bezpośrednich gróźb i prób wywierania presji. Presję taką wywierano na szeregowych pracowników FOZZ (Lawina 1992a: 5), jak również na dyrektora generalnego FOZZ, Żemka (Walentek 2002; Ordyński 2003g). Również pośrednia postać zastraszania może się okazać skuteczna, a to poprzez wytworzenie odpowiedniej atmosfery zagrożenia towarzyszące pewnym tematom, działaniom czy osobom. W przypadku afery FOZZ byliśmy świadkami serii dość tajemniczych zgonów osób powiązanych ze sprawą FOZZ. Michał Falzmann, inspektor NIK, który wykrył aferę FOZZ umarł na zawał serca, w wypadku samochodowym zginął szef NIK Walerian Pańko. Jedna z gazet doniosła o zabójstwie „(...) jednego z wysokich funkcjonariuszy resortu finansów, w którego mieszkaniu znaleziono ważne dokumenty FOZZ” (ATS, DOL, KUBA 1992). Gwałtowną śmiercią (w wypadku samochodowym) zginął również Jacek Sz., podejrzany w sprawie FOZZ (zob. PAP 1993, 1993a). Odnośnie śmierci Falzmanna i Pańki pojawiły się głosy, że ich śmierć nie była przypadkowa, lecz była wynikiem zamierzonych działań (zob. Bąkiewicz 1992; AGA 1994). Eksperci badający sprawę wypadku Pańki nie potrafili stwierdzić, dlaczego samochód wiozący szefa NIK się rozbił (zob. Małachowski 1993), zaś zeznania świadków w procesie kierowcy Pańki mogły sugerować istnienie spisku na życie prezesa NIK (zob. Małachowski 1993; rna 1992)[21]. Wydawca pierwszej książki o FOZZ został w niejasnych okolicznościach zatrzymany i pobity przez policję w grudniu 19991 roku (Cieśla 2003a: 18). Jeden z prokuratorów zaangażowanych w sprawę FOZZ stwierdził: „Ktoś chce stworzyć atmosferę zastraszenia wokół sprawy FOZZ” (ATS, DOL, KUBA 1992: 2). Aura strachu towarzysząca aferze FOZZ stała się faktem społecznym (bez względu na to, czy Falzmann i Pańko zginęli w wyniku zamachów), ponieważ miała realne konsekwencje w postaci takich, a nie innych działań (lub ich zaniechania) przez różne osoby[22]. Czy nie dlatego tak trudno było w czasie trwania śledztwa powołać zespół biegłych?[23]. Czy nie z tego powodu sędzia Andrzej Kryże, który zastąpił w prowadzeniu sprawy FOZZ sędzią Barbarę Piwnik, stwierdził, że wcale nie chciał podjąć tej sprawy (WRÓB 2001: 4)? Zbigniew Figurski, zastępca likwidatora FOZZ przyznał w rozmowie z dziennikarzami Gazety Wyborczej: „Najgorsze były pierwsze miesiące mojej pracy. Ten moment, kiedy włączałem kluczyk do samochodu” (cyt. za: Bikont 1992a). Czy wobec tego można zakładać, że wszyscy urzędnicy odpowiedzialni za wyjaśnienie afery FOZZ rzetelnie wypełniali swoje obowiązki, pracując w atmosferze obawy o własne życie?;

wpływ jako pochodna szantażu. Heathcliff Pineiro, który wielokrotnie oskarżał braci Kaczyńskich o korzystanie z pieniędzy FOZZ w oświadczeniu złożonym w prokuraturze w 1993 r. napisał, że do obciążenia Kaczyńskich nakłaniał go były funkcjonariusz SB (Gryczka i Sarzyńska 2001). Motyw szantażu może być bardzo zresztą różny, środek ten może być skuteczny np. w sytuacji, gdy szantażowana osoba (dziennikarz, sędzia, polityk lub prokurator) jest tajnym współpracownikiem służb specjalnych;

formalna pozycja w aparacie władzy dająca możliwość wydawania poleceń innym osobom lub dająca możliwość podejmowania określonych decyzji. W grę mogły wchodzić naciski na prokuratorów ze strony szefów ministerstwa sprawiedliwości. Jak pisali dziennikarze Wprost: „Jeden z prokuratorów odsuniętych od prowadzenia toczącego się od maja 1991 r. śledztwa w sprawie nadużyć w FOZZ zauważa, że po dojściu do władzy obecnej koalicji [tj. koalicji SLD-PSL w latach 1993-97] utknęło ono w martwym punkcie” (Mac i in. 1995: 20). Anatol Lawina, dyrektor NIK prowadzący sprawę FOZZ, mówił o „politycznych próbach wyciszenia afery” i o „chowaniu trupa pod dywan” (1992b: 6). Powołanie na stanowisko ministra sprawiedliwości sędzi Piwnik przez Leszka Millera w 2001 roku komentowano jako decyzję personalną świadomie obliczoną na przedawnienie spawy FOZZ (zob. Łęski 2001). Formalna pozycja w aparacie władzy mogła również dać możliwość modelowania instytucji państwowych w ten sposób, aby nie stanowiły one zagrożenia dla mocodawców afery FOZZ. W omawianym przez nas przypadku zastanawiający jest fakt, że w czasie dokonywania operacji FOZZ organy ścigania odpowiedzialne za przestępstwa gospodarcze istniały w szczątkowej postaci. W 1989 roku rozwiązano Zarząd V MSW, odpowiedzialny za ściganie przestępstw gospodarczych oraz Biuro do walki z przestępczością zorganizowaną Komendy Głównej MO (Kamiński 1999: 257; Zybertowicz 1993)[24]. Dodatkowy kontekst tego aspektu kapitału politycznego wiąże się z tym, że tzw. resorty siłowe (Ministerstwo Obrony Narodowej, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych) pozostawały w rękach postkomunistów jeszcze do roku 1990.

Kapitał społeczny

Kapitał społeczny przede wszystkim posłużył jako spoiwo skomplikowanej sieci powiązań pomiędzy różnymi podmiotami, zapewniając koordynację i wzajemne zaufanie. Czynnikiem integrującym poczynania różnych podwykonawców w aferze FOZZ była lojalność wobec swoich mocodawców, powiązanych ze środowiskiem służb specjalnych. Częściowo była ona wynikiem uczestnictwa w brudnej wspólnocie (zob. Podgórecki 1976; por. Pineiro 2002), a częściowo socjalizacji wtórnej charakterystycznej dla służb specjalnych (zob. Herman 2002), opartej o silnie wyeksponowany team spirit. Kapitał społeczny oznacza także gotowość różnych aktorów do podjęcia działań, narażających na szwank ich pozycję zawodową, uznanie czy prestiż społeczny[25]. Działanie kapitału społecznego dobrze ilustrują losy życiowe Żemka. Główny oskarżony w sprawie FOZZ (przypomnijmy - TW wywiadu wojskowego) i przed aferą FOZZ, i po niej dał dowody tego, że ciągle może być zaufanym człowiekiem służb specjalnych. Będąc w latach 80-tych pracownikiem luksemburskiej filii Banku Handlowego udzielił gwarancji kredytowych wybranym spółkom (zapewne wskazanym przez jego mocodawców), co naraziło BH na straty w wysokości 40 mln zł (Gargas 1997). Zaufanie mocodawców Żemka do jego osoby najwyraźniej nie osłabło po aferze FOZZ, gdyż potem brał udział m.in. w operacji „Zielone bingo”, w której funkcjonariusze UOP używając tajnych funduszy grali na giełdzie. Operacja ta prawdopodobnie przyniosła straty w wysokości kilkudziesięciu miliardów starych zł (zob. R 1997: 2; Kasprów 1998: 10). Wreszcie Żemek przyjął na siebie odium towarzyszące aferze FOZZ i prawdopodobnie nie zdradził podczas śledztwa tropów wiodących do jego mocodawców - lista oskarżonych w procesie FOZZ nie rozszerzyła się, a prowadzący sprawę prokurator Kalwas wielokrotnie powtarzał, że przedmiotem śledztwa nie będą wątki prowadzące do służb specjalnych (zob. np. Kalwas 1994).

Kim byli beneficjanci afery FOZZ?

Na początku transformacji pieniądze pochodzące z FOZZ mogły się stać kapitałem łatwo podlegającym konwersji na inne zasoby. Ramy finansowo-prawne (kurs dolara utrzymujący się na stałym poziomie przez długi czas, wysokie oprocentowanie wkładów złotówkowych, względnie tani kredyt na Zachodzie, niskie standardy kontroli bankowej w Polsce) sprzyjające spekulacji (chociażby w oparciu o mechanizm oscylatora, zob. Dakowski i Przystawa 1992; Piotrowski i Sładkowski 2001) pozwalały na zwielokrotnienie zasobów finansowych, pod warunkiem dysponowania względnie dobrze zdyscyplinowaną i skoordynowaną siecią zaufanych współpracowników. Kapitał finansowy mógł posłużyć do zainicjowania i rozwijania działalności medialnej czy wydawniczej. Wreszcie sposób operowania pieniędzmi FOZZ pozwala częściowo zrozumieć zjawisko powstania w Polsce kapitalizmu bez kapitalistów.

Podmioty gospodarcze

Ograniczymy się jedynie do aktorów polskich. Pieniądze FOZZ przepływały w Polsce przez ponad 100 firm (Krasnowska 2000: 28). Dla dużej części operacji FOZZ nie istnieje jednak żadna dokumentacja (zob. np. wk 1992; Smolińska-Borecka 1994). Wskażmy tylko kilka szeroko omawianych przypadków:

Dariusz T. Przywieczerski (jeden z oskarżonych w sprawie FOZZ, były prezes „Universalu”). Uczestniczył w co najmniej kilku operacjach związanych z FOZZ. Najgłośniejsza dotyczyła spółki „TRAST”, którą utworzyli Żemek wraz z Przywieczerskim dzięki bezprawnie przelanym pieniądzom pochodzącym z kont FOZZ (zob. np. Krasnowolski 1991; Jachowicz i Kowalczyk 1991). „TRAST” przechwytywał też część pieniędzy FOZZ, gdyż co najmniej jedna zachodnia firma została poinstruowana przez Żemka, aby kontaktować się z FOZZ za pośrednictwem „TRAST” (Bikont 1992a: 11). Poza tym FOZZ poręczył kredyt zaciągnięty w BIG przez Przywieczerskiego na firmę „Dukat” (Pytlakowski 2000: 26) i udzielał „Universalowi” innych poręczeń (zob. Bikont 1991: 14). W sumie „Universal” podpisał ponad 80 umów finansowych z FOZZ (Ślesicki 1994: 13). Przywieczerski był także przez Janinę Chim związany z Ireneuszem Sekułą, byłym posłem SLD. Sekuła jako szef GUC kupił od „Universalu” dawny budynek zakładów im. Róży Luksemburg (w związku z czym uchylono mu immunitet poselski; zob. Łęski i Kasprów 1997: 3). W operacji tej pośredniczyła również Janina Chim (zob. Mac i in. 1995: 20). W 1994 roku Sekuła odsprzedał 25% udziałów w firmie „Polnippon” firmie „Fintrade”, z którą była związana Chim (Kraskowski i in. 2000);

z pożyczki FOZZ prawdopodobnie skorzystał Zygmunt Solorz, założyciel i właściciel „Polsatu”, dziś jednej z największych telewizyjnej stacji komercyjnych w Polsce (Bubnicki i Wielopolska 1995; J. O. 2003);

BIG, bank założony przez członków elity PZPR, w czasie kilku lat stał się jednym z największych polskich banków[26]. FOZZ powierzył bankowi 16 mln zł. BIG przeniósł 10 mln z tej sumy na konto „Pekao” jako lokatę długoterminową, zdaniem NIK, bezpodstawnie (zob. Bikont 1991; Reszka 2000);

firma „Awalo”. Chim udzieliła jej pożyczki w imieniu FOZZ, choć nie była do tego uprawniona. Pożyczki tej „Awalo” nigdy nie spłaciła (zob. P. M. K. 2002; Bikont 1991: 15). Ponadto „Awalo” uczestniczyła w innych operacjach z udziałem FOZZ, w niektórych zyskując jednorazowo kwoty rzędu miliona dolarów (zob. Smolińska-Borecka 1994). Udziałowcem „Awalo” był m.in. Kredyt Bank, a członkiem pierwszej rady nadzorczej Kredyt Banku był przez jakiś czas Grzegorz Żemek (Tarnowski 2000: 21). Szef „Awalo” zasiada obecnie na ławie oskarżonych w sprawie FOZZ;

firma „Nywig”. Udziałowcami (po 50%) byli FOZZ i PKO S.A. (Krasnowolski 1991: 21). Prezesem spółki był Andrzej Wróblewski, twórca FOZZ (ibidem). Akta „Nywig” zaginęły z Sądu Rejestrowego wkrótce po wybuchu afery FOZZ (Gargas 1997);

Barbara Piasecka-Johnson. Poprzez operacje FOZZ i spółki „Tricotex”, której była właścicielką, otrzymała wg likwidatora FOZZ czterokrotnie więcej pieniędzy, niż się to jej należało. Likwidator domagał się w procesie sądowym zwrotu 150 mln zł (zob. WIK 2002; PAP 1994; Schulz 1994).

Środowiska polityczne

Stosunkowo najwięcej ujawnionych śladów wiedzie do środowisk postkomunistycznych, związanych z nieistniejącym obecnie SdRP. Zrekonstruujmy te i inne tropy:

akt notarialny spółki „TRAST” „(...) dozwala na zawieranie transakcji ze spółką ‘Transakcja’ w pełnym zakresie wpłaconego kapitału akcyjnego” (Krasnowolski 1991: 21). „Transakcja” była spółką założoną przez KC PZPR, przejęła ona w sposób bezprawny majątek Polskiej Akademii Nauk Społecznych oraz RSW „Prasa-Książka-Ruch”. Właścicielem „Transakcji” stało się później SdRP;

Sławomir Wiatr[27], były rządowy pełnomocnik ds. informacji europejskiej w kancelarii premiera. Wiatr poprzez firmę „Mitpol” (której był założycielem) prowadził interesy z firmą „Polmarck”, powiązanej z FOZZ (Stankiewicz i Subotić 2002; Krzyżak 2002). W firmie „Polmarck” pracował też m.in. Władimir Ałganow;

Przywieczerski kontrolował m.in. spółkę „Ad Novum”, wydawcę Trybuny i Przeglądu Tygodniowego. Z firmą „Ad Novum” związani byli m.in. Aleksander Kwaśniewski (w 1995 r. szef rady nadzorczej), Krzysztof Janik, Marek Siwiec, Marek Ungier, Józef Oleksy i Wiesław Kaczmarek (zob. Pytlakowski 2000: 26; Łęski i Kasprów 1997: 3; Matys 1999);

Stronnictwo Demokratyczne otrzymało dla swojego wydawnictwa „Epoka” pożyczkę z FOZZ (4,65 mld starych zł) na bardzo korzystnych warunkach[28] (zob. Bikont 1991; Jachowicz i Kowalczyk 1991:14);

członkiem rady nadzorczej „Universalu” był Jacek Merkel, dawny współpracownik Lecha Wałęsy (zob. Łęski i Kasprów 1997: 3);

Przywieczerski poprzez firmę „Dukat” finansował wybory Unii Demokratycznej i Kongresu Libaralno-Demokratycznego w wyborach w roku 1991 (DW 1997; Łęski i Kasprów 1997: 3; Pytlakowski 2000: 26; Ordyński 2003a)[29];

za sprawą Nie, Trybuny oraz publikacji Heathcliffa Pineiro wielokrotnie wskazywano, że środowisko polityków związanych z Porozumieniem Centrum mogło korzystać z pieniędzy FOZZ[30]. Bracia Kaczyńscy konsekwentnie zaprzeczali tym pogłoskom, twierdząc, że z pieniędzmi FOZZ nie mają nic wspólnego, z tego powodu wytoczyli już kilka procesów o zniesławienie[31]. Niemniej jednak nie możemy wykluczyć, że któryś z polityków PC (zapewne nie sami Kaczyńscy) przyjął jakieś pieniądze od ludzi powiązanych z FOZZ. Byłby to przykład celowego rozszerzenia kręgu brudnej wspólnoty;

zeznania Grzegorza Żemka wskazują, że z tzw. „czarnych kas” central handlu zagranicznego służby specjalne wspomagały wybrane partie polityczne (Ordyński 2003f).

Wymiar sprawiedliwości a afera FOZZ

Pomimo tego, że sprawa FOZZ liczy ok. 300 tomów akt, przesłuchano kilkuset świadków, wątki śledztwa prowadziły zagranicę i toczyły się tam odrębne sprawy w sądach, pomimo niezwykłego zagmatwania wielu operacji FOZZ i mocno niekompletnej dokumentacji oraz niezwykłości wyzwania logistyczno-intelektualnego, przed jakimi stanął polski wymiar sprawiedliwości, sprawa FOZZ jest jedną z jego największych porażek po 1989 roku. W dużej części stało się to zapewne dzięki zakulisowemu wpływowi aktorów związanych z aferą FOZZ na postępowanie sędziów i prokuratorów. Ubezwłasnowolnienie prokuratorów, sędziów i adwokatów jest wynikiem ich współpracy ze służbami specjalnymi. Wobec części z nich toczą się postępowania lustracyjne, część z nich ujawniła fakt swojej współpracy w oświadczeniach lustracyjnych. Afera FOZZ nie jest zresztą jedynym rażącym przykładem sparaliżowania polskiego wymiaru sprawiedliwości przez sieć nieformalnych powiązań wiodących do środowisk służb specjalnych[32]. W tym sensie nie możemy się zgodzić z opinią, że niewyjaśnienie afery FOZZ jest efektem zwykłych zaniedbań i opieszałości sędziów i prokuratorów[33]. Oto we wrześniu 2003 roku generał Tadeusz Rusak, były szef WSI, w wywiadzie dla Dziennika Polskiego wyraził następujący pogląd:

Problem w tym, że grupa, która w tej chwili kreuje politykę WSI, ma duży wpływ na działalność prokuratury. Ta sama z siebie pewnych rzeczy nie robi. WSI szukają możliwości wpływania na decyzje prokuratury i innych organów poprzez lokowanie tam swoich ludzi, poprzez łapanie osób pracujących w tych organach na czynach nie całkiem zgodnych z prawem, szukanie haków. Zwłaszcza ludzie dawnej WSW byli mistrzami takich działań. I nadal tak postępują (Rusak 2003).

Innymi słowy generał Rusak przyznał, że WSI metodami operacyjnymi zdołała zinfiltrować prokuraturę i inne kluczowe instytucje państwowe w celu ich manipulacji. Nie wydaje się więc, aby marginalizowanie zakulisowego wpływu mocodawców afery FOZZ na działalność wymiaru sprawiedliwości było zasadne. Ponadto sędziowie i prokuratorzy dostarczyli wystarczająco dużo przykładów działania (celowo?) nieudolnego, niekompetentnego bądź świadczącego o braku woli w wyjaśnieniu sprawy FOZZ (por. Gil 2003). Pierwszy akt oskarżenia przygotowany został wg sądu tak nieumiejętnie, że wkrótce po jego wniesieniu (rok 1993) sąd zwrócił sprawę prokuraturze „(...) w celu usunięcia istotnych braków postępowania przygotowawczego” (Leszyk 1998). Jednakże już tydzień później po decyzji sądu prokuratura sporządziła zażalenie na postanowienie sądu. Napisano tam m.in.: „Sąd w sposób dowolny poddał ocenie zebrany w sprawie materiał dowodowy, nie przedstawiając argumentów uzasadniających konieczność przeprowadzenia wskazanych przez niego czynności procesowych, a także wdał się merytoryczną, a jednocześnie błędną ocenę dowodów, co jest niedopuszczalne na posiedzeniu przed rozprawą główną” (za: Jurczenko 1993: 8). Być może to m.in. te przepychanki między prokuraturą a sądem opóźniły sprawę o 5 lat (nowy akt oskarżenia został wniesiony dopiero w 1998 roku). Ponadto mieliśmy do czynienia z licznymi wzajemnymi oskarżeniami organów kontrolnych i organów wymiaru sprawiedliwości o opóźnianie w wyjaśnieniu sprawy FOZZ. „Zdaniem dyrektora Lawiny prokuratura działa zbyt powolnie w sprawie FOZZ i szuka wszelkich pretekstów, aby opóźnić dochodzenie” (Guryń 1992: 2). Prokuratura z kolei o opieszałość oskarżyła likwidatora FOZZ (zob. Bikont 1992a), oprócz tego zarzucając brak profesjonalizmu NIK (zob. Iwanicki i Smardzewski 1993: 12).

            Krytycznie należy się również przyjrzeć zachowaniu sędzi Barbary Piwnik, prowadzącej sprawę FOZZ do 2001 roku. Po pierwsze, przyjęła stanowisko ministra sprawiedliwości, czym być może bezpowrotnie zaprzepaściła szansę na doprowadzenie sprawy FOZZ do końca (zob. Łęski 2001; M. D. Z. 2002). Po drugie, sędzia Piwnik współdecydowała o umorzeniu postępowania wobec Janusza Sawickiego, byłego wiceministra finansów i członka rady nadzorczej FOZZ oraz jednego z oskarżonych w procesie FOZZ. Decyzja ta została uchylona przez Sąd Apelacyjny. Sprawa Sawickiego musiała więc trafić do odrębnego postępowania (sprawa już się przedawniła), gdyż sędzia Piwnik nie mogła ponownie sądzić w sprawie, w której wcześniej uchylono jej decyzję (zob. Gargas 2001; Reszka 2000; Ordyński 2000, 2000a). Dodajmy jeszcze, że okres urzędowania minister Piwnik obfitował w liczne wpadki prokuratury - z aresztu zwolniono Edwarda M., domniemanego zleceniodawcę zabójstwa gen. Papały, dokonano bezprawnego zatrzymania szefa „Orlenu” Andrzeja Modrzejewskiego. Minister Piwnik prawdopodobnie szykanowała prokuratorów chcących postawić zarzuty Aleksandrowi Gudzowatemu w śledztwie jamalskim, zwlekała z odwołaniem Andrzeja Kaucza z funkcji prokuratora krajowego. Prasa wielokrotnie wysuwała też podejrzenia w stosunku do minister Piwnik, że w swych decyzjach ulega naciskom politycznym (zob. Piwnik 2002, 2002a). Czy nie możemy zatem domniemywać, że uległa jakimś naciskom prowadząc sprawę FOZZ, za którą zapewne stoją aktorzy rutynowo, nie cofający się przed stosowaniem brutalnych środków działania?

Media a afera FOZZ

Czy aktorzy stojący za aferą FOZZ uzyskali pewien wpływ na media w celu dezinformowania, sprowadzania na fałszywe tropy czy przekłamywania faktów? W środowisku dziennikarskim z pewnością funkcjonuje niemało osób powiązanych w różny sposób ze służbami specjalnymi[34] i mogli stać się oni obiektem szantażu. W ostatnich latach byliśmy świadkami niemałej liczby przypadków zastanawiających przecieków do mediów, różnorakich inspiracji dziennikarzy oraz opinii mówiących o „operacyjnych zasobach” służb specjalnych w redakcjach różnych pism (zob. Zybertowicz bdw). Z tego też powodu przypisywanie mediom polskim roli czwartej władzy wydaje się wątpliwe.

Przeanalizowaliśmy zachowanie się kilku redakcji prasowych oraz kontekst kilku wydarzeń medialnych, które wg nas wskazują na fakt dezinformowania, przekłamywania i nierzetelnego przedstawiania faktów:

tygodnik Nie na aferę FOZZ patrzył przede wszystkim przez pryzmat oskarżeń Heathcliffa Pineiro wobec braci Kaczyńskich, dość wyraźnie uznając je za wiarygodne (zob. Schulz 2001, 2002; Wiśniowski 1993). W tym aspekcie w sukurs Nie szła też Trybuna (zob. Rudnicki i Sadura 2002). Przypomnijmy jednak pewne fakty każące traktować Pineirę oraz Nie (w tym przypadku) za niewiarygodne źródła informacji: 1) Pineiro złożył w 1993 r. oświadczenie, że do zeznań obciążających Kaczyńskich nakłaniał go były oficer SB; 2) Pineiro był ścigany międzynarodowym listem gończym za oszustwa finansowe; 3) Pineiro prawdopodobnie był (jest?) tajnym współpracownikiem służb specjalnych (zob. Krasnowska 2000); 4) zeznania Pineiry we wznowionym procesie były sprzeczne, niespójne i zawierały dużo zbędnych informacji robiących wrażenie celowo wprowadzanego szumu informacyjnego (Cieśla 2003); 5) tygodnik Nie żyje od długiego czasu w symbiozie ze służbami specjalnymi, wielokrotnie ujawniając tajne dokumenty UOP (cykl artykułów Marka Barańskiego „Co tam chłopie w UOPie”) dla celów politycznych, Nie opublikowało też fałszywą „lojalkę” Jarosława Kaczyńkiego. Ponadto Nie zdecydowanie uznało opinię o udziale służb specjalnych w aferze FOZZ za przejaw „spiskowej manii prześladowczej” (zob. Schulz 1992; por. a. f. 1993);

w tygodniku Wprost niedługo po ujawnieniu afery FOZZ ukazał się artykuł, mówiący, że oskarżenie Przywieczerskiego w aferze FOZZ jest zemstą środowisk politycznych, gdy tymczasem szef „Universalu” wg dziennikarki Wprost jest niewinny (Łukomska 1991). W innym artykule przedstawiono tezę mówiącą, że ujawnienie niejawnych operacji FOZZ jest bardzo szkodliwe dla Polski, gdyż uniemożliwia to zaoszczędzenie „kolosalnych sum” (P. K. 1992). Podobną argumentację forsował Mieczysław Wodzicki z Trybuny w artykule „Donosik na Polskę” (1991);

Gazeta Wyborcza opublikowała kilka artykułów wyraźnie deformujących obraz sprawy FOZZ (por. Michalski 2003: 57). Piotr Pacewicz podając sumę pieniędzy zagubionych przez FOZZ pomniejszył ją tysiąckrotnie (1991). „Interwencje w redakcji domagające się sprostowania tej dezinformacji nie skutkowały” (Dakowski i Przystawa 1992: 65). W relacji Jacka Kalabińskiego z Nowego Jorku mogliśmy przeczytać, że dziennikarz ten odnalazł 1 mln dolarów należących do FOZZ w jednym z banków i że właśnie ten milion był brakującą w rozliczeniach sumą (1991). Później okazało się to nieprawdą. Ponadto w jednym z artykułów Wyborcza wyraźnie bagatelizowała sprawę FOZZ (Bikont 1993), a w innym zaatakowała prowadzącego sprawę FOZZ prokuratora Kalwasa, ujawniając rzekome kompromitujące fakty z jego przeszłości (Turska 1991);

film Witolda Krasuckiego „Dramat w trzech aktach”, pokazany w TVP, mówiący o rzekomych powiązaniach braci Kaczyńskich z pieniędzmi FOZZ został dość powszechnie potępiony przez środowiska dziennikarskie (m. in. przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich). Rada Etyki Mediów nazwała film „paszkwilem” (zob. Janicki 2001: 17). Niedługo potem w „Kabarecie Olgi Lipińskiej” (emitowanym również przez telewizję publiczną) prezentowana była m.in. piosenka sugerująca, że bracia Kaczyńscy winni są jakichś nadużyć finansowych, związanych z FOZZ (zob. Luiza, pad 2001).

Ciągłość brudnych wspólnot

Afera FOZZ ukazuje również niezwykłą ciągłość pewnych środowisk angażujących się na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat w przedsięwzięcia aferowe. Ta trwałość i niezwykła odporność wobec zmian prawnych, politycznych i ekonomicznych ma co najmniej kilka wymiarów. Po pierwsze, o czym już pisaliśmy, sprawa FOZZ nie doczekała się jeszcze finału w sądzie (stan na maj 2004). Po drugie, zarówno Żemek, jak i inni kooperanci FOZZ, przeprowadzali w późniejszym czasie inne operacje narażające Skarb Państwa i inne podmioty na wielomilionowe straty. Przykładowo, w aferze KGHM związanej z inwestycją w Kongo (straty szacowane przez NIK na 300 mln zł - zob. Żurawiński 2003e), brał udział oficer wojskowych służb specjalnych, wcześniej biorący udział w operacjach FOZZ (zob. Jakimczyk 2003 oraz cykl artykułów Grzegorza Żurawińskiego z 2003 roku). Kolejny wymiar ciągłości brudnych wspólnot to ciągłość kadrowa poprzez pełnienie wysokich funkcji przez oficerów biorących udział w operacjach FOZZ, najpierw w wojskowych służb specjalnych, a później WSI. Oficer prowadzący Żemka miał być jeszcze w kwietniu 2004 roku wiceszefem wywiadu WSI, a inny oficer jeszcze w 2002 roku pozostawał w kierownictwie WSI (jako wiceszef kontrwywiadu), a w służbie czynnej pozostawał do stycznia 2003 roku (Gargas 2003; Subotić i Gil 2004). Wreszcie z aferą FOZZ wiąże się instytucjonalna ciągłość wojskowych służb specjalnych. W przeciwieństwie do służb cywilnych nigdy nie zostały poddane weryfikacji, reorganizacji ani zewnętrznemu audytowi. Co więcej, pomimo zapowiadanych reform służb specjalnych (np. przez SLD przed wyborami parlamentarnymi w roku 2001), struktura organizacyjna WSI pozostała nienaruszona. Pozostaje pytanie o źródła owej ciągłości - na ile decydujące są tu sprywatyzowane zasoby państwa policyjnego (zob. Łoś i Zybertowicz 2000)?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka