Przed pokazem, w tłumie dało się słyszeć dezinformujące głosy, iż podczas wydarzenia zaprezentowane zostanie całe uzbrojenie polskiej armii, które pozostało po dozgonnym wsparciu okazanym naszemu najdroższemu sojusznikowi – Ukrainie. Niezależnie od tych uszczypliwości, defilada zrobiła wrażenie na zgromadzonej tłumnie, mimo niesprzyjającej pogody, publiczności.
Zanim obywatele zobaczyli żołnierzy, przez pierwszych kilkadziesiąt minut przemawiali szef MON oraz prezydent Polski. Ich wystąpienia nie pozostawiły cienia wątpliwości, iż wobec czyhających zagrożeń, jesteśmy „silni, zwarci i gotowi”.
Mariusz Błaszczak mówił o „mocy wojska polskiego” oraz tym, „jak dużo zmieniło się w Siłach Zbrojnych w ciągu ostatnich kilku lat”. Kiedy szef MON-u stwierdził, że„bez Wojska Polskiego nie da się rozwijać infrastruktury, realizować programów socjalnych czy edukować naszych dzieci”, wyczuwalny stał się klimat trwającej kampanii oraz zbliżających się wyborów parlamentarnych.
Zdecydowanie bardziej poddał mu się Andrzej Duda. Prezydent, bez ceregieli, stwierdził, że okres odbudowy polskiego wojska obejmuje ostatnich osiem lat, a wcześniej było ono zwijane. Kto realizował tamtą, zagrażającą bezpieczeństwu Polek i Polaków, politykę, dobrze wiadomo. Stąd prosty wniosek, iż nie wolno na niego głosować.
W mowie głowy państwa nie zabrakło odniesień do pomocy udzielonej Ukrainie. Prezydent stwierdził, że jeżeli ktoś „krytykuje nasze zaangażowanie i wsparcie” dla wschodniego sąsiada, to „w gruncie rzeczy nie rozumie niczego”. Konkluzja z tego taka, iż niezależnie od tego, na czym owa krytyka polega, jeśli tylko ktoś ośmiela się mieć odmienne zdanie od miłościwie nam panujących, to „nie rozumie niczego”. Nieco później prezydent odniósł się do tych, „którzy głośno wypominają, że zadłużamy się po to, by kupić nowoczesny sprzęt, że kupujemy na kredyt”. Odpowiadając im, stwierdził, że „nie stać nas dziś na bezczynność, dlatego wzmacniamy i będziemy wzmacniali naszą armię tu i teraz. Bezpieczeństwo Polaków jest bezcenne”.
W swoim wystąpieniu prezydent Duda mógłby właściwie już tylko wskazać konkretnie, kiedy mówił o Platformie Obywatelskiej i rządach Donalda Tuska, a kiedy odnosił się do Konfederacji. Wobec takiego braku, po „kampanijnym przemówieniu” prezydenta, pozostaje pewien „niedosyt”.
Duda ponownie zaapelował także, aby „sprawy bezpieczeństwa Polski były wyłączone z politycznego sporu”. Sądząc z tonu mowy prezydenta, można wnioskować, iż wyłączenie ich z politycznego sporu oznaczałoby potakiwanie i przyjmowanie każdej decyzji władzy ze zrozumieniem. W końcu chodzi o bezpieczeństwo.
Po wysłuchaniu wystąpienia prezydenta rozwiewa się tajemnica, dlaczego na kolejny pokaz wojska w stolicy trzeba było czekać aż cztery lata. Na starcie kampanii trafiła się dobra okazja, by władza przypomniała, że „od ośmiu lat konsekwentnie wzmacnia i modernizuje nasze Siły Zbrojne”, a także, iż „nie może być powrotu” do „błędnej polityki” sprzed 2015 roku.
Tymczasem szef Polskiego Stronnictwa Ludowego zabrał głos w sprawie referendum. Władysław Kosiniak-Kamysz zapowiedział, że jego ugrupowanie będzie „przeciwko przeprowadzeniu tego kampanijnego manewru”. Jest to deklaracja tak istotna, że nie ma żadnego znaczenia. Posiadające większość Prawo i Sprawiedliwość będzie w stanie przegłosować wniosek, a jedynym pytaniem wobec partii opozycyjnych pozostaje to, czy zdecydują się na zbojkotowanie plebiscytu.
Pod pomnikiem Wincentego Witosa lider PSL przekonywał o potrzebie pojednania, którego „jest w stanie dokonać tylko Trzecia Droga”. Z kolei jego koalicyjny partner, za pośrednictwem mediów społecznościowych, życzył wojskowym „bezpiecznych powrotów do domu”. W sieci głos zabrał również lider KO, Donald Tusk, który także i przy tej okazji nie powstrzymał się od złośliwości, życząc „wszystkim naszym żołnierzom w dniu ich święta mądrych dowódców”.
Widać zatem, iż nawet Święto Wojska Polskiego nie przynosi wytchnienia od trwającej kampanii wyborczej. Także składane żołnierzom życzenia oraz przemówienie w roli zwierzchnika Sił Zbrojnych, wykorzystywane są, mniej lub bardziej subtelnie, do utrwalania politycznych animozji.
Komentarze