Jak nazwać kogoś kto chce ale nie może?
Oto człowiek powołany na wysokie stanowisko rządowe, by opracować i przeprowadzić jedną z trudniejszych reform jaką jest uzdrowienie finansów publicznych podaje się do dymisji. Jako powód odejścia wskazuje brak wsparcia ze strony Premiera, który też by chciał ale jakoś nie wychodzi. Żartobliwie można by rzec - impotent chce wsparcia od eunucha.
Jakie są rzeczywiste powody odejścia Gomułki nie dowiemy się zapewne nigdy. Pewne jest jednak to, że PO nie chce podejmować żadnych trudnych reform w obawie o utratę popularności i przekreślenie prezydenckich ambicji Donalda Tuska. Pewne jest to, bo w innych dziedzinach rządząca partia nie zrobiła nic i zupełnie bez walki ustępowała przeróżnym lobby. Żadnych działań, żadnych sporów tylko trwanie. Po co się szarpać? Skoro społeczeństwo i media od nich tego nie wymagają?
Z drugiej jednak strony żaden z komentatorów nie zapytał pana profesora – jakie są efekty jego półrocznej pracy? Brak wsparcia owszem ale dla jakich to pomysłów, koncepcji czy planów? Czy te pomysły przekazane zostały do publicznej oceny, czy poddane były debacie? Czy w ogóle istnieją, czy podobnie jak “raport Pitery”, są tak tajne, że nikt ich nie widział?
Za co prof. Gomułka brał pieniądze i czy ten rejtanowski pusty gest, nad którym tak rozczulił się red Warzecha nie jest tylko zwykłą ucieczką szczura, który pierwszy zobaczył dziurę w kadłubie?
Pomimo mojego głębokiego sceptycyzmu do obecnie rządzących z Premierem na czele chciałbym móc merytorycznie odnieść się do tej sytuacji i ocenić działania wiceministra. W świetle przedstawionych informacji obiektywnie odnieść się nie sposób.
Kolejnym kuriozalnym i nie pierwszy raz podawanym powodem, zasłaniającym własną indolencję i bierność, jest przypuszczalne veto Prezydenta. Nie wiem dlaczego akurat Prezydent miałby wetować tak konieczną reformę tym bardziej, że do tej pory jeszcze nic nie zawetował!
Całe to zrzucanie winy na Prezydenta, za własną przecież nieudolność, czy to ze strony Tuska czy Gomułki przypomina mi jedynie stary dowcip:
Kowalski poszedł pożyczyć od Nowaka młotek. W drodze Kowalskiego naszły jednak wątpliwości. “Nowak to sknera i młotka mi nie pożyczy” – myśli. Staną podrapał się w głowę. "Eeee a może warto go jednak zapytać. Idzie więc dalej. Wątpliwości jednak wracają. “Na pewno powie, że pożyczył bratu albo wymyśli inną wymówkę” Wreszcie dochodzi do drzwi Kowalskiego. Puka. Drzwi otwiera zaspany Nowak. Na to Kowalski odwracając się na pięcie mówi: - Wiecie co Nowak a wsadź sobie ten młotek w dupę!!!
Inne tematy w dziale Polityka