Poniższa analiza nie odnosi się do bólu i traktuje cierpienie w aspekcie przechodzenia osoby ludzkiej ze stanu cielesno- duchowego, w coraz bardziej duchowo- cielesny.
Ażeby rozpatrywać sens cierpienia, należy dojść do istoty kwestii związanej z jego genezą, a tę podaje „Genesis”, Księga Rodzaju, w rozdziale trzecim.
Po zjedzeniu zakazanego owocu, ani ciało Adama i Ewy się nie zmieniło, ani ( do czasu wyparcia się jego przed Bogiem) nie zdeformowała się dusza. To, czemu wtedy:
„otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski”- (Rdz 3,7).
Co się takiego stało? Otóż zmieniał się relacja duszy do ciała. Pierwsi rodzice z bytów duchowo- cielesnych stali się cielesno- duchowymi. Symboliczny zapis brzmi:
„ Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł”- (Rdz 3,6).
Dodatkowym argumentem za tym, że chodzi o relacje duszy do ciała jest fakt, że Bóg nieczystości nie stwarza.
Nowa dusza jest doskonała, czysta. Ulega skażeniu po wejściu w ciało ludzkie.
Sama dusza i samo ciało nie dają jeszcze człowieka. Ta pierwsza organizuje sobie ciało, wchodząc w relacje z materią organiczną. Platon nazywał ciało, grobem duszy. Choć nieco za radykalnie to postrzegał, ale po części intuicja go nie myliła, że infekcja doskonałości niematerialnej idzie poprzez relacje z niedoskonałością materialną. Mając ciało i duszę, możemy zatracić harmonię pomiędzy dwoma, jakże różniącymi się między sobą naturą składnikami.
Im dłużej trwa proces skażenia, tym trudniej jest go odwrócić. Z tej racji, chrzest powinien być, jak najszybciej, bez zbędnej zwłoki.
Od samego początku dominuje w człowieku chęć bycia bardziej cielesnym, niż duchowym. Jest to skaza grzechu pierworodnego. Dlatego Paweł z Tarsu pisał:
„ A ci, którzy żyją według ciała, Bogu podobać się nie mogą.” (BT, Rz 8:8)
Proces przechodzenia do pełni człowieczeństwa, to odzyskiwanie właściwej pozycji duchowości w osobie ludzkiej. Uwewnętrznia się to cierpieniem, które dana osoba odczuwa. Jest to realny znak samodoskonalenia się w miłości.
Z samej definicji Nieba, miejsca zamieszkałego przez bytu doskonałe, a więc święte, wynika, że nie może być w nim zdeformowanych istot. Dlatego, aby osiągnąć krainę wiecznej szczęśliwości, człowiek powinien dążyć, do naprawy relacji duszy do ciała. Jeśli tego nie uczyni, to nie odzyska pełni swej natury, a więc będzie bytem ułomnym. Takich zaś w miejscu świętym być nie może.
Bez cierpienia, czyli realnego sygnału, że zachodzi proces doskonalenia się osoby ludzkiej, nie ma zbawienia, co wynika z powyższych rozważań. Z tej racji unikanie go, to rezygnacja z przyszłego szczęścia, trwającego w nieskończoność. Cierpienie towarzyszy ziemskiemu bytowaniu od chwili poczęcia, do naturalnej śmierci, o czym w sposób symboliczny informuje ten sam rozdział, nadmienionej Księgi w wersecie 17.
„… w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia.”(BT, Rdz 3,17)
Inne tematy w dziale Kultura