Miasta partnerskie są chlubą obecnej władzy. Naszym zdaniem nie wiadomo, czemu? Kultura to wszystkie dobra wytwarzane przez człowieka- powiedziałby klasyk. No, ale kto go teraz czyta?
Jeżeli dane miasto wytwarza jakieś towary, to wymiana kulturalna powinna zaprocentować dla jego mieszkańców nowymi rynkami zbytu w mieście, z którym zawiera sojusz partnerski. Inaczej to zwykła propagandowa fikcja, do tego mało literacka.
W Płońsku mamy kontakty „partnerskie” z ośmioma miastami w Europie. I cóż z tego? Niewiele. Nijak nie przekłada się to na wzrost wymiany handlowej, na nowe miejsca pracy związane z zagranicznymi inwestorami. Dlaczego? A co możemy tym partnerom w zamian zaproponować? Z czego Płońsk niby słynie w Polsce? Jakie ma osiągnięcia, nie mylić z propagandą sukcesu? Byle jakie. Nowych miejsc pracy nie ma, a jak już była okazja związana z austriackim inwestorem, to magistrat się wiadomo, w jakie czworonożne zwierze zrobił. Co tam 180 miejsc pracy, tym z urzędu miasta nie brakuje.
LINK- koniecznie
Nasza redakcja nie traci wiary w burmistrza Pietrasika, choć może recenzją byłby na nasze stanowisko tytuł jednej z powieści Stefana Żeromskiego związanej z pracą i bohaterem, tym pochodzącym z mitologii greckiej. Ponadto wydaje się nam, że w płońskim magistracie brzmi jedna pieśń, dawny szlagier sezonu śpiewany przez Majkę Jeżowską:
„Czy pamiętasz jeszcze
tę wycieczkę pierwszą,
tę sprzed lat.
Z placu tuż za szkołą
zabrał was autokar
prosto w maj.”
W skład kultury wchodzi sztuka, lecz i jej twórcy muszą mieć na chleb, stąd wniosek, że nawet taka, międzymiastowa wymiana powinna przynosić profity finansowe. Inaczej kreatywni przedstawiciele danej społeczności poniosą metaforycznie rozumianą śmierć głodową, np. z malarza obrazów zajmą się ”malowidłem ściennym”, staną się malarzami pokojowymi. Oczywiście nie ma nic złego w pracy w „budowlance”, lecz niekoniecznie zgodziłby się z tym Tran Luu Hau, wietnamski artysta. Uznanie zyskał na całym świecie. Miał wystawy swoich obrazów w Berlinie, Moskwie, Paryżu, Hong Kongu oraz oczywiście w rodzimym Hanoi.
Obecnie Płońsk z Wietnamem łączą:
- Pola ryżowe na Wieczorków, zalewiska sztucznie wytworzone, od którym pan burmistrz umyła łapki. Jest to o tyle zrozumiałe, że bliższa mu jest hodowla pieczarek.
- Nowa arterie dla rowerów szczególnie na Wolności, Warszawskiej i Wieczorków. Czy ktoś nie lubi ulic na literę „W” w tym mieście do jasnej wiadomo, czego?
Dlatego proponujemy dla magistratu zdobycie nowego miasta partnerskiego. Stawiamy na Haj Fong (cześć Fong- red.). Leży ono w północnej częściWietnamu, w delcieRzeki Czerwonej, nadZatoką Tonkińską. Ale w ramach oszczędności w Szczecinie jest restauracja o tej nazwie. W razie, czego „bedzie” bliżej na kolarzówkach.
Oczywiście istnieje bariera językowa na podróże „dookoła świata”, ale cóż to za problem, skoro z wizyt w mieście partnerskim nic dla większości zwykłych Płońszczan nie wynika. Poklepywanie się po plecach nie wymaga bycia poliglotą.
Jeno korpus ma być odporny i głowa mocna.
Burmistrz Pietrasik ma związek z hodowlą „syntetycznych” grzybów- pieczarek. Nasza redakcja woli te naturalne, prawdziwki.
Inne tematy w dziale Rozmaitości