Siedziałem na piachu Sahary i kontemplowałem dobro
Wydało mi się dość znajome, patrzę, a to Zbyszko Ziobro
Z Bogdańca wygnany
Lizał swoje rany
Podszedłem bliżej, by się przyjrzeć tej medialnej zjawie
Przecieram oczy, to nie Sahara jestem w Warszawie
Za dużo chyba wypiłem
Patrzyłem jakoś tyłem
Stanąłem, wzrokiem bazyliszka rzuciłem tą nocką
Natrafiłem na metalową tabliczkę z ulica Nowogrodzką
Cóż tam się stało
Piwa mi brakowało
W zamyśle swoim oczyma śledziłem chmury czarciej maści
On była nasz, Zbyszko Jagienki, to są wszak jego protoplaści
Nie będę już tak chlać
Idę do domu spać
Gdy położyłem się już na swojej koi, coś mnie okrutnie zabolało
Spojrzałem na swe kalesony, coś w nich mi jednak wystawało
Myślałem- moje męskie dobro
Nie to z mej klaty wyszło ziobro
A morał z takiej opowieści bywa prosty
Zawczasu nie bądź nigdy zbyt radosny
Bo nie zawsze twoje ziobro
Znaczy nasze wspólne dobro
Sama ta rymowanka do meritum sprawy nic ważnego nie wnosi
Żadne ziobro nie jest członkiem, nawet gdy mocno cię poprosi
Nie wszystko co stoi
Pasuje do twej zbroi
Inne tematy w dziale Rozmaitości