Urodził się w Wielkiej Brytanii, ale od wielu lat mieszkał i publikował w USA. Bezwzględny, ale błyskotliwy dziennikarz i intelektualista Christopher Hitchens zmarł w czwartek w Houston w wieku 62 lat na zapalenie płuc, będącego komplikacją raka przełyku.
Autora 25 książek, m. in. o swoich bohaterach jak Thomas Paine czy George Orwell, i niezliczonych felietonów nigdy nie opuściło zjadliwe poczucie humoru, nawet gdy w ubiegłym roku zdiagnozowano u Hitchensa złośliwy nowotwór (w trakcie trasy promującej jego pamiętnik „Hitch-22”). Pisał wówczas przewrotnie, że ofiarom raka łatwiej popaść w egocentryzm, a nawet solipsyzm.
Dziennikarz nie przebierał w słowach i używał ich jako swojej broni. Billa Clintona nazywał „gwałcicielem” i „oszustem”, a Matkę Teresę nazwał kiedyś „fanatycznym karłem z Albanii”. Wierzył w pluralizm, sprawiedliwość rasową, wolność słowa. Poddał się podtapianiu (ang. waterboarding), by udowodnić, że jest torturą.
Pisał dla lewicowych magazynów, a jednocześnie popierał inwazję na Irak, uważając Saddama Husajna za „wroga cywilizowanego świata”.
Od 1992 roku regularnie pisywał dla „Vanity Fair”, ale też dla magazynów takich jak „The Nation”, „The Times Literary Supplement” czy „Slate”.
W swojej książce z 2007 roku „Bóg nie jest wielki” („God is not Great”) ateista Hitchens ostro krytykował religię, uważając ją za zarzewie tyranii. – Jestem absolutnie przekonany, że głównym źródłem nienawiści na świecie jest religia, i zorganizowana religia.
Jako hedonista nie stronił od alkoholu i papierosów.
W 2007 roku Hitchens otrzymał amerykańskie obywatelstwo. Zostawił żonę i trójkę dzieci.
(Źródło:informacjeusa.com)
Inne tematy w dziale Kultura
