Obecnie praca dziennikarza stała się zdecydowanie trudniejsza. Oczywiście chodzi tu o odszukanie prawdy z przeprowadzanych wywiadów. Naturalnie, jeśli ktoś ją relatywizuje, to nie ma dla niego znaczącej różnicy. Nagra i „na żywca” zda relację. Niestety prawda bywa niewygodna, gdyż dojście do niej to nie jest przeklepaniem na klawiaturze odsłuchanych głosów, lecz analiza nagranych treści.
Obecnie manipulacji słownych nauczyli się już prawie wszyscy. Z tej racji zawód stał się trudniejszym i wymaga większego wysiłku. Prawdę zakopano w jądrze ziemi. Odkopać ją, to czynność wwiercenia się w sensy danej wypowiedzi. Jeśli je dosłownie powtórzymy, czy nie kolaborujemy z kłamstwem? Najlepszym wiertłem jest diament, czysty minerał. Aby go otrzymać trzeba odrzucić własny interes i podjąć ryzyko, najczęściej nieopłacalne finansowo. Kogo na to stać i w imię czego?
Zawód został sprostytualizowany przez cwaniaków, którym przyświeca jeden cel, za wszelką cenę zarobić i być sławnym. Pracują tacy w różnych redakcjach dla osiągnięcia iluzji osobistej wielkości. Prawdziwy dziennikarz to człowiek pokory na wzór Norwida. Umrze w rynsztoku, ale tym zbudowanym z brylantów, obrobionych diamentową czystością. Tam nie gości pieniądz, tam widać krajobraz czystego obiektywizmu odzianego w wolność. Jest jeden problem. Nie wolno zakładać różowych okularów dowolnego światopoglądu. Inaczej chyba lepiej stanąć przy drodze, rozłożyć nogi i czekać na wsadzenie w tylnią cześć ciała pliku banknotów, za zrobienie konkretnego Calypso.
Moim zdaniem przekazanie kłamstwa w jego czystej formie jest kolaboracją z nim. Kto nie umie go odkryć i następnie zdemaskować, może lepiej niech pisze do szuflady? Następnie ją spali, by nie szerzyć dżumy XXI wieku, medialnej manipulacji ludzkością.
Inne tematy w dziale Rozmaitości