W Przedszkolu nr 4 zebrali się 21 lutego o godzinie 16- tej rodzice, personel tej placówki. Przybyła na nie z UM dyrektor Mikołajewska.
- Ja przyjechał, żeby wysłuchać, co państwo macie do powiedzenia- zaczęła dyrektor z Urzędu Miasta.
I tu doszło do pierwszego nieporozumienia, gdyż to właśnie rodzice oczekiwali wyjaśnień. Pani Mikołajewska poczęła prezentację, tę samą, którą raczyła na Radzie Miasta. Słuchacze od razu wychwycili „sztuczkę”. Słowa pani dyrektor nie odnosiły się konkretnie do interesującego zebranych tematu, którym był los ich przedszkola.
Zawierały one informację wymieszaną, całokształt oświaty, czyli przedszkola oraz także szkoły. Ponieważ te pierwsze nie mają dotacji, a drugie uzyskują subwencję, są to w naszej ocenie dwa różne zagadnienia ekonomicznie. Oczywiście w sensie edukacyjny są to kolejne etapy rozwoju dziecka. Ale nawet na płaszczyźnie pozyskiwania wiedzy nie wrzuca się ich do tego samego kotła.
Rodzice zabierali głos i dwa takie stanowiska warto zaprezentować.
- A gdzie był burmistrz jak ustalał te 4 warianty? Z nami powinno się wówczas rozmawiać (przed ustaleniem tych czterech propozycji przekształceń przedszkoli- red.)- to jest pierwsza rzecz. Druga to fakt, że miasto ma duży deficyt budżetowy. Na kim najlepiej jest to ugrać? - Kontynuował dalej prawnik, jeden z rodziców.
- Na dzieciach- odpowiedzieli zebrani w „Sali Tygrysków”.
- Kosztem oświaty i dzieci. To jest zadanie własne gminy i dla mnie miasto powinno szukać zmieszenia kosztów, gdzie indziej. Może na przykład u siebie (w Urzędzie Miasta- red.)?
W tym momencie z sali padły gromkie brawa.
- Z czego wynika, że jest problem z budżetem? Z oświatą?! Nie! Bo te kwestie można było obliczyć. Wiadomo ile jest dzieci. Ile można było przestawić? Czy miasto realizuje aż tak duże inwestycje? Jedna mała obwodnica i schetynówka?! Gmina Płońsk realizuje dużo więcej. Jeszcze jedna rzecz a propos prywatnych przedszkoli, szkół- sami dobrze wiece, co to jest przedsiębiorstwo. Ja sam także prowadzę działalność gospodarczą. Przedsiębiorstwo jak działa? Z chęcią zysku. Nie będzie się kierowało interesem małego dziecka, czy rodzica, tylko swoim wewnętrznym zyskiem. Ono ma zarobić. A miasto i tak dokłada do tego. Przedszkole prywatne czy państwowe dofinansowuje- zakończył.
- Burmistrz ma czas na spotkanie ze swoimi wyborcami tylko przed wyborami- spuentował rodzic.
Dyrektor Mikołajewska stwierdziła, że pozbycie się odpowiedzialności za przedszkola przez samorząd miejski nie jest prywatyzacją. Nie zgadzamy się z tym i nie jesteśmy w tym osamotnieni. Wystarczy w pisać w przeglądarkę internetową hasło: „prywatyzacja przedszkoli”.
Ale podamy też własne wyjaśnienie, gdyż jak widać, nie wszyscy „kumają”, o co tu chodzi.
WŁASNOŚĆ A GOSPODARKA RYNKOWA- Własność stanowi zasadniczy składnik życia społeczno-gospodarczego, stwarza ona bowiem najogólniejsze ramy, w obrębie których dokonuje się produkcja, podział, wymiana oraz konsumpcja. Wyróżnia się zazwyczaj dwa zasadnicze rodzaje własności: własność prywatną i własność publiczną.
Jeśli jakaś placówka, np. przedszkole poprzez dowolny zabieg przestaje być publicznym, to jest to de facto prywatyzacja. Nie ma tu znaczenia grunt, czy budynek będący nadal w dzierżawie samorządu, gdyż przedszkole jest relacją pomiędzy jego kadrą a dzieckiem z jego rodzicami. Nauczanie dzieci w przedszkolach odbywać się może w dowolnym budynku, lecz sam budynek nie stanowi przedszkola. Z tej racji restrukturyzacja polegająca na samodzielnym kierowaniu taką placówką oświatową jest jego prywatyzacją. Sam budynek nie tworzy przedszkola, gdyż bez kadry i dzieci nim nie jest. Na przykład w ciepłych krajach nawet bez budynku można na zielonej trawce opiekować się dziećmi, prowadząc z nimi zajęcia. I będzie to przedszkole.
Mikołajewska zapomniała o zasadniczej rzeczy, o relacjach pomiędzy uczestnikami instytucji o nazwie przedszkole. One je tworzą i są jego istotą. Z tego powodu przekształcenie, które zmienia istotę rzeczy(publiczne na niepubliczne) nie jej otoczkę (budynek) podlega przez nas nazwane prywatyzacją, gdyż inaczej się nie da.
A co na to kadra Przedszkola nr 4? Co o tym sądzą w szczególności panie kucharki, intendentki, obsługa techniczna?
- Padło takie zdanie, że „catering zapewnia bardzo smaczne, wyśmienite i bardzo dobre posiłki, a panie kucharki w szkołach i przedszkolach- to są najgorsze lenie (sic!)”. Takie zostało użyte określenie- mówiła technolog żywienia.
- Czy zależy państwu na dobru dzieci? Żeby spożywały posiłki zdrowe, ażeby się właściwie rozwijały? Jednym z najważniejszych czynników w rozwoju dziecka jest odżywianie. Mam znajomych w cateringu i wiem, jak się przyrządza takie posiłki. Ja mam 54 lata i tyle czasu przepracowałam w zawodzie, że nie zgadzam się, aby stosować półprodukty lub półfabrykaty. Dowodem na to są faktury (odnośnie cateringu- red.). Przez tyle lat nie korzystałyśmy z półfabrykatów, półproduktów, czy innych gotowców. Wszystko robimy własnoręcznie. Tymi palcami- wśród owacji wyjaśniła mówczyni.
- Jest to upokarzające dla nas, że ja przez tyle lat pracy dzisiaj wraz z moimi koleżankami mogę zostać bez pracy. Zarabiamy najniższą krajową- 1500 zł. Czy państwo się zastanowiliście nad tym, że my dajemy siebie? Dzieci nierzadko przychodzą po dokładki i to po kilka razy. W przedszkolach, gdzie jest catering kotlet jest dzielony na pół?!- Ze łzami w oczach kontynuowała technolog żywienia.
- W Ciechanowie, gdzie jest catering, niejednokrotnie pomagałam przy przygotowywaniu uroczystości. Ja własnym dzieciom, własnym wnuczkom bym tego posiłku nie podała. Mówię to szczerze z całą odpowiedzialnością- obaliła mit cateringu doświadczona kucharka.
- I państwo chcecie nas pozbawić pracy w tym wieku?! Kto mnie przyjmie, czy moje koleżanki do pracy, jak my mamy po pięćdziesiąt lat?! Pytam panią? Pani ma pracę zapewnioną, a ja za dzień, za miesiąc mogę jej nie mieć. A też mam dzieci (…) i chciałabym im pomóc, by zostały wykształcone. To moje dziecko ma tego nie osiągnąć przez to, że matka stracił marne 1500zł? Pytam: to chcecie nam odebrać tę kromkę chleba od buzi?! Trzeba być trochę człowiekiem- zakończyła technolog żywienia.
W spotkaniu uczestniczyło około 80 osób. Raczej wszyscy chcą, aby Przedszkole nr 4 nie uległo prywatyzacji. Placówka działa ich zdaniem celująco. No to, po co to zmieniać?
Niestety dyrektor Mikołajewska nie rozróżnia chyba podstawowych pojęć. Nowoczesność nie znaczy dobro, a tylko coś innego. Jeśli stare jest sprawdzone, to po cóż eksperymentować i to akurat na dzieciach? No, ale idąc tokiem rozumowania urzędniczki-udoskonalmy Biblię, a co, a jak! „Bedzie” nowocześniejsza.
Co tu dodać jako konkluzję? Hm..Chyba jedynie milczenie!
Inne tematy w dziale Rozmaitości