Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie przyznała w kwietniu 2011 roku nadawcy TV Trwam, fundacji Lux Veritatis koncesji na nadawanie na pierwszym multipleksie cyfrowym. Tłumaczenia szefa KRRiT, Jana Dworaka, uzasadniające decyzję odmowną wobec rozgłośni Redemptorystów można włożyć między bajki i dopisać do nich: „Idzie rak nie Dworak, jak ugryzie będzie znak- fiku miku i w kominie”.
Obecnie żyjemy w Tuskolandi, w której to nastąpiła konfrontacja ery nowych Pinokiów z Prawdą Łacińską. Jeśli ponad 2 miliony podpisów w obronie TV Trwam nic dla premiera Donalda i prezydencika Bronka nic nie znaczą, to i naród wyszedł na ulice. Chodzi po nich w wielu miejscach i w różnym czasie, ale 21 kwietnia skupił się na Placu Trzech Krzyży w Warszawie, która póki, co nadal jest stolicą Kraju nad Wisłą. Tam zgromadziło się kilkadziesiąt tysięcy wolnych (jeszcze) Polaków, chcą pokazać, że ani Donek, a ni Bronek nie zaśpiewa jak skowronek, a ich świergot trąci narodową skuchą. Tym fałszywym nutom wtórują mainstreamowe tuby krajowych ogłupiaczy.
Na polu środków masowego przekazu pozostał jeden diament Prawdy, TV Trwam, który jest zagrożony w walce cywilizacji chrześcijańskiej z nowomodą ciemnogrodzian i tępoduchów. Z tej racji rzesze wiernych rozpoczęły swój marsz od Mszy Świętej, którą celebrował na Placu Trzech Krzyży biskup drohiczyński Antoniego Dydycz.
Co robił w tym czasie kardynał Nycz, zapewne wie Monika Olejnik? Naszej redakcji nic o tym nie wiadomo i nas to za mocno nie martwi, gdyż nie jesteśmy zainteresowani osobą wspomnianego purpurata od wiadomo ilu boleści.
Homilia bp Dydycza (koniecznie nie mylić z Nycza) trwała akademicką godzinę, czyli około 45 minut. Była wielowątkowa i z tej racji zaprezentujemy ją osobno. Nie ma co w niej ani skracać, ani wybiórczo cytować. Przerywana kilkanaście razy owacjami, dodała wiernym otuchy i utwierdziła w słuszności ich postawy: „Nie oddamy wam telewizji Trwam”.
Wszystko to, Eucharystia, odbywało się pod rozświetlonym niebieskością firmamentem Nieba. Widać było, że Matka Boża spogląda na demonstrantów. W ich rzeszy dostrzegła płońskich „Obrońców Częstochowy”. To tliły się ognie serc miłości ku Niej grupki Płońszczan. Eskadra wiernych odziana w odwagę.
-Lecz, gdzie obaj proboszczowie? Gdzie Sajewski i Makowski?- Czarna Madonna spuściła smutne oczy.
- Znowu ich nie ma z mym ludem- pomyślała Maryja.
- Przecież to twoje radio, ma matko- dopowiedział w rozmowie dusz Jezus.
I tak dialog w Niebie się chyba zakończył, lecz kontynuowan on będzie- na Sądzie Ostatecznym.
Po błogosławieństwie księdza biskupa na koniec mszy, ruszył pochód dusz, ciało tu było tylko dokładką. To i się szatan zdenerwował. A może niechcący Bronek lub Donek się „pomodlili”? Niebo zrobiło się czarne jak myśli wspomnianych, pioruny błyskały wściekłością. Miało lunąć, lecz nie lunęło. Kiepska „modlitwa”- to i efekt mizerny.
I chyba stał się kolejny cud. Miejmy nadzieję, że w walce o Polskość i Katolickość ojczyzny Jana Pawła II, poniżej podane słowa przerodzą się w czyn. Że nie skończy się na deklaracjach, gdyż horda neoliberalizmu w wersji hard- PO i soft- PSL na razie ma się dobrze. Ich współplemieńcy z SLD i Ruchu Palikota zechcą zapewne obraz Maryi z Jasnej Góry zarysować nową nutą pogardy do człowieka, jako istoty stworzonej na obraz i podobieństwo Boże. Ale przejdźmy do deklaracji, które usłyszeli Płońszczanie i kilkadziesiąt tysięcy współmanifestantów:
- Zwracam się do wszystkich, zwracam się do ciebie Zbyszku! Zapomnijmy o tym, co było złe, o co mamy pretensje. Idźmy razem, wracajcie! To jedyna droga do zwycięstwa, które jest w zasięgu ręki. Wtedy nie będzie problemu praworządności - powiedział Jarosław Kaczyński.
- Odpowiadając Jarkowi, chciałbym powiedzieć jasno, że jesteśmy razem, że to, co było, zapomnieliśmy, że chcemy działać razem – zadeklarował Ziobro.
- Tutaj w tym miejscu w Warszawie połączyła nas wspólna sprawa. Jesteśmy wspólnotą, jednością wokół wartości takich jak wolność, nasze wspólne dziedzictwo i nasza zagrożona demokracja – mówił Ziobro. - Dziś obrona Telewizji Trwam jest obroną polskiej wolności. Musimy pokazać, że łączą nas wspólne ideały – dopowiedział szef „Solidarnej Polski”.
Mówiąc kolokwialnie: „dialog, że mucha nie siada”. Bo jak taka siądzie, to się wszystko spiep…- popsuje.
Płońszczanie z manifestacji wrócili bez pietra, co z Piotrem nie ma nic wspólnego. Bez obu proboszczów, co im wiara z poprawnością polityczną się mylnęła. Na lokalnych demonstrantach także mucha nie siada, gdyż nie jest, nie była i nigdy nie będzie koszerna. Zatrutych, rajskich owoców również spożywać nie mają ochoty. Oni wolą radio, co Maryję ma w swym herbie i fale eteru Jezusa Chrystusa.
Nasze miasto reprezentowały koła Radia Maryja z parafii św. Michała Archanioła i św. Maksymiliana, radny miejski Andrzej Karwowski, radny gminy Tomasz Górski, a całość zorganizował radny powiatowy Artur Czapliński. Do uroczystej mszy na Placu Trzech Krzyży służył radny miejski Wojciech Bluszcz, a jego ojciec stanowił z flagą na wysokim maszcie, punkt spotkań zagubionych manifestantów.
- Gdzie jesteś?- Usłyszeć można było w rozmowach telefonicznych.
- Przy fladze z napisem „Płońsk”- padała odpowiedź.
Biało-Czerwona z nazwą naszego miasta ponownie górowała, tym razem przy samym ołtarzu, miejscu przebywania wielu kapłanów. Nie dostrzegliśmy żadnego duchownego z obu płońskich parafii, choć być może ktoś z nich się pofatygował, żeby osobiście bronić wolności słowa i wiary ojców.
Wielu rozpatruje sytuację, kiedy Zły uderza w proboszcza. Nieliczni, np. papież Benedykt XVI, gdy tenże duchowny w wiernych spoza jego „parafialnego salonu wzajemnej adoracji”, syndrom grupowego myślenia- jak jest fajnie i wspaniale.
W naszej ocenie Płońsk został zatomizowany, czyli rozbito więzi międzyludzkie. Nie ma, co się tym za mocno przejmować, tylko oddolnie działać. Nie potrzeba oglądać się na lokalne władze świeckie czy duchowne, gdyż te już pokazały, na co je stać.
Inne tematy w dziale Rozmaitości