W minioną niedzielę, 13 października 2013, odbyło się w Warszawie referendum mające na celu odwołanie prezydent Hanny Gronkiewicz- Walz. Mieszkańcy stolicy głosowali od rana do godziny 21:00. Do urn poszło 25,66% warszawiaków, a próg potrzebny do odwołania prezydent Warszawy wynosił 29%. To oznacza, że Bufetowa zostaje na stanowisku, a referendum jest nieważne.
Jak podała miejska komisja wyborcza oddano 343732 głosów; wymagane minimum wynosiło 389430 osób; głosów nieważnych oddano 4250; ważnych 339482; za odwołaniem Hanny Gronkiewicz- Waltz zagłosowało 322017 osób, przeciwko było 17 465 osób.
Pomijając już zachowanie prezydenta Komorowskiego, premiera Tuska i innych „zwolenników” demokracji, to zastanawia jedno! Dlaczego przy tak zdecydowanej dezaprobacie głosujących dla obecnej prezydent Warszawy, komisji podanie frekwencji zajęło kilkanaście godzin?!
- Musimy się zastanowić, co z problemem rejestracji osób, które były bądź nie na referendum. Wielu internautów wyraziło zaniepokojenie tak późnym ogłoszeniem informacji o frekwencji i oficjalnych wyników. Mogę zrozumieć, że w sytuacji, kiedy liczba głosów za i przeciw pani prezydent miała niedużą różnicę, to niekiedy trzeba powtórnie liczyć głosy, żeby nie było błędu. Wtedy ogłoszenie wyników głosowania może być opóźnione. Ale liczenie frekwencji odbywa się na bieżąco. To, że prawie 12 godzin od zamknięcia lokali wyborczych, czekaliśmy na ogłoszenie frekwencji, to pokazuje co najmniej na wadliwe zarządzanie systemem obiegu informacji komisji wyborczej. Pokazuje, że ta decydują ludzie niekompetentni. A w każdym kraju komisja wyborcza jest strażnikiem jakości demokracji- stwierdził prof. Zybertowicz.
- Nie ten wygrywa, na kogo zagłosują, lecz ten, który liczy głosy- stwierdził Włodzio Lenin.
Inne tematy w dziale Rozmaitości