Na kanale Elbląskim znajduje się pięć pochylni, których zadaniem jest przewiezienie statków pomiędzy jeziorami znajdującymi się na różnej wysokości nad poziomem morza. Różnica ta wynosi tutaj ok.100m na długości 10 kilometrów między jeziorami Piniewo i Druzno. To zbyt duży spadek, aby można było zastosować system śluz, dlatego zdecydowano się na takie rozwiązanie, wzorując się na nieczynnym już dziś kanale Morrisa w Stanach Zjednoczonych.
Podążaliśmy w kierunku Zalewu Wiślanego, czekała nas więc przeprawa pochylniami w dół.

Do Buczyńca dotarliśmy późnym popołudniem, całą operację odłożyliśmy więc do rana, a wolny czas przeznaczyliśmy na zwiedzenie małego muzeum (przechowywane są tam m.in. drewniane modele, które posłużyły do wykonania odlewów właściwych części maszyn)

oraz maszynowni w ruchu.

Obejrzeliśmy też dokładnie, jak należy się umieścić na wózku,

jak się odbywa transport

i co nas czeka na dole.

Po solidnym teoretycznym przygotowaniu i dobrze przespanej nocy, około dziesiątej rano rozpoczęliśmy przeprawę.

Po pokonaniu pierwszej pochylni wiedzieliśmy już, że oprócz wciągnięcia miecza oraz podniesienia steru i silnika należy koniecznie uważać na betonowe dalby, które są niskie i łatwo można ich nie zauważyć. Na szczęście obyło się bez strat, a przy kolejnych wszystko już poszło gładko.

Na pochylni Kąty mijaliśmy się ze statkiem białej floty.

Na pochylni Oleśnica w poprzek torów przebiega droga.

Maszynownia pochylni Jelenie.

Wreszcie pochylnia Całuny i cała przeprawa zakończona powodzeniem.

Inne tematy w dziale Rozmaitości