Demos kratos znaczy władza ludu, i w takich społeczeństwach żyje większość mieszkańców Europy. Ale czy rzeczywiście jest to prawda? Czy rzeczywiście każdy z nas ma jakikolwiek wpływ na losy państwa w którym żyje?
Przynajmniej w teorii powinno to funkcjonować, w końcu istnieje coś takiego jak prawo wyboru własnych przedstawicieli. To prawo nie jest ograniczone tylko do polityki ale stanowi integralną część naszego rozumienia sprawiedliwości i prawdy. A więc nawet w sprawach pomniejszej wagi chętnie odwołujemy się do wyborów jako metody rozstrzygania sporów.
Ostatnio mieliśmy się okazję przekonać, na dwóch przykładach, że w rozumieniu pojęcia demokracji rządzący i rządzeni żyją w dwóch diametralnie rożnych światach.
W pierwszym przypadku poszło o wybory najlepszej piosenki na festiwalu Eurowizji.
Niby sprawa bez znaczenia, po prostu margines, którym nie powinien się nikt specjalnie interesować. Ot zobaczyć i zaraz zapomnieć. Tymczasem okazuje się że sprawa wygranej na tym festiwalu to zadanie prawie że wagi państwowej.
Z lewa i z prawa odezwały się głosy, a to o bojkocie przedstawicielek Rosji, a to Austrii czy też Polski.
Z marginalnego happeningu paru nudziarzy nagle zrobiła się zadyma na całego
Przed paru laty kierownictwo tego festiwalu odważyło się na demokratyczny eksperyment. Mieszkańcy poszczególnych krajów mogli sami zadecydować kto ich zdaniem jest najlepszy. Rezultat był taki że przedstawiciele krajów słowiańskich wygrywali z olbrzymią przewagą. Natychmiast podniosły się głosy, że to mafia słowiańska pomaga sobie nawzajem w osiągnięciu sukcesów. To że rowniez telewidzowie krajów zachodnioeuropejskich głosowali na produkcje słowiańskie utonęło gdzieś w szowinistycznej zachodniej propagandzie. Zachód nie chciał i nie mógł tego zaakceptować, że produkty ich dekadenckiej kultury nie mają najmniejszych szans ze świeżym i nowym żywiołem słowiańskim.
Na rezultaty tej antysłowianskiej kampanii nie trzeba było długo czekać.
Zamiast demokratycznych wyborów wprowadzono wybory po europejsku, czyli z nadzorem służb bezpieczeństwa. Opłacani agenci pod nazwą jury mieli teraz uważać na to aby z góry ustalony wykonawca zdobył pierwsze miejsce. Ustalenie zwyciescy odbywało się zgodnie z zapotrzebowaniem propagandowym zachodnich elit.
Efekt był taki, że nagle piosenki z krajów słowiańskich znalazły się na ostatnich miejscach a nowe triumfy zaczęła święcić zachodnia degrengolada.
Jednak szczyt bezczelności osiągnięto w trakcie tegorocznej rywalizacji.
Polska produkcja nie tylko że nie spodobała się homosiom, co stanowiła realne zagrożenie dla zachodnich władców Europy. Co gorsza powoływała się w swojej wymowie na ideologię wspólnoty słowiańskiej i stanowiła poważne zagrożenie dla trwającej od lat kampanii skłócania państw słowiańskich ze sobą. Zachód wie bowiem bardzo dobrze że zjednoczeni Słowianie będą w stanie z łatwością zrzucić jarzmo zachodniej dominacji i przejąc od zachodu przodującą rolę w kulturze zachodnich cywilizacji.
Z tego punktu widzenia nie może dziwić nikogo to, że w połowie głosowania trend w wyborach nagle uległ diametralnemu odwróceniu. Nagle doszło do takich kabaretowych decyzji jak w Wielkiej Brytanii gdzie polska piosenka znalazła się w wyborze telewidzów na pierwszym miejscu a „jury“ przyznało jej miejsce ostatnie.
Potem było jeszcze ciekawiej, bo manipulacje przez „jury“ wzmocniono manipulacjami przy liczeniu głosów telewidzów. Liczba oddanych głosów była manipulowana przez zachodnie służby specjalne. Jak widzimy z pełnym sukcesem.
Chłop z namalowaną brodą, w sukience, wygrał.
Jaki sens ma jednak wytaczanie dział ciężkiego kalibru dla manipulacji opinii publicznej w tak błahej sprawie?
Sens ten polega na tym że festiwal Eurowizji jest częścią systemu tak zwanej inżynierii społecznej. Te pseudowybory maja w dotkniętych tą manipulacją społeczeństwach wywołać określone reakcje pojedynczych ludzi. W tym przypadku celem były społeczeństwa o utrwalonym przez wieki i powszechnie akceptowanym systemie wartości. Społeczeństwa te są zagrożeniem dla rządzącej Zachodem kliki i sprzeciwiają się aktywnie próbom destrukcji swoich przekonań. Jeśli zmanipuluje się liczeniem głosów telewidzów, na przykład w Polsce lub Rosji, i nagle i niespodziewanie w krajach o wrogim nastawieniu do homoseksualistów „Kielbasa” znajdzie się na pierwszym miejscu, to u telewidzów, którym nie przyszło nawet do głowy na TO glosować, musi wystąpić zwątpienie w zasadność własnych zasad moralnych.
Ludzie z natury skłonni są do powielania działań innych z własnej społeczności, tak więc jeśli wielokrotnie przeprowadzi się akcje manipulacyjne to nawet najtwardszy homofob musi zwątpić w zasadność własnych obiekcji.
Oczywiscie metoda ta nie jest wykorzystywana tylko w takim przypadku ale jest, że tak powiem, naszym codziennym chlebem. Czy nam się to podoba czy też nie, na każdym kroku jesteśmy poddani takiej presji w formie np. tzw. badan opinii publicznej. Goebbelsowska propaganda na każdym kroku to nasza codzienność.
Nasuwa się jednak kolejne pytanie o co chodzi z tym homowariactwem?
To pytanie jest trochę trudniejsze ale i tu możemy znaleźć na nie racjonalną odpowiedź.
W tym celu musimy sobie uświadomić, że w tak zwanej Europie nie istnieją niepodległe państwa. Wszystkie w mniejszym lub większym stopniu są kierowane przez sieć agentów CIA. Oczywiscie działalność tej charytatywnej organizacji ma już długą tradycję i obecne pokolenie polityków było werbowane do współpracy w czasach kiedy system wartości etycznych był całkiem inny niż obecnie (jak widać manipulacje były skuteczne). Werbunek takich agentów jest zawsze ryzykowną sprawą i to szczególnie w polityce. Tam USA muszą mieć absolutną pewność ich lojalności. Pieniądze, nawet bardzo duże pieniądze, nigdy takiej lojalności nie zagwarantują, dlatego też na agentów wybierane były jednostki na które CIA miała haka. A cóż lepszego może być od dowodów na homoseksualizm albo pedalstwo jakiegoś polityka. Nie można się więc dziwić temu, że Bruksela jest światowym centrum pedalstwa i funkcjonują tam całe mafie dostarczające brukselskim politykom nowe ofiary.
Świadomość tego, że znajdują się oni pod ciągłą presją ujawnienia ich dewiacji, skłania tych polityków do propagowania we własnych społeczeństwach anormalnych zachowań, w nadziei że nawet w przypadku ich demaskacji, społeczeństwo takie latwiej im to wybaczy i nie zawisną na suchej gałęzi. I to jest właśnie główna motywacja europejskich polityków zrobienia z Europy burdelu. Europa, i w tym oczywiście i Polska, ma się stać taka jak i oni.
To samo rozumienie demokratycznych wyborów Zachód próbuje przeforsować na Ukrainie. Dla zachodniego „Imperium dobra“ dążenia wolnościowe Rosjan na Ukrainie nie maja najmniejszego znaczenia. To oni uzurpują sobie prawa do roli „jury“ w Europie i o tym kto i gdzie zostanie wybrany decyduje CIA i BND a nie jakiś durny słowiański motłoch.
Dla mieszkańców Europy wschodniej została przewidziana rola dostarczycieli niewolników. A wybierać to mogą se tylko między wódką a piwem.
Inne tematy w dziale Polityka