Tytułowe zdanie wypowiedziane przez jedną z niewielu postaci w ewangelii wzbudzającą moją sympatię - Piłata (oczywiście postaci w sensie bohatera literackiego, bo historyczny Piłat był niezłym łajdakiem) nasuwa się wtrakcie lektury tekstu pana Tomasza Pisuli *). W zasadzie od pierwszych zdań, ba od tytułu brzmiacego: "Wystarczyło na chwilę tylko stanąć po stronie oczywistej prawdy. Może to właśnie może być przesłaniem dla nas z tegorocznej Wielkanocy" (wpis na portalu wPolityce).
Zgadzam sie, że wydarzenia paschalne "jako wydarzenie historyczne, mogą także posłużyć do pokazania konsekwencji społecznego kultu kłamstwa", ale niezupełnie w ten sam sposób co autor to widzę. Przede wszystkim: należałoby mieć jakiekolwiek pojęcię o historii tego wydarzenia, a nie opierać sie na dosłownie odczytywanych relacjach ewnagelicznych. Niestety, cały tekst jest najeżony piramidalnymi bzdurami, które świadczą, że autor nie ma zielonego pojęcia o stanie badań nad historycznym Jezusem. Pisze na przykład: "Pierwszym nasuwającym się spostrzeżeniem jest to, że Jezusa skazano na potworne męki i brutalną śmierć głównie z tego powodu, że treść Jego nauki nie przypadła do gustu opinii publicznej" - akurat większość historyków badających temat zgadza sie, że powodem śmierci Jezusa było nie jego nauczanie, ale to, co uczynił w świątyni Jerozolimskiej i słowa, jakie tej awanturze towarzyszyły, które przez odpowiedzialnych za porządek zostały zrozumiane jako zapowiedź zburzenia świątyni Heroda. Jezus z całą pewnością nie zginął śmiercią niewinnego. Każdy kto wszczyna burdę z kontekstem politycznym w czasie, gdy miasto stanowi beczkę prochu (a tym była Jerozolima w czasie świąt) musi się liczyć z konsekwncjami. Podobnie z bajeczką o Barabaszu - bajeczką, gdyż 1) nie ma żadnych śladów istnienia takiego zwyczaju ani w źródłach żydowskich ani rzymskich 2) historyczny Piłat byłby ostatnim, który by się takimi zwyczajami przejmował.
Zabawnie brzmią w ustach socjologa twierdzenia, o rzekomym niepokoju, jaki miałyby wzbudzać słowa Jezusa w elicie arcykapłańskiej. Starczy podstawowa wiedza o napięciach między głównymi klasami tamtego społęczeństwa, żeby uznać, iż jest wyjątkowo mało prawdopodobne, aby arcykapłani mieli jakiekolwiek pojęcie, o tym, co ten ubogi robotnik rolny z Galilei o nich wygaduje. Kuriozalne jest przypisywanie arcykapłanom troski o własny wizerunek publiczny, która to troska miałaby popychać ich do współpracy z Piłatem. Było dokładnie odwrotnie: to stała współpraca z Rzymem (nazwijmy to wprost: kolaboracja z okupantem) od dawna podaważała ich wizerunek w oczach ludu.
Autorowi, który odmalowuje Piłata jako "inteligenta" radzę poczytać, co na temat tego inteligenta pisze choćby Józef Flawiusz.
Dalej autor z zadziwiającą pewnoscią siebie osądza wszystkich aktorów tamtego dramatu:" Gigantycznego zła, jakim było wydanie na męczeńską śmierć niewinnej osoby dałoby się uniknąć, gdyby zaangażowane w tą tragedię osoby nie posługiwały się kalkulacją swoich małych, przyziemnych korzyści." Otóż niestety to nie takie proste, to nie chodziło o żadne prywatne korzyści. Wystąpienie Jezusa w tym czasie i miejscu, przy takich a nie innych nastrojach, realnie zagrażało wybuchem powszechnego buntu przeciw aryckapłanom i Rzymianom. W najlepszym wypadku skończyłoby się to kilkoma tysiącami Żydów ukrzyżowanych wokół Jerozolimy, w najgorszym tym, czym się ostatecznie zakończyła histaoria starożytnych ruchów mesjańskich: wojną rzymsko-żydowską i zagładą Izraela ze świątynią włącznie.
Tak, historia ta mówi wiele o kulcie kłamstwa. Kłamstwa sfabrykowanego przez niewielką sektę uczniów Jezusa. Aby upowszechniać swe przesłanie poza Palestyną musieli przerzucić winę za śmierć swego proroka z Rzymian na Żydów. Ale kłamstwo ma czasem to do siebie, że żyje własnym życiem.
Inne tematy w dziale Kultura