Czasem zazdroszczę innym umiejętnosci skrótowego przedstawiania kwestik zasadniczych. Dzis zazdroszczę Zbigniewowi Kuzmiukowi, autorowi tekstu o sejmowej debacie na temat umowy gazowej:
"Być może tak mocne postawienie sprawy nowej umowy gazowej z Rosją przez opozycję spowoduje refleksję rządu - nawet za cenę ograniczeń w dostawach gazu dla firm sektora nawozowego i paliwowego w końcówce tego roku. Ciągle jest to jeszcze możliwe, jeżeli nie chcemy, abyśmy byli traktowani jak kraj wprawdzie należący do UE, ale jednak znowu znajdujący się w strefie wpływów Rosji.
Reakcja rządu Tuska (a w zasadzie jej brak) na działania Rosji w sprawie wyjaśniania przyczyn tragedii smoleńskiej, przerwanie dostaw rosyjskiej ropy do rafinerii w Możejkach (na skutek awarii ropociągu, która trwa już... 4 lata), brak wyraźnych postępów w śledztwie sprawie mordu katyńskiego (niechęć Rosji do rehabilitowania polskich oficerów zamordowanych w Katyniu) wskazują, że te wpływy w Polsce są coraz większe. Zawarcie tak niekorzystnego kontraktu gazowego postawiłoby przysłowiową kropkę nad i."
Profesor Włodzimierz Marciniak, czlonek polsko-rosyjskiej Grupy do Spraw Trudnych, mówil ostatnio u Janka Pospieszalskiego, że Rosja jest w tej chwili w zasadzie tylko dodatkiem do Gazpromu.
Co stawia w innym - globalizacyjnym a nie tylko historycznym i bieząco-ekonomicznym - świetle polski sprzeciw wobec gazpromowego dyktatu.
Bez tego sprzeciwu, zostaniemy tylko aneksem do dodatku.