Niestety ten post również zostanie poświęcony osobie zmarłej. Cały świat obiegła dziś niezwykle smutna i przygnębiająca informacja o śmierci Ray’a Manzarka- muzyka, klawiszowca, drugiego wokalisty i współzałożyciela zespołu The Doors. Muzyk miał 74 lata i jak się okzałao od dawna walczył z rakiem. Niestety choroba wygrała i artysta zmarł wczoraj w Rosenheim, w Niemczech. Zostawił po sobie żonę Dorothy, syna, ogromny dorobek muzyczny i trzy książki. W sercach i umysłach fanów Doorsów Ray Manzarek będzie na zawsze nieśmiertelny, tak jak muzyka zespołu, która jest ponadczasowa. Niestety nie będzie nam już dane obejrzeć na żywo występu Ray’a, który teraz wraz Jimem przebywa na „uczcie przyjaciół” w lepszym świecie.
Zespół The Doors nieodzownie kojarzy się ludziom z charyzmatycznym liderem i wokalistą, Jimem Morrisonem, który przyćmił pozostałych muzyków z zespołu, aczkolwiek nie godził się na to, by ich marginalizowano na scenie. O ile zasługami Jima były wieloznaczne, poetyckie i mroczne teksty piosenek, zachowanie sceniczne, aura magii i szamanizmu, o tyle zasługami Ray’a Manzarka było brzmienie niezwykłe, charakterystyczne brzmienie Doorsów. Po głosie Jima Morrisona to właśnie gra Ray’a na organach (w tym basie) była znakiem rozpoznawczym zespołu. Człowiek słuchał i od razu wiedział kto gra. Talent i nowatorskie pomysły kompozytorskie klawiszowca The Doors słychać zwłaszcza w takich utworach jak „Light my fire”, „Break on through”, „Riders on the storm”, „When the music’s over” czy „Peace frog”.
Zasługi Ray’a nie kończą się jednak na komponowaniu utworów i graniu ich na koncertach w różnych aranżacjach (przykładowo „Light my fire” na żywo nigdy nie zostało zagrane tak samo), ale są dużo większe. To Ray odkrył latem 1965 roku Jima na plaży w Venice i przekonał go, by razem założyli zespół. To Ray włączył do zespołu Johna Densmore’a i Robby’ego Kriegera. To również dzieki Ray’owi Doorsi przetrwali różnego rodzaju perturbacje, kiedy np. wokalista chciał odejść z zespołu albo gdy jego nałóg alkoholowy zagrażał dalszemu istnieniu grupy.
Gdy w 1968 roku Jim Morrison przedawkował przed koncertem haszysz i trafił do szpitala w Amsterdamie, Ray heroicznie zastąpił nieobecnego frontmana i wykonał za niego partie wokalne. Po śmierci Jima również śpiewał zamiast Jima i razem z dwójką żyjących Doorsów nagrał jeszcze trzy płyty („Other voices”, „Full circle” i „An American prayer”). Zasługą Ray’a jest także budowanie przez lata legendy tragicznie zmarłego Jima Morrisona. To min. dzięki Rayowi Manzarkowi udało się nagrać płytę „An American prayer”, dzięki czemu świat dowiedział się, że Jim był również utalentowanym poetą. Klawiszowiec The Doors potrafił również celnie wytknąć kłamstwa tych, którzy tworzyli fałszywy wizerunek zespołu, min. Oliverowi Stone’owi (przekłamany film pt. „The Doors”). O tym, że zespół nadal cieszy się poważaniem i jest słuchany świadczy min. to że sprzedano ponad 100 000 000 płyt, a każdego roku sprzedają się kolejne miliony. Doorsi żyją, choć odeszli ich dwaj twórcy.
Cieszę się, że rok temu miałem okazję oglądać Ray’a Manzarka i jego zespół The Rangers na żywo. Ray grał jak zwykle świetnie, nie zapominając o Doorsach i zmarłym przyjacielu, którego nieraz wspominał. Mówił także sporo o przesłaniu Jima, wolności, LSD, Kalifornii, latach 60. To było coś. Momentami miało się wrażenie, że cofnęło się w czasie. A Ray wydawał się być w dobrej formie, mimo ponad 70 lat na karku. Chyba mało kto wiedział, że toczył wtedy bój o życie. Zapamiętałem go jako uśmiechniętego, pełnego życia i pasji człowieka, który ma coś oryginalnego i ciekawego do przekazania, i który żył w zgodzie ze sobą. I takiego Go zapamiętam.
Żegnaj, Ray! A może raczej do zobaczenia w przyszłości, bo tacy jak Ty nie umierają nigdy.
polish_allied

Znowu razem...
Prawicowy buntownik z natury, bonapartysta z przekonania, politolog z wykształcenia, zwolennik Wolności i wolnego rynku, wróg lewactwa i socjalizmu.
Tak dla Flagi Konfederacji (CSA), serbskiego Kosowa, amerykańskich republikanów, wolności gospodarczej i osobistej, a także swobodnego dostępu do broni palnej dla osób zrównoważonych i niekaranych.
Nie dla lewicy i jej chorych idei typu gender, globalistów od Gatesa i Sorosa, islamu,Rosji i komunistycznych Chin.
Kocham Tajlandię, Bangkok i Azjatki, nie znoszę feministek.
Przywódcami, których najbardziej cenię są : cesarz Napoleon I, prezydent Ronald Reagan oraz generałowie Francisco Franco i Augusto Pinochet.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości