Burza i ekscytacja, jaka miała miejsce po dzisiejszym czy w jego trakcie posiedzeniu Komitetu Politycznego PIS, była jedną z gorętszych w ostatnich latach. Po części wielu z obserwatorów, ale i zwolenników partii rządzącej, zdawała się jej ulegać, ale i ulegać głosom, które jej przebieg opisywały. Także głosom z wewnątrz obozu ZP. Sporo oliwy do ognia dolali dziennikarze różnej maści, którzy przewidywali wycofanie się Kaczyńskiego z porozumienia z Gowinem, ogłoszenie wyborów 23 maja, a także dymisji rządu i skrócenia kadencji Sejmu. Swoje trzy gorsze wtrąciła także prof. Pawłowicz i to za jej głosem, spora część elektoratu PIS zaczęła wierzyć, że coś może być na rzeczy. Skończyło się na spekulacjach, ale to temu ostatniemu głosowi czyli pani prof. chciałbym poświęć zdań kilka. Bo aktualnie do tego, że dziennikarze szczególnie czy mniej przychylni rządowi wciągną się z w tą brudną grę i zaczną grać na osłabienie rządu, kryzysy polityczne, a co za tym idzie gospodarcze, zdążyłem się już przyzwyczaić.
Przede wszystkim należy zacząć od tego, czy prezesowi PIS naprawdę zależy na ciągnięciu tego kryzysu w nieskończoność i ogłaszanie kilku bądź więcej wyborów w ciągu krótkiego czasu?Sądzę, że nie. Kaczyński jest na tyle zręcznym i doświadczonym politykiem, że nie chciał i nie mógłby sobie na to pozwolić. Po pierwsze dlatego, że nie wiadomo, jak przyjąłby to elektorat ZP. Byłoby to dla nich niezrozumiałe szczególnie w kontekście całkiem niezłej i skutecznej walki z epidemią i kryzysem i dobrymi wynikami także przed (pomimo wpadek). Byłby to szok, który mógłby przynieść straty w sondażach albo niższą frekwencję (brak tych osób przy urnach). Po drugie: nie sądzę, aby w tak ważnej sprawi, przy braku (na szczęście) podgrzewania tematu wyborów przez J. Gowina, Kaczyński byłby na tyle niehonorowy, aby wycofywać się z danego słowa. Jego doświadczenie jest za duże i nadrobiony w ostatnim czasie procent zaufania wyborców, nakazywałby mu jednak schowanie dumy do kieszeni i dotrzymanie słowa. Po trzecie: sprawa organizacyjna. Cały czas nie wiadomo kiedy, co i jak. Poczta Polska, która ma głosowanie pomóc zorganizować dalej nie wie, na czym stoi. Im dłuższa zwłoka, tym gorzej dla sprawności ich przeprowadzenia. Minister Sasin swoimi niejasnymi czasem deklaracjami pokazał, że może mieć w tym problem. Jeśli decyzja nie została podjęta teraz i nie będzie jej do 20 maja (albo tego dnia), przeprowadzenie głosowania 23 maja będzie znowu niemożliwe. Dzisiejszy brak decyzji, a w wypowiedziach czołowych polityków PIS spokój i dementowanie plotek sprawia, że większego chaosu nie będzie. Bo Polski zwyczajnie na to nie stać.
Dlatego warto by się zastanowić czy nie przemówić do rozumu pani prof. Pawłowicz, aby nie "wyjeżdżała" z podobnymi newsami, które okazują się fakea'mi albo nie do końca sprawdzonymi informacjami? Przede wszystkim szkodzi to Polsce, obecnej sytuacji i dezorientuje wyborców. Wplątywanie w kryzys polityczny modlitwy jest także nie na miejscu. Rozumiem, że prof. jest znana z ciętego języka i mówienia wprost. Ale czasem warto zamilknąć. Zwłaszcza, że nie jest się już politykiem, a sędzią TK. Ja byłem jej kandydaturze i pana Piotrowicza przeciwny, ale jeśli chodzi o kwestie prawne, można było to przełknąć. Bycie sędzią zobowiązuje to stanięcia się apolitycznym szczególnie, gdy sama pani prof. mówiła kiedyś o wyjątkowej, politycznej stronniczości tej grupy. Uważam, że po dzisiejszej wypowiedzi K. Pawłowicz trzeba się zastanowić, czy mocniej, dosadniej nie stosować kar za angażowanie się sędziów w politykę. Bo często oni przeszkadzają i wywołują chaos.Ale widać, że u pani prof. istnieje przekonanie, że bycie sędzią powoduje, że mogę mówić wszystko, bo i tak "moi" mi nic nie zrobią, a od nich wyszłam. Polecałbym mocniejszą reakcję czołowych polityków PIS w tej sprawie i wysyłanie do TK i temu podobnych sądów, sędziów o jednak nieposzlakowanej opinii. A tą prof. Pawłowicz miała jednak słabą...
