W ostatnich dniach minęło 100 dni rządów PIS i Beaty Szydło. Wielu już wydało swoją ocenę. Opozycja oczywiście jak to opozycja od stóp do głów miażdżąco skrytykowała gabinet, chociaż według zapowiedzi (przede wszystkim Platformy i Nowoczesnej) miała to być opozycja merytoryczna, ale i tutaj można było przyłapać się szybko na kłamstwie. W sumie to ekipa Beaty Szydło mogłaby nie być podsumowywana po tych 100 dniach, bowiem nie było obiecanych 100 dni spokoju, jakie miała chyba każda oprócz PIS ekipa (albo względnie spokojne).
Moja ocena pierwszego kwartału rządów prawicy to 3+. Jest to średnia zliczona z plusów i minusów jakie w mojej ocenie można wystawić ekipie PIS. Na początek zacznę może od pozytywów:
Po pierwsze: choć nie do końca i w każdej kwestii widać inny styl rządzenia krajem. Zauważyć można chęć zmian, dobrych pomysłów i zamiarów (choć nie zawsze dobrze realizowanych). Da się dostrzec względną skromność w porównaniu do buty, arogancji, przepychu i przyzwyczajenia do władzy, co mogliśmy zobaczyć za rządów PO. Sądzę, że PIS nie jest na tyle głupi (także po swoich rządach i po kadencjach Platformy), aby pozwolić sobie na afery i taki rodzaj rządów z jakim mieliśmy do czynienia przez ostatnie 8 lat.
Po drugie: wreszcie mamy powrót czy jego zalążki do dobrej polityki historycznej. Wraca pamięć i to częściej niż wcześniej o Żołnierzach Wyklętych, o Ryszardzie Kuklińskim. A przede wszystkim nie zataja się prawdy o rzeczach niewygodnych tak jak np. o teczce Wałęsy. Polityka ta obojętnie jakie nie byłby fakty musi być oparta na prawdzie.
Po trzecie: kilka dobrych projektów ustaw. Oczywiście poza projektem 500+ mam tu na myśli podatek od odpraw, brak zabierania dziecie ze względu na biedę, podatek bankowy czy obniżenie pensji szefom wielkich, państwowych spółek. Także chęć zmiany wysokości emerytur PRL-owskich działaczy czy ogólna próba dekomunizacji. Wisienką na torcie jest plan Morawieckiego, który choć na razie tylko na papierze jest najbardziej konkretny i realistyczny niż te przedstawianie niegdyś przez PO (np. plan Boniego Polska 2030).
Po czwarte: w sumie dobre zmiany w TVP. Więkoszość miała obawy co do prezesury Jacka Kurskiego, ale sytuacja w Telewizji raczej jest pozytywna. Wyrównana siła poglądów, brak propagowania lewackich ideologii oraz odwaga w emitowaniu ważnych, prawdziwych, ale dla niektórych niewygodnych reportaży czy artykułów.
Niestety po plusach przyszedł czas na minusy, bowiem tych zebrało się sporo choć można ich było spokojnie uniknąć:
Po pierwsze: nieprzemyślana polityka kadrowa i chaos w polityce informacyjnej rządu. Na tyle ile błędów popełniła wcześniej w tej materii Kopacz, a kiedyś Tusk, PIS powinien nauczyć się, że zmiany personalne przeprowadza się z głową, na spokojnie i raczej po cichu, bez rozgłosu. A niestety kwestia nominacji dla Bogusława Kowalskiego czy teraz odwołanie prezesa stadniny w Janowie pokazują, że nie powinno robić się to bez rozgłosu. Najmniej w mojej ocenie może być nominacja dla Wojciecha Jasińskiego, bowiem uważam, że ktoś powinien z państwa pilnować, by ważne koncerny państwowe strzec przed obcym wykupem. Osoba prywatna mogła by do tego prowadzić. Z kolei też za dużo osó z PIS chce prezentować własne poglądy zapominając o dobru i spojności rządu, którą powinien zajmować się ktoś obeznany w PR-owskiej polityce.
Po drugie: niepotrzbne forsowanie kontrowersyjnych zapisów w niektórych ustawach. Najbardziej tutaj na myśl przychodzą kwestie podatku handlowego czy kwestii gruntów. W natłoku konsultacji chyba zapomina o głosach tych, które mogłyby dawać takim projektom normalność.
Po trzecie: brak rozwiązania np. kwestii górnictwa. Tutaj nie można trwać w rozkroku tylko trzeba zdecydować się na odważne decyzje. Wiadomo, że praca górników powinna być odpowiednio wynagradzana, ale coś powinno zrobić się z ich przywilejami, które trzeba było zmienić już dawno, a jest ich zdecydowanie za dużo. Nie obejdzie się chyba bez zamknięcia niektórych kopalń, o czym doskonale wiedzą zarówno związkowcy, jak i rządzący.
Po czwarte: kwestia TK. Niepotrzebny zamęt, chociaż wiadomo, że to PO wykopała tę dziurę, w którą wpadł PIS. Ale trzeba było postąpić spokojnie: wiadomo przecież, że PIS większość w Trybunale będzie miał dopiero za rok i brnięcie w konflikt teraz jest niepotrzebne. Jeżeli ktoś ma kwestionować zmiany wprowadzane przez rząd Szydło, to będzie to czynił, a Trybunał i tak mógł to tych wniosków się przychylać. To niestety sprawiło, że narodził się KOD czyli coś, co na Zachodzie nawet w przypadkach kontrowersyjnych gabinetów nie miało nigdy miejsca.
Także moja ocena pomimo i plusów i minusów nie może być wyższa. PIS nie może pozwolić sobie na zgrzyty i nieprzemyślane decyzje, bo te mogą ich kosztować w przyszłości utratę władzy. Musi to przede wszystkim zrozumieć Jarosław Kaczyński.
Inne tematy w dziale Polityka