Dawno tak się nie ubawiłem, czytając przed chwilą artykuł Piotra Cieślińskiego w GW:
http://wyborcza.pl/1,75968,12998718.html
Najpierw Pan redaktor pisze, że "niewielu z nas ma pojęcie o fizyce, detektorach, a także prawdopodobieństwie [...] Spróbuję może więc wytłumaczyć, o co chodzi ze "śladami trotylu" raz jeszcze, na sposób tysiąc drugi."
Jak widać dalej w artykule, to tłumaczenie nie ma wiele wspólnego z logiką, ale nie o tym chciałem napisać.
Tekst ten bowiem zawiera niezwykle cenną myśl:
"Jeśli nie ma uprawdopodobnionego podejrzenia zamachu, wskazanie detektora jest w tej chwili niewiele warte."
Rozumiem że najpierw przyjmuje się jakąś tezę, a potem pod jej kątem ocenia fakty. A jak nie są z tezą zgodne to tym gorzej dla faktów.
GW jest już na samym dnie, a teraz usłyszała pukanie od dołu. Redaktora Cieślińskiego.
Inne tematy w dziale Polityka