BeataP BeataP
2819
BLOG

Naszła mnie taka refleksja - co zawdzięcza Państwu pokolenie lat 60-tych i 70-tych?

BeataP BeataP Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 101

Miałam tę przyjemność/nieprzyjemność wchodzić w dorosłe życie w czasie zmian ustrojowych. Ze względów różnych po maturze podjęłam pracę, a studia chwilę później. Pracując i się ucząc ponosiłam koszty utrzymania oraz nauki. W TV słyszałam jak p. Balcerowicz każe zaciskać pasa przez 10 lat, a potem czekał już na nas tylko dobrobyt. Nie miałam mieszkania, więc je wynajmowałam. Pojawiało się coraz więcej sklepów, więc można powiedzieć, iż moje pokolenie miało pełen luz w nabywaniu towarów różnych. Problem polegał jednak na niezbyt wysokich wynagrodzeniach, które nie na wszystko wystarczały. Ale przecież miałam zaciskać pasa! Lata upływały, ja awansowałam, ukończyłam studia, zmieniałam pracę i to zawsze zgodnie z zawodem (wtedy to nie było nic nadzwyczajnego). Zatem nadszedł czas na kupno własnego mieszkania. Tylko jak tu coś kupić jak na nic mnie nie stać? Aż tu nagle bach i pojawił się kredyt dla młodych bez mieszkań. Kredyt o pięknej nazwie ALICJA. Jaki to był kredyt? Na pewno o wysokim oprocentowaniu, bo aż 38% w stosunku rocznym. Inne jego „przyjazne” aspekty widziałam w trakcie spłaty, kiedy to po 5 latach wpłat po 1.000 zł miesięcznie, kredytu było prawie tyle samo do spłaty, ile wzięłam. W późniejszych latach czytałam co to było za cudo i że właściwie był  nie do spłacenia. Na razie jednak szukałam odpowiedniego mieszkania do kupna. Mając w uszach historię mojej koleżanki, która wpłaciła deweloperowi kilka zaliczek i mieszkania nigdy nie zobaczyła, oraz czytając w gazetach, iż nie jest to przypadek odosobniony, pomyślałam, aby znaleźć coś pewnego, gdyż stać mnie było na spłacanie tylko jednego kredytu. Los się do mnie uśmiechnął, gdyż znalazłam ogłoszenie, że istniejący biurowiec zostanie przebudowany na mieszkania. Pani z działu sprzedaży oprowadziła mnie po budynku pokazując plany i tłumacząc, gdzie co będzie, a także gdzie ma powstać moje mieszkanie. Podsumowując - zostały fundamenty, ściany nośne i klatka schodowa oraz winda. Instalacje, ściany działowe, okna, drzwi, doprowadzenie gazu, ocieplenie budynku, elewacja, itd. było całkowicie nową inwestycją. Pomimo, iż to lata 90-te nasze ogrzewanie „szło” rurami wprowadzonymi w podłogę, a każde mieszkanie otrzymało własny ciepłomierz (proszę nie mylić z miernikiem ciepła). Szczyt nowoczesności stosowany zresztą do dzisiaj. To wszystko dawało mi nadzieję, że nie stracę pieniędzy z kredytu. Tak też się stało. Kilka miesięcy po obejrzeniu planów dostałam klucze do pierwszego swojego własnego kąta. Zbierałam wszystkie rachunki licząc na gest mojego Państwa, czyli na ulgę z tytułu zakupu pierwszego NOWEGO mieszkania. Jakież było moje wielkie rozczarowanie, gdy zostałam wezwana przez urząd skarbowy do zwrotu ulgi, gdyż ta należała się tylko z tytułu zakupu nowych mieszkań, ale także w nowym od fundamentów budynku. Nie pomogło żadne tłumaczenie. Sąd podzielił zdanie skarbówki, więc nie tylko nie dostaliśmy ulgi, ale i musieliśmy oddać co wzięliśmy, wraz z odsetkami.

Widząc mój kredyt spłacany od kilku lat ciągle prawie w tej samej wysokości, postanowiłam poszukać czegoś co się bardziej opłaca i tak dotarł do mnie doradca z Banku GE Mieszkaniowy, który zaręczał, że nic nie jest tak stabilnego jak franki. Zamieniłam kredyty. Można powiedzieć, że zamienił stryjek siekierkę na kijek, ale ja zamianę zrobiłam, gdy frank kosztował 2,78 zł, więc przez lata jakoś nie odczuwałam tak rat, jak było to w przypadku osób, które otrzymały kredyt we frankach poniżej 2 zł. Był nawet taki moment, że jakbym miała tylko pieniądze to mogłam naprawdę korzystnie spłacić wszystko, bo frank staniał. Niestety pomimo ciężkiej pracy takiej kwoty nie miałam. Udało mi się to dopiero po 12 latach, kiedy akurat frank z dnia na dzień został wywindowany prawie do 4 złotych. Mogę za to szczerze powiedzieć, że moje wówczas niewielkie pierwsze mieszkanie było warte po spłacie przez lata - najpierw kredytu Alicja, a potem tego we frankach - tyle co dom i to w świetle obowiązującego prawa.

Zmiana ustrojowa nie od razu pozbawiła ludzi pracy. Można było nadal ją zmieniać znajdując coś ciekawszego i zgodnego z doświadczeniem oraz wykształceniem. Zatem pracowałam, ile się dało, chociaż nie było wówczas haseł 300% normy. Takich jak ja było wielu. Ambitni, młodzi, zapracowani, aby coś zdobyć, mieć lepiej, niż rodzice. Młodzi, którzy mogli sobie pozwolić na posiadanie maksimum 2 dzieci. Można też było wyjechać, ale ja postanowiłam zostać w Polsce. Niestety po 20 latach pracy nagle ją straciłam. Okazało się wówczas, że jako 40-latka jestem za stara, aby móc znaleźć coś od ręki. Upokorzona korzystałam z zasiłku dla bezrobotnych słuchając mądrości osoby 25-letniej o tym, jak mam szukać pracy. Patrzyłam na nią i śmiech mnie ogarniał. Ciekawe jakim cudem znalazłam wszystkie dotychczasowe prace, jak skończyłam studia, studia podyplomowe, a wcześniej jakąś szkołę policealną informatyczną bez takiego doradcy? Gdybym nie musiała płacić przymusowych składek na ZUS miałabym te pieniądze właśnie na taką chwilę. A tak nie miałam nic. Gdyby nie rodzina umarłabym z głodu. Państwo miało mi do zaoferowania rady 25-letniej pani z urzędu pracy oraz zapomogę.

Reformy emerytalne były dla mnie tak samo niezrozumiałe jak cały ten system. Uważałam, że należy podwyższyć nieco podatek dochodowy, aby z niego wypłacać świadczenia staremu portfelowi, a po np.: 20 latach, kiedy już nikt ze starego portfela nie pobierał by świadczeń, obniżyć podatek zostawiając np.: 1% dla wszystkich tych, którzy ze względów zdrowotnych nigdy nie będą mogli podjąć pracy, a składki na ZUS niech idą tylko na konta tych, którzy faktycznie je płacą, aby skończyć z tą głupotą, iż nowe pokolenie płaci składki, aby starsze mogło mieć emerytury. Debilizmem skrajnym były dla mnie słowa pewnego ministra, który stwierdził, że od składek na ZUS nie możemy odejść, bo ludzie sami nie uzbierają na emerytury. Troskliwe państwo. Gdzie to PAŃSTWO było jak musiałam uzbierać na mieszkanie? Czyżbym wg tego Państwa nie potrafiła zabezpieczyć się na starość, ale za to umiała spłacić kredyt, który tak naprawdę bardziej przypominał zwykłą lichwę, niż pomoc w zakupie własnego M? Gdzie to PAŃSTWO było jak ja nie miałam pracy i straciłam prawo do zasiłku? Gdzie to PAŃSTWO było jak mój wiek stał się przyczyną wykreślenia mnie z rynku pracy? Który z polityków korzystał ze swoich złotych rad i przekształcał się non stop, aby znaleźć pracę? Żaden. Te złote rady były żałosne, bo przekształcenie to nie tylko zmiana zawodu, ale też doświadczenie, którego człowiek po kolejnym kursie nie miał gdzie nabrać, bo i tak nikt go nie chciał przyjąć do pracy, bo przecież był albo za „stary”, albo pracodawca szukał tylko ludzi z doświadczeniem. Wtedy zrozumiałam, że nic nie zawdzięczam mojemu Państwu i że to Państwo nigdy nie troszczyło się o najbardziej zapracowane pokolenie.

Odbiłam się od dna. Nie mam kredytów, mam to co powinnam i zarabiam tyle, aby czuć satysfakcję. I co dzisiaj słyszę od mojego troskliwego Państwa? Otóż ja człowiek, który płaci ogromne składki na ZUS i nie korzysta z macierzyńskich, chorobowych, itp. ma płacić większe składki, bo bez limitu, gdyż PAŃSTWO znowu z troski o mnie chce, abym miała większą emeryturę. A co będzie jak jej nie dożyję? Moje składki w dużej części zagarnie to troskliwe Państwo. Może i zagarnie wszystko, jeśli mój mąż zadowoli się własną emeryturą i nie będzie korzystał z renty rodzinnej (zaledwie 85% tego co ja bym dostała). Nie wspomnę już o ogromnym zakłamaniu, jeśli chodzi o II filar, gdzie nagle stroną umowy stało się troskliwe PAŃSTWO.

Czego zaś to Państwo uczy młodych? Otóż tylko posiadania dzieci, bo pracować na nich mają ci co własne dzieci odchowali. Oni zaś dostają kosiniakowe, 500 plus, itp. itd. bez specjalnych ograniczeń. Mają też MDM bez względu na to na jakim rynku kupią mieszkania. Nasze Państwo tak bezwzględne dla pokolenia lat 60-tych i 70-tych stało się jednym wielkim cudem socjalnym oczywiście znowu kosztem tego samego oszukiwanego dobrobytem pokolenia.

Głosowałam na PIS, bo nie cierpię klęczeć przed obcymi i czuć się wiecznie winna. Ale przyznam szczerze, że tak samo jak Prezydent RP tak samo i PIS mnie rozczarował. Dzisiaj czytałam o planach opiekuńczych dla seniorów od 2030 roku, czyli jakby w przyszłości dla mnie i nie wiem, czy śmiać się, czy płakać. A wystarczyłoby zwrócić mi niewykorzystane przeze mnie dotychczas składki, a najlepiej to oddać mi wszystko co wpłaciłam i skończyć z opieką Państwa, bo nikt się lepiej mną nie zaopiekuje, niż ja sama. 

Podsumowując mogę stwierdzić, że najlepiej mojemu Państwu wychodzi zabieranie mi ciężko zarobionych pieniędzy w zamian za czcze obietnice. Natomiast pokolenie lat 60-tych i 70-tych to najbardziej zapracowane i zostawione same sobie w trudnych chwilach społeczeństwo. 

BeataP
O mnie BeataP

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo