Podnieś rękę, Boże dziecię... Błogosław Ojczyznę miłą...
Tą samą co miliony swych synów i córek trzyma na skraju biedy, tą samą co co roku rozwiewa naiwne nadzieje, bo przecież za rok miało być lepiej... Na Święta Bożego Narodzenia, Polsko, sprawiasz zawsze mojej rodzinie ten sam prezent - widać, że pamiętasz krew moich dziadków przelaną za Ciebie, sińce rodziców i strach grudniowych nocy sprzed 28 lat, a i teraz doceniasz pot i łzy najmłodszego pokolenia skoro w Święto Bożego Narodzenia znów cała rodzina siedzi smutno uBoga.
Nie pozwalasz nam zachłysnąć się żadnym systemem, żadnym ustrojem - ani "sprawiedliwością społeczną" socjalizmu, ani "wolnością" demoliberalizmu. Wiesz pewnie, że Ci co za bardzo osadzeni są w życiu doczesnym zapominają czasem o Tym Co Najważniejsze i tylko uBoga rodzina może dostrzec Twoje piękno.
Żebyś tylko umiała sprawić, by ofiara 45 lat pracy pokolenia mych dziadków nie szła na marne i by urodziwszy się w Rzeczypospolitej rządzonej przez głupców, w takiej samej Rzeczypospolitej nie musieli umierać. Nie daj się numerować, przezywać, zastraszać - zawsze byłaś pierwsza, jedna i Jedyna.
Matką jesteś ciężko doświadczoną - więcej Ci synów marnotrawnych zesłano niż innym, a Ty ich i tak kochasz i największą opieką obdarzasz.
Granic już nie masz, kultury już po sobie nie zostawiasz, no ale najwięksi wyginęli w Dywizjonach, Katyniach, nad Bzurą lub pod warszawskimi gruzami, cóż więc nam przeciętnym pozostało? Wzorem swych przodków nad piwem często śpiewamy o Tobie, wznosimy szumne toasty, a w codziennej pracy i studiach zaciskamy zęby. Dzieci nasze ogłupiane będą w szkołach, okradane w urzędach, wyśmiewane przez "szpiclów, katów, tchórzy", którym już nawet zwyczajnie nie można dać w mordę. Szlifujesz nas mozolnie, hartujesz w największym ogniu byśmy "silni jak stal" mogli sprawdzać się na obcej ziemi.
Dajesz nam prosty wybór - iść z wysoko podniesioną głową, ale po szyję w błocie, albo nie iść wcale, ale błotem obrzucać. To dobrze postawiony dylemat - łatwo jest odróżnić tych którym trzeba podać rękę, od tych którym należałoby wyprostować szyderczy uśmiech.
Wady zawdzięczam więc sobie, a szlachetniejsze rysy Tobie - kiedy Ty tymczasem jeśli się rozwijasz to wbrew rządzącym, a nie dzięki nim.
Za to przywiązanie do Ciebie - irracjonalne z materialistycznego punktu widzenia, dziękuję Ci po stokroć.
Może za rok jednak będzie lepiej!
Nie jestem Polakiem, bo Polski już nie ma, nie jestem Europejczykiem bo urodziłem się w Polsce (Ludowej w dodatku).
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości