W polskiej debacie publicznej telewizja odgrywa rolę degradującą. Każda telewizja. Wszyscy specjaliści zapraszani na bezstronne oceny (choć nie ma czegoś takiego jak bezstronność) powtarzają w kółko slogany swoich obozów politycznych. To co powinno być mową ekspertów jest de facto debatą partyjną na niskim poziomie – na niskim bo ubranym w strój ekspercki. Debat w telewizji nie ma – nie spierają się szefowie sztabów, twórcy np. polityki zagranicznej kandydatów, przyszli szefowie BBN – jedna debata kandydatów ma wzbudzić supersensacje i wystarczyć narodowi. Wiemy dlaczego – kandydaci pokażą swój pr, rzucą kilka dowcipów, pochwalą się ile kosztują jabłka i benzyna i rozejdą się z uśmiechami na twarzach i znowu zacznie się ekspercka tautologia, która będzie trwać tydzień. Czemu to ich tak podnieca?
Ale jest jeszcze inna OB-RZY-DLI-WA strona telewizji.
Kreowanie rzeczywistości – nakręcanie PiSowców i PO-wców na wczorajsze wiecowanie w Lublinie, a dalej pokazywanie pojedynczych ludzi. I co? Nie lubię P.O., ale ta prymitywna kobieta (pokazywana w telewizji jako zwolenniczka PO) wcale nie musi odzwierciedlać obecnych tam wiecowników Palikota. To samo się robiło z PiS-em, pokazywało się rozemocjowane staruszki i przypisywało Kaczyńskim odpowiedzialność za to co one mówią.
To ordynarne szczucie nas na siebie, nakręcanie masowości imprez (nigdy nie zapomnę jak tvn24 nakręcał białe miasteczko pod kancelarią premiera Kaczyńskiego), potem pokazywanie tych imprez, potem omawianie tych imprez, potem przypominanie tych imprez... Tu nie chodzi o demokratyczny schemat szukania sensacji – tu media starają się kreować rzeczywistość, a robią to głównie wykorzystując najniższe instynkty – nienawiści, podziałów politycznych w Polsce. W nazistowskim kinie III Rzeszy puszczano takie filmy jak Żyd Süss, gdzie bohater negatywny był brzydki, podstępny, jego ruchy były pokraczne – jak w kreskówkach dla dzieci.
Nasze telewizje cieszą się gdy masy nienawidzą, kpią, ryczą ze śmiechu. Masy, masy, masy! Masy ludzi prostych wychowywanych na prostaków, z którymi potem spotykamy się na ulicach, w knajpach, na uczelniach, zezwierzęcone stada które muszą kogoś „nienawidzić” i nie muszą tego rozumieć. „Kaczyński buc” – mówiła mi wczoraj w knajpie ładna dziewczyna, która żądała ode mnie argumentów przeciwko Komorowskiemu - „na Kaczyńskiego głosują tylko mohery. Nikt młody” – mówiła patrząc na mnie – studenta! Udana wychowanka medialnej rzeczywistości – totalitarny motłoch, który może zadeptać, który ma swojego Żyda Sussa w telewizji.
Wiem, że demokracja to ułuda, ale miewa ona łagodne oblicze. Zawsze skupia się na niskich instynktach – potrzeba jedzenia, seksu, dobrego wyglądania itp. U nas jest nienawiść.Do samych siebie.
Nie jestem Polakiem, bo Polski już nie ma, nie jestem Europejczykiem bo urodziłem się w Polsce (Ludowej w dodatku).
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka