Już dawno myślałem, by o tym napisać, teraz Jarosław Kaczyński sam wywołał temat. Ogłaszając koniec postkomunizmu ogłosił de facto zwycięstwo komunistów w sprawie jej własnego uwłaszczenia w III RP.
Wiadome jest, że środowisko związane z nomenklaturą PRL miało ułatwione zadanie w tworzeniu nowej nomenklatury - stworzyły więc sobie w III RP nową arystokrację (aż słyszę w uszach Krasińskiego, który w usta Bianchettiego wkłada słowa: "Spójrz, oto Wam rośnie nowa arystokracja"). Zbliżenie lewicy solidarnościowej wraz z postępowym skrzydłem PZPR zaowocowało hybrydą tej nowej lewicy, która właśnie przeszła ostatni etap swojej mutacji. I uważam, że największy cios otrzymało właśnie moje pokolenie – zaczynające teraz kariery po ukończeniu studiów.
Gdy taki Wałęsa donosił na SB to zachowały się na to kwity, których żadne palenie teczek nie zlikwiduje do końca (zbyt obszerny był system rejestracji dokumentów w obiegu wewnętrznym SB). Kariery Wałęsów III RP można więc było (przynajmniej teoretycznie) powstrzymać zdemaskowaniem nieuzasadnionych przywilejów jakie miał donosiciel czy funkcjonariusz SB. A co moje pokolenie ma zrobić z pokoleniem dzieci Wałęsów?
Jarosław Wałęsa, który pośrednio (i bezpośrednio też) także był beneficjentem niechlubnej działalności ojca jest człowiekiem czystym z prawnego punktu widzenia. Tak samo jak tysiące innych dzieci Tajnych Współpracowników – beneficjentów systemu i nowej arystokracji. To z nimi moje pokolenie – dzieci zwykłych solidarnościowców - ma konkurować w karierach. Nie jest też tajemnicą, że tamci mają łatwiejszy start, a przecież trudno do nich mieć jakiś prymitywny, plemienny żal o karierę ich ojców, którzy są lepiej ustawieni przez swoje nieuczciwe postępowanie.
Nierówność zawsze istniała - jest ona dobra. Pod warunkiem, że nie jest budowana na najgorszych cechach.
Jednak fiasko lustracji – teraz ostateczne – pogrzebało szansę mojego pokolenia na swoistego rodzaju przywrócenie sprawiedliwości. Na walkę o osobistą przyszłość, w której dzieci kapusiów mają lepszy oręż do tej walki. Może to za mocne słowa, że moje pokolenie zostało zdradzone. Na pewno przegrano bitwę o pokolenie dwudziestolatków - nazywane przeze mnie - anty-Kolumbami (vide:moja pierwsza notka). Zresztą sami sobie zgotowaliśmy ten los.
Nigdy nie żałowałem i nie będę żałował uczciwości mojej Mamy. Będę żałował tylko, że ta uczciwość przegrała.
Nie jestem Polakiem, bo Polski już nie ma, nie jestem Europejczykiem bo urodziłem się w Polsce (Ludowej w dodatku).
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka