Ci, którzy tak bardzo brzydzą się polskiej historii, starają się sponiewierać polską mentalność – ułańską fantazję, sarmacką swarliwość, zaściankowe (to nie wyzwisko!) przywiązanie do tradycji i religii, ci którzy po katastrofie smoleńskiej bali się obudzenia „demona patriotyzmu”, słowem ten cały kosmopolityczny salon zapomniał o kolejnym demonie polskości.
O polskich kobietach.
Z nimi nie ma żartów - świadomie lub nie, są spadkobierczyniami niebagatelnych postaci z narodowej historii i mitologii. Bo już od kilkuset lat jest w polskiej tradycji utarł się zwyczaj, że gdy mąż – hulaka, czy rycerz – ginie za Ojczyznę, jego małżonka staje kością w gardle wrogom. Nieprzypadkowo mickiewiczowska Grażyna stała się tu symbolem u romantyków, wszak całe pokolenie żon i córek powstańców listopadowych czy styczniowych nosiło potem po mężach obowiązek utrzymywania polskości. Nieprzypadkowo romantyczny wieszcz pouczał kobiety wierszem „Do matki Polki”, nieprzypadkowo pokolenie Kolumbów wyrastało w etosie patriotyzmu, gdy ojcowie odbudowywali Niepodległą, a Matki do kołyski nuciły „ułanów” lub „szarą piechotę”. Nieprzypadkowo Generałowa Sowińska, wdowa po słynnym dowódcy powstania listopadowego, stała się ostoją uczuć patriotycznych za życia i po śmierci.
Dziś gdy przeczytałem wywiad z żoną Generała Błasika pomyślałem, że nolens volensale żony i córki ofiar katastrofy dopisują kolejne karty w polskiej historii kobiet – znowu opuszczone, już nie tylko przez mężów, ale i przez to… państwo i przez społeczeństwo szyderców, palikotów, „szpiclów, katów, tchórzy”– w walce o dobre imię mężów, braci, cóż – nie mają wyboru. Z perspektywy zwykłego obywatela i blogera mogę tylko wyrazić autentyczny szacunek i podziw dla Pań, które mimo bólu zachowały w sobie tyle odwagi i dzielności.
I ten nowy rodzący się mit – samotnie wojujących kobiet (bo i przykład P. Danuty Cieplińskiej – Olewnik jest tu potwierdzeniem) III RP – ten mit to nie robota PiSu, tym razem.
Tchórzostwo Tuska, Klicha i Arabskiego, te portki trzęsące się na widok groźnych spojrzeń rosyjskich braci, ta nieudolność, to śmieszne „Państwo polskie zdało egzamin”, te Kopaczowe słowa „Przeorano ziemię do głębokości jednego metra”… Nagrabiliście sobie – gdzie diabeł nie może tam… Polka może!
A gdzie feministki? Blamaż! Wasza troska o los kobiet to tylko hucpa, szukanie kolejnej pseudouciskanej mniejszości, po której plecach będzie można wspiąć się do władzy – oto naprawdę cierpią kobiety, naprawdę przez nieudolność mężczyzn, obraża się je w mediach, lekceważy w urzędach i prokuraturach, a gdzie Prof. Środa, K. Szczuka? Gdzie jesteście? Strach Was obleciał? No to patrzcie na przykład prawdziwej odwagi – u P. Gosiewskiej, u córki S.P. Zbigniewa Wassermana, u żony P. Tomasza Merty – to tylko „Żony”, one były „tylko wierne mężczyznom”, a więcej potrafią niż Wasze postbolszewickie wyzwolenie z męskiego jarzma!
Im bardziej będziecie pluli tym większe One wyrosną, tym więcej ludzi im właśnie pomoże, tym dłuższe i gorętsze będą „długie nocne rodaków rozmowy”, w których pielęgnowana będzie prawda o Was.
Nie jestem Polakiem, bo Polski już nie ma, nie jestem Europejczykiem bo urodziłem się w Polsce (Ludowej w dodatku).
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka