tutejszy tutejszy
192
BLOG

Pokolenie antykolumbów III RP w natarciu

tutejszy tutejszy Polityka Obserwuj notkę 4

Zaraz po katastrofie smoleńskiej zauważono, że Druga Rzeczpospolita (18.11.1918-17.09.1939) trwała tyle samo dni (7616) ile upłynęło od powstania III RP do Dnia Tragedii Narodowej (4.06.1989-10.04 2010). Smoleński znak wydaje się więc czytelny – tyle nam było dane względnej wolności, okazał się ten okres tylko wytchnieniem, przerwą w ciężkich czasach.
Ale oprócz romantycznej wizji kolejnego upadku jest jeszcze inny aspekt tych 21 lat.

Pokolenie urodzone zaraz po odzyskaniu niepodległości wychowywano w uczuciach nadzwyczajnie patriotycznych – młodzi ludzie od wczesnego dzieciństwa uczyli się, że „niepodległość” jest wartością, którą można utracić. Pokolenie „Kolumbów” – jak je nazwał PRL-owski przecież pisarz – Roman Bratny, było Polsce szczególnie oddane. Zryw Powstania Warszawskiego – jakkolwiek by na nie patrzeć – był dowodem na wielką odwagę i wyjątkowość tamtego pokolenia. Możemy domniemywać, że gdyby Polska nie została sprzedana w Jałcie i nie trafiłaby pod protekcję Sowietów, to pokolenie Kolumbów wzniosłoby Wielką Polskę – wielką duchem, intelektem i bogactwem materialnym.

Jak widać specyfika epoki ma wpływ na ludzi – Kolumbowie byli ludźmi, którzy nie pamiętali innej Polski jak niepodległej, ambitnej i wolnej. Rówieśnicy Rzeczpospolitej byli po prostu tacy sami jak ona, jak Polska.

Pora więc sobie zadać pytanie jakie jest pokolenie III RP. Skoro Druga Rzeczpospolita wychowała generację młodzieży ambitnej, ale i przepełnionej wartościami zachodniej cywilizacji, to jakie pokolenie wychowała Trzecia Rzeczpospolita?

Nie znam w tej sprawie sondaży, ale sam jestem z tego pokolenia, a pewne procesy społeczne widoczne są gołym okiem. Obecna Polska nigdy nie troszczyła się o wychowanie patriotyczne – gdy w szkołach przedwojennych zwyczajnym hasłem były słowa hetmana Żółkiewskiego (wzór dawnej dzielności) „Jak słodko i zaszczytnie jest umrzeć za ojczyznę”, tak dzisiaj wzorem dzielności jest Jurek Owsiak ze swoim „Róbta co chceta”. Nawet sama myśl, same tylko rozważania, by w szkołach ustanowić program patriotyczny, spotkały się z oburzeniem mediów i aroganckim protestem młodzieży – może pamiętacie Państwo gimnazjalistkę trzymającą napis: „Giertych do wora, wór do jeziora”?

O ile młodzi sprzed wojny wychowywani byli w kulcie honoru i obrony słabszych – co udowodnili ludzie narodowej demokracji, którzy podczas wojny ratowali Żydów – o tyle dzisiejsze młode pokolenie także potrafi się buntować – przeciw słabszym właśnie. Dowodem na ów „heroizm” młodzieży jest opluwanie obrońców Krzyża, albo łatwość podchwytywania medialnej propagandy skierowanej na człowieka, który stracił najbliższych w katastrofie smoleńskiej, albo wyśmiewania starszych ludzi, którzy znajdują pocieszenie w Radiu Maryja.

Moim dzisiejszym rówieśnikom niezwykle łatwo jest buntować się przeciwko mniejszości – zachowują dzięki temu status kontestatora, nikomu wpływowemu się przez to nie narażając. Prawdopodobnie pokolenie Dominika Tarasa w latach czterdziestych strzelałoby do swoich rówieśników, którzy w lasach organizowali polskie państwo podziemne – mogliby chwalić się swoim bohaterstwem i mieć z tego korzyści materialne.

Ile razy już słyszałem słowa kolegów „gdy wybuchnie wojna to pierwszy uciekam z tego kraju”? Prawdopodobnie pierwszy dzień wojny byłby też pierwszym dniem oblężenia lotnisk w kraju, gdzie nie przepuszczałoby się ludzi starszych. Na popularnym portalu „demotywatory.pl” oprócz różnych, czasem ciekawych wniosków, coraz częściej pojawia się kpina ze starych ludzi, którzy to domagają się ustąpienia im miejsca w autobusie.

Sprawdza się doskonale diagnoza Ryszarda Legutki, który w „Eseju o duszy polskiej” stwierdza, że komunistyczna era chama zostaje zastąpiona przez „erę prostaka”. Rozliczne przykłady z życia pokazują, że każdy akt impertynencji jest nagradzany – Dominik Taras zorganizował prymitywną nagonkę i został medialnym bohaterem, podobnie Henryka Krzywonos ciężką i siermiężną polszczyzną zaatakowała Kaczyńskiego, ale to wystarczyło by stała się gwiazdą w całej Polsce, a tvn jej wystąpienie roztrząsał przez tydzień. Naprawdę maximum intelektu, na jakie ta stacja może się zdobyć, to pchająca się na piedestały i cokoły tramwajarka? Pod Krzyżem zjawiali się ludzie, którzy chcieli być pokazani w telewizji, a do tego trzeba było wymyślić bluźnierczy napis, happening czy jakieś ordynarne zachowanie. Premier jest idolem tego pokolenia – grający w piłkę, na kilku spotkaniach międzynarodowych miał w ustach gumę do życia, a bojówkarskie zachowania „ekipy Tarasa” pod Pałacem Prezydenckim Tusk nazwał „nieszkodliwym, radosnym happeningiem”. Teraz w dodatku premier Tusk powiedział, że żart Pawła Grasia, o „podpiłowanym skrzydle Tupolewa” był łagodny i nieszkodliwy. Czy wyobrażacie sobie Państwo premiera Grabskiego, Strońskiego czy któregokolwiek innego polityka II RP, który przed Nowym Rokiem składa publicznie rodakom życzenia, by „nie mieli kaca”? Tusk to potrafi – nie ma dla niego etosu państwowego, co próbuje się zamaskować w kluczowych sprawach międzynarodowych. O wybrykach Janusza Palikota – coraz powszechniej akceptowanych przez społeczeństwo – nie trzeba pisać.

Także i tym razem młodzież wyrosła taka, jaka jest Polska. Można by strawestować znane motto Staszica i powiedzieć „taka będzie młodzież, jaka Rzeczpospolita”. Obecne pokolenie dwudziestolatków to pokolenie „antyKolumbów”. Zdawałoby się, że tak jak generacja Bytnara, Dawidowskiego i Zawadzkiego mówiła: „możemy zginąć za ojczyznę”, tak rówieśnicy Tarasa, Cichopek i Muchy zdają się mówić: „ojczyzna może zginąć za nas”.
Charakterystyczne dla tego pokolenia były transparenty spod Pałacu Prezydenckiego – nikogo nie zirytował błąd ortograficzny w słowie „moher”, a oczywiste wydało się hasło „My też jesteśmy Polakami”. Bo dzisiaj dla młodego człowieka, żeby być Polakiem to wystarczy mieć polskie obywatelstwo. W zapomnienie poszło motto Dmowskiego: „Jestem Polakiem – więc mam obowiązki polskie: są one tym większe i tym silniej się do nich poczuwam, im wyższy przedstawiam typ człowieka”. Nieważne, że od wielu lat trwają dyskusje nad definicją polskości, nad koncepcją narodu, społeczeństwa, czy wspólnoty. Dziś papier załatwia wszystko – dowód osobisty czyni Polaka, dyplom maturalny czyni człowieka dojrzałego, a dyplom magisterski – inteligenta. Nic więcej nie trzeba – świat z takimi wymaganiami wydaje się młodemu człowiekowi łatwym i przyjemnym światem. Oczywiście do czasu.

Te niezwykłe 7616 dni Drugiej i Trzeciej Rzeczypospolitej to idealny czas na wychowanie całego pokolenia ludzi, którzy będą zwierciadłem swojej epoki. Tamte siedem tysięcy dni wystarczyły, by wychować żelaznych patriotów niedających się zgryźć totalitaryzmom nazizmu i komunizmu, te siedem tysięcy dni wystarczyły, by wychować żelaznych konformistów, którzy pójdą za każdym kto ich zwabi marchewką i postraszy kijem.
Tutejszy

 

Tekst został opublikowany w ostatnim numerze Warszawskiej Gazety

tutejszy
O mnie tutejszy

Nie jestem Polakiem, bo Polski już nie ma, nie jestem Europejczykiem bo urodziłem się w Polsce (Ludowej w dodatku).

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka