Raz na jakiś czas w naszym przybytku wybuchają wojenki dotyczące kary śmierci. Ukrywanie, że biorę w nich z lubością udział byłoby z mojej strony nieuczciwe. Wypadałoby również dodać, że staję w nich po stronie morderców, gwałcicieli, pedofili i sodomitów, czym oczywiście narażam się na zarzuty o współudział w czynach przez nich popełnionych. Dzisiaj Józef Pinior, któremu głosu, a raczej druku, udzielili Dolnoślązacy.pl wyraził potępienie w stosunku do kary głównej. Zawsze przy tej okazji pojawiają się dość witalna kwestia. Czy katolik to ten, który z definicji powinien być przeciw karze śmierci, czy też taki, który, mówiąc eufemistycznie, w karze głównej upatruje emanacji prawa naturalnego, a mówiąc potocznie pozabijałby trochę ludzi. Naszło mnie jednak na bloggerstwo śledcze, którego ponoć w Polsce jak na lekarstwo i popytałem na mieście. Pan Google jest najlepszym informatorem.
Zazwyczaj przeciwnicy kary śmierci w stosunku do jej katolickich zwolenników powołują się na autorytet Jana Pawła II, który ponoć coś w tej sprawie mawiał. Kontrargumentem katolickiego zwolennika kary głównej jest najczęściej odmawianie kompetencji temu, który się powołuje na ów autorytet. Swoją drogą należałoby się zastanowić, czy użycie na Salonie sformułowania „autorytet” w kontekście Jana Pawła II nie jest co najmniej obelgą, albo obrazą uczuć religijnych.
Słysząc po raz kolejny stwierdzenie, jakoby Jan Paweł nigdy nie wypowiadał się nieprzychylnie wobec kary głównej poszedłem do Pana Google z pytaniem czy rzeczywiście lewicujące media nie robią mi sieczki z mózgu próbując wmówić, że nawet Papież Polak, za przeproszeniem, swoim autorytetem staje na równie w szeregu prawoczłowieczych postępaków, co z prawdą nie ma nic wspólnego. Po kwerendzie trwającej 0,13 sekundy znalazłem dość krótkie opracowanie myśli JPII dotyczące owej kwestii sporządzone w łonie Archidiecezji Wrocławskiej (mam nadzieję, się w miarę poprawnie wysłowiłem) przez ks. Piotra Niteckiego. Pozostawiając na boku spekulacje, czy ks. Nitecki nie jest aby wewnętrznym dysydentem, kretem na podobieństwo ministra Kaczmarka zagłębiłem się w lekturze. A oto co tam wynalazłem:
„Opisując zabójstwo Abla przez Kaina (por. Rdz 4, 2-L6) zwraca uwagę [JPII] na zapisane w Księdze Rodzaju słowa świadczące o obronie przez Boga zagrożonego – w konsekwencji dokonanego czynu – życia Kaina przed innymi ludźmi (por. Rdz 4,14-15). Z opisu tego Jan Paweł II wyciąga wniosek, iż respektowanie prawa do życia, którego Panem jest tylko Bóg, odnosi się nawet do tych z ludzi, którzy naruszyli prawo Boże w sposób najbardziej skrajny.”
„Nawet zabójca nie traci swej osobowej godności i Bóg sam czyni się jej gwarantem” (EV 9).
„(...) Jan Paweł II zwraca uwagę, iż udoskonalając Stary Testament Dobra Nowina jest radykalnym wezwaniem do bezwarunkowego poszanowania każdego życia ludzkiego.”
„Jezus żąda od swoich uczniów sprawiedliwości doskonalszej niż sprawiedliwość uczonych w Piśmie i faryzeuszów, także w dziedzinie poszanowania życia (...) Żaden człowiek nie jest obcy dla tego, kto powinien być bliźnim wszystkich potrzebujących i poczuwać się do odpowiedzialności za ich życie (...) Nawet wróg przestaje być wrogiem dla tego, kto ma obowiązek go kochać (por. Mt 5, 38-48; Łk 6,27-36) i "czynić mu dobro" (por. Łk 6, 27. 33. 35) (EV 41).”
A tutaj perełka:
„Dopiero tak integralnie rozumiane prawo Boże w pełni ukazuje konieczność ochrony życia ludzkiego, natomiast wyrwane z tej perspektywy – przestrzega Ojciec Święty – staje się ono ostatecznie tylko zwykłym zewnętrznym zakazem, zaś człowiek rychło zaczyna się doszukiwać jego ograniczeń sposobów złagodzenia go i uchylenia w wyjątkowych sytuacjach. Tylko wówczas, gdy otwiera się na pełnię prawdy o Bogu, o człowieku i o historii, przykazanie "nie zabijaj" odzyskuje swój pełen blask jako dobro dla człowieka we wszystkich jego wymiarach i relacjach (EV 48).”
To co pisane kursywą to w większości cytaty z encykliki Evangelium Vitae, więc zdawałoby się dość oficjalnego źródła. Reszta pochodzi z bryka sporządzonego przez księdza-dysydenta Niteckiego.
Konstytucjonalizm zakłada hierarchizację aktów prawnych. Wnioskuję, być może błędnie, że coś na ten kształt występuje również w doktrynie kościoła. Nadrzędnym wobec encykliki i katechizmu, o którym jeszcze wspomnę, wydaje się być przykazanie miłości bliźniego (znalezione w 0,15 sekundy), które leci jakoś tak:
„Nie będziesz szukał pomsty, nie będziesz żywił urazy do synów twego ludu, ale będziesz miłował bliźniego jak siebie samego”
Dość istotnym argumentem przykładnego katolika-zabijaki jest wykładnia doktryny zawarta w katechizmie kościoła katolickiego (kkk). Nie jestem pewien jak się nazywają te te, co są w nim ponumerowane, wiec zastosuję roboczą nazwę: punkty. Tak więc katolik mściciel chcąc udowodnić, że KK wcale nie jest przeciwko karze śmierci przytacza skonfundowanemu dyskutantowi treść punktu (?) 2267 KKK w brzmieniu (0,14 sekundy):
„Kiedy tożsamość i odpowiedzialność winowajcy są w pełni udowodnione, tradycyjne nauczanie Kościoła nie wyklucza zastosowania kary śmierci, jeśli jest ona jedynym dostępnym sposobem skutecznej ochrony ludzkiego życia przed niesprawiedliwym napastnikiem.”
I jak ktoś nie zapyta Pana Google, tylko uwierzy na słowo, to leży na łopatkach i kwiczy. Podnieśmy jednak głowy i wstańmy z kolan, bo sytuacja nie jest aż tak oczywista, jak starają się to przedstawić cytariusze KKK. Punkt ten nie kończy się wraz z nastaniem wyrazu „napastnikiem”, tylko leci dalej, o czym cytariusze może nie wiedzą, a może nie chcą wiedzieć, a może wiedzą i nie chcą powiedzieć.
„Istotnie dzisiaj, biorąc pod uwagę możliwości, jakimi dysponuje państwo, aby skutecznie ukarać zbrodnię i unieszkodliwić tego, kto ją popełnił, nie odbierając mu ostatecznie możliwości skruchy, przypadki absolutnej konieczności usunięcia winowajcy "są bardzo rzadkie, a być może już nie zdarzają się wcale".
Kościół Katolicki dość wyraźnie sprzeciwie się karze śmierci. Jej zastosowanie dzisiaj wydaje się być nieusprawiedliwione. Można oczywiście kogoś pozbawić żywota w obronie własnej, ale taki akt nie spełnia znamion kary. Tak mi się przynajmniej wydaje. Nie od dziś wiadomo, że jeśli się potrzebuje podbudowy ideologicznej do swoich inklinacji, to można ją znaleźć wszędzie. Tak działają Talibowie islamscy biorąc sobie do serca i dość dosłownie interpretując dżihad i tak postępują talibowie katoliccy.
Nawiasem mówiąc fajne takie bloggerstwo śledcze. Kwerenda w sumie zajęła mi około 0,4 sekundy, tekst długi jak makaron, a i merytoryczne podstawy jakieś w sobie zawarł.
Szczęść Boże!
Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu.
Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach.
Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka