ezekiel ezekiel
160
BLOG

Kędy zapał czyni cudy, czyli o Powstaniu

ezekiel ezekiel Rozmaitości Obserwuj notkę 69

 

Rocznica Powstania Warszawskiego jest okazją do płodzenia pochwalnych elaboratów „rozumnych szałem”. Widać w nich, jakie piętno odcisnął w zbiorowej mentalności polski romantyzm i aroganckie wyzbycie się szkiełka i oka na korzyść serca, którego racje często są niezrozumiałe dla rozumu. Samobójcza śmierć kilkuset tysięcy ludzi, w tym młodzieży i dzieci może być, przeto powodem do dumy, czci i stawiania za wzór. Ten kult irracjonalizmu w skrajnej formie każe zadawać pytania: Kto wygrał Powstanie. Bo przecież nie jest to jasne. Powstań nie wygrywa się w polskiej mentalności przez ich wygrywanie, tylko przez zalanie przeciwnika morzem własnej krwi, poświęceniem i gorącym sercem. Bitwa przegrana jest w istocie bitwą wygraną, bo o zwycięstwie decyduje poświęcenie. Bitwy wygrywa się moralnie, a nie militarnie, bo nad zwycięstwa pragmatyczne Polacy cenią wyżej zwycięstwa ducha i poświęcenia.
 
Na warszawskiej starówce stoi Pomnik Małego Powstańca. Chłopiec tonie w ubraniach, hełm prawie wylewa mu się na barki obciągnięte przez pas, na którym wisi broń. Mały powstaniec, mały bohater, który uświęcił własną krwią ziemię warszawską. A przecież mógł jeszcze żyć, mógł się bawić, dorastać, pić, tańczyć. Nie zgodził się na to. Wolał przedwcześnie wziąć na barki dorosłość, co prawda nielicującą z jego posturą, ale z hartem ducha już tak. Wolał rolę szalonego straceńca, zamiast człowieka. Bohaterstwem, bowiem jest poświęcenie się dla sprawy beznadziejnej, bo poświęcenie dla sprawy, która jest do wygrania nie jest w istocie niczym innym jak koniunkturalizmem. Pytaniem otwartym pozostaje jednak dlaczego ci, których mały powstaniec napawa dumą i zadumą brzydzą się widokiem dzieci uczestniczących w zbrojnych działaniach na całym świecie. Dlaczego dziecko z karabinem widziane na ekranie telewizora budzi odrazę wobec tych, którzy go wysłali na front? Przecież mógłby się bawić, dorastać, pić, tańczyć. Czym różni się mały powstaniec od małego żołnierza z innego rejonu świata? Co go uświęciło? Jego pochodzenie i krew gorąca niczym lawa?
 
Osoby, które nie podzielają fetyszu ofiary są ustawiane, jako popłuczyny po KPP, Targowicy, tchórze i niewątpliwi kolaboranci w przypadku obrócenia się kołem historii. Najgorszą cechą jest niechęć do poświęcenia najwyższego sprawie beznadziejnej. Miara ofiary jest odwrotnie proporcjonalna do szans. Ofiary dostrzec mają przyszłe pokolenia, a może i sam Bóg, który natchnie nowych szaleńców, którym za kolejnym razem się uda. Prawie jak podczas cudu nad Wisłą, kiedy to akurat wygrana była pochodną świetnego wykorzystania posiadanych zasobów. Może jednak kiedyś nadejdzie cud, który będzie pochodną temperatury serc, poniesie rozumnych szałem w rajską dziedzinę ułudy i zwycięży takoż nad szkieletami ludów, jak nad przeciwnikiem. Tym razem nie tylko moralnie.
ezekiel
O mnie ezekiel

Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu. Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach. Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (69)

Inne tematy w dziale Rozmaitości