Wara od moich pieniędzy. Niech tanie - a im tańsze tym lepsze - państwo trzyma swoje lepkie łapska przy sobie. Co moje to moje, co twoje, to twoje, co prywatne to prywatne, co mozołem wypracowane to sprawiedliwsze, zacniejsze, uczciwsze i w ogóle święte. Państwo rozporządza nieswoim pieniędzmi, wydartymi rabunkiem i gwałtem od człowieka sprawiedliwego harującego ku polepszeniu bytu własnego i rodziny swej w imię Ojca i Syna. A taki pracodawca prywatny, w przeciwieństwie do państwa, to dysponuje swoimi pieniędzmi i za mozół jego włożony w koordynowanie roboty swoich pracowników należy mu się, jak psu kiełbasa, nie tylko mieszkanie na grodzonym osiedlu, ale również i broń, aby mógł strzelać do tych, którzy naruszą mir jego zasieków.
Tylko czy ta antynomia między państwem wyrywającym pieniądz, a pracodawcą prywatnym pieniądz zarabiającym sprawiedliwie na pracy swoich pracowników jest aby uprawniona. Nie stanowi wątpliwości, że jest powszechna. Jednak w ustawieniu sobie państwa jako złodzieja czai się presupozycja wskazująca na sprawiedliwość pozyskiwania pieniędzy w, nazwijmy to, prywatny sposób. Częste opowiadania moich znajomych, i znajomych moich znajomych, i znajomych, znajomych, którzy opowiedzieli moim znajomym o ich warunkach pracy stawia pod znakiem zapytania prawomocność takowych twierdzeń. Bo czym innym, jeśli nie rabunkiem dokonanym na pracownikach jest żyłowanie ich w nadgodzinach i częste niepłacenie za nie? Czym jest, a choćby junkjobowy monitoring kas w sieciach dyskontowych, jeśli nie panoptycznym i obrzydliwym naruszaniem ich wolności i godności? Czym jest powiedzenie, że „ma być zrobione” bez oglądania się na to, czy pracownik ma fizyczną możliwość dokonania tego, czego się od niego wymaga? Czym jest wyzysk taniej siły roboczej, dzięki której producenci i importerzy mogą zarabiać krocie, jeśli nie rabunkiem poczynionym na jej czasie, zdrowiu i gwałtem poczynionym na ich relacjach społecznych?
Tworzenie antynomii między państwem okradającym podatników a prywatnymi pracodawcami wydaje się być przejawem buty i arogancji. Jeśli państwo okrada podatników, to w stopniu równym, albo większym pracodawcy (oczywiście nie wszyscy) okradają pracowników. Mało tego. Kradzież dokonywana przez państwo jest wtórna wobec kradzieży pracodawców. Wyraźnie więc państwo jawi się jako Janosik. Ten prawdziwy.
Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu.
Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach.
Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka