Artykuł Marka Gancarczyka w Gościu Niedzielnymobskoczyli już chyba wszyscy, aby sobie wyrobić własne zdanie. Zostawiając na boku kwestię samego wyroku a skupiając się na tym, co zostało w periodyku napisane należy stwierdzić, że autor artykułu mija się z prawdą, która ponoć jest istotnym fundamentem wyznawanej przezeń wiary. Nie chcę wyrokować, czy było to świadome złamanie ósmego przykazania, czy brak kompetencji ze strony autora.
Spieszę z wyjaśnieniem. Gancarczyk pisze:
„W konsekwencji pani Tysiąc otrzyma 25 tys. euro odszkodowania, plus koszty postępowania, za to, że nie mogła zabić swojego dziecka. Mówiąc inaczej, żyjemy w świecie, w którym mama otrzymuje nagrodę za to, że bardzo chciała zabić swoje dziecko, ale jej nie pozwolono.”
Alicja Tysiąc otrzymała odszkodowanie nie za to, że nie mogła zabić swojego dziecka, tylko za to, że pozbawiono ją, kompromisowego ponoć, prawa do wykonania aborcji. A to wyraźna różnica. Presupozycją stwierdzenia Gancarczyka jest mniemanie, że każdy może zabić swoje dziecko, a następnie iść po odszkodowanie do Strasburga. Drugą kwestią jest stwierdzenie „bardzo chciała zabić”. Obronić się ono mogłoby tylko i wyłącznie w sytuacji, kiedy autor miałby nań dowody. Równie dobrze Tysiąc mogła bardzo nie chcieć aborcji, jednak wolała zachować swój wzrok niż płód. Mniemam, że ksiądz posiadał jakieś dowody na postawioną przez siebie tezę. W przeciwnym wypadku mogłoby to oznaczać że stanął w konflikcie z ósmym przykazaniem. A to duchownemu nie licuje. Zwłaszcza w obliczu tak lichej kwestii jak publikacja prasowa.
Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu.
Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach.
Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka