Wczoraj Chlebowski nie wiedział kim jest Miro. Kosek wiedział natomiast, że wpłacał na kampanię, tylko nie wiedział jakiej partii. Wiedział natomiast, że wpłacał podczas jednych wyborów i że zrobił to kanałami prawnie nakazanymi. Dzisiaj okazało się, że Janusz S. znany kompozytor jest podejrzany o posmarowanie przy zdobywaniu licencji pilota. Okaże się czy wiedział, że miał zamiar taką licencje uzyskać. Około tygodnia temu Weronika postanowiła zwolnić miejsce jurorki w programie o tańcach. Ponoć w takich okolicznościach liczy się coś, co określa staropolski wyraz timing. Jaki jest wspólny element łączący wszystkie sprawy, poza timem? Pierwszym z nich jest CBA. Nasilenie prac biura antykorupcyjnego jakby było wprost proporcjonalne do czasu, który pozostał do wyborów. Właściwie sprawa S. jest pochodną działań prokuratury, jednak sprawy C. i M. P. będą pochodną działań CBA. To jest jedna perspektywa. Ta mniej ważna. Bo do spraw powyższych można dorzucić jeszcze tragedię w Wujku – Śląsk i wynik równania wydaje się być znacznie poważniejszy niż ewentualne propagandowe wykorzystywanie instytucji państwowych.
Wczoraj ktoś stwierdził, że potrafi rozpoznać „elementy pasożytujące na narodzie” (to w odniesieniu do Zbigniewa „co Mira nie skojarzył” Chlebowskiego). Wszystko to układa się jednak w obraz zgoła inny. To nie „elementy” pasożytują na narodzie, tylko naród toczony jest chorobą autoimmunologiczną. Sam siebie zjada. Biznes, show-biznes, polityka i sektor górniczy. We wszystkich tych branżach obowiązuje model załatwiactwa. I bynajmniej nie jest to sprawka elyty, czy ałtorytetów, które straciły kompas moralny po katyńskiej zbrodni, która nosiła znamiona ludobójstwa. U elyty problem jest znacznie bardziej widoczny, bo 50 tys. za licencję pilota to większa łapówka niż 1000 za zdane egzaminu na prawko. Ba! Maluczcy często za wartość takiej łapówki samochody dwa kupują. Elity nie są bardziej skorumpowane niż nie-elity. One są emanacją narodowego sposobu załatwiania spraw. Tylko skala jest inna.
Chlebowski jest odpowiednikiem nadzoru budowlanego, z którym pije się wódkę, aby załatwić te i tamte sprawy. Janusz S. jest odpowiednikiem kogoś, kto smaruje łapę przy egzaminie na prawko. Polacy właśnie tak załatwiają sprawy. To nie wina elity. Elita jest jedynie znakiem widzialnym, ujawnieniem społecznego procesu nieposzanowania dla prawa i reguł formalnych. Polska jest krajem załatweiactewa i kropka. Nie zmieni tego ani szeryf Zbigniew Ziobro, ani lustracja. Paradoksalnie zmienić to może jedynie powolne dostrajanie się do standardów życia społeczno-politycznego tzw. Zachodu. Paradoks bierze się stąd, że zwolennicy ostatecznego rozwiązania kwestii polskiej korupcji w Europie widzą siedlisko moralnej zgnilizny i zagrożenie dla cywilizacyjnej autonomii Polski. Nie twierdze bynajmniej, że Zachód mieni się jako kraina bez korupcji. Chodzi o jej skalę. Wybór wydaje się być zerojedynkowy: albo autonomia cywilizacyjna, albo powolne i mozolne wykuwanie standardów na modłę zgniłego Zachodu. Przy czym ta druga opcja wydaje się być o wiele bardziej prawdopodobna.
Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu.
Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach.
Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka