ezekiel ezekiel
297
BLOG

Przyczynek do antropologii teorii spiskowych

ezekiel ezekiel Kultura Obserwuj notkę 62

 

Ta sprawa chodzi mi po głowie od dłuższego czasu. Z tego co mi wiadomo chyba jeszcze nie ma poważniejszych opracowań na ten temat (może się mylę), a z całą pewnością by się przydały. Oczywiście można chociażby wymienić „Protokoły mędrców Syjonu” Tazbira, ale autor w swoim opracowaniu dotyka kwestii dość zamierzchłej. Dzisiejsze teorie spiskowe rosną w siłę dzięki Internetowi i jego możliwościom kompilacyjnym. Sprawa dla wielu może wydać się zupełnie błaha i nie warta namysłu. Jednak zapewniam, że zwłaszcza wśród ludzi młodych kwestia jest wagi ciężkiej. Teoriospiskowe opowieści wylewają się z pubów i przedostają przez mury uniwersytetów. Kilkakrotnie byłem świadkiem, jak jeden z drugim studentem próbowali przeforsować na zajęciach tezę o tym, że WTC zburzył rząd/Żydzi/grupa Bildelbera. Coś zaczyna się socjologicznie niepokojącego dziać. Granicę między tymi, którzy widzą, że coś się rusza, a tymi, którzy zbywają to tylko uśmiechem stanowi rozróżnienie na informacyjnego imigranta i tubylca. Osoby, które pamiętają czasy analogowe i które nauczyły się używać technologii informacyjnych, później niż nauczyły się używać technologii analogowych nie czują bluesa (podobnie jak chłopcy z Pacific Society). Ale jakby się zanurzyć w świecie informacyjnych tubylców, dostrzeże się niepokojące trendy.

           IMFO (In My Fucking Opinion) rośnięcie w siłę spiskowych teorii jest rozprzestrzenianie się “przepływów”; teorie spiskowe są ich funkcją. Już spieszę z wyjaśnieniami. Przepływy owe są zbiorczą nazwą dla dyfuzji kulturowych kodów, dla finansowych zawirowań, dla natychmiastowej komunikacji, słowem dla tego wszystkiego czym stoi globalizacja oparta o technologie informacyjne.

           Po pierwsze więc przepływy niszczą stare fundamenty. Stare tożsamości są wymywane, zastępowane przez hipermarket kultury. Dominującym kodem kulturowym staje się samorealizacja i fetysz indywidualizmu. Starych betonowych tożsamości już nie ma. Pozostały efemeryczne, globalne mody, trendy, słowem, „płynne życie”. W tym świecie tworzą się dwa bieguny pozostające w napięciu. Z jednej strony stanowisko reakcyjne (He, He, He) wobec globalizacji, a z drugiej strony cyber-flaneur, wieczny cyfrowy wędrowca - netokrata. Dzihad kontra McŚwiat chciałoby się powiedzieć, chociaż chyba to określenie już się zdezaktualizowało. Wahadło przesuwa się w stronę cyber-flaneura. Napięcie między nimi nadaje ton globalizacji. Z jednej strony opór, z drugiej entuzjazm. Pomiędzy istnieje przestrzeń tworzenia tożsamości z „informacyjnej waty”. Spiskowe teorie są właśnie pośrednikiem. Tworzą pewne fundamenty tożsamości, jakieś migoczące na horyzoncie światło pewności, że wszystko ma jakiś porządek, a nie jest jedynie, jak to się mawia pobitym lustrem.

           Po drugie: łatwość komunikacji. Wczoraj w TOK FM wysłuchałem czegoś co wydaje się być banalne, a jednak niezwykle ważne. Na świecie jest około miliarda ludzi podłączonych do Internetu. Jeżeli nawet co tysięczny użytkownik interesuje się danym zagadnieniem, to dzięki zrzeszającej sile Internetu razem jest ich milion, a to już poważna siła. Na zapytanie w Google o conspiracy theory wyskakuje 10 milionów wyników. Wystarczy na jutubie wrzucić „zabójcza szczepionka”, „Zeitgeist”, „9/11 niewygodne fakty”, a oczom ukażą się spiski.

           Po trzecie globalna kultura fetyszyzuje indywidualizm. Pod jego presją poddajemy się chwilowym modom, które obiecują nam „odnalezienie własnego ja”, jednocześnie niosąc zagrożenie bycia jednym z masy. Dlatego dzisiejsze życie społecznych afirmacji, jeśli można tak bełkotliwie powiedzieć, naznaczone jest zabawą w detal. Indywidualna tapicerka, indywidualny kolor włosów, spersofnikiwowana muzyka na Last.fm, skórka winampa, kolor komórki. To co odróżnia zwolenników spiskowych teorii od laszczących się dup i dupków, to ich mniemanie, że dotykają głębi ontologii. Nie komórka, ani jakiś ajpod-srajpod (copyright by A. Mleczko) stanowią ich wyróżnik indywidualizmu. Jest nim „głębokie zrozumienie” świata, jego mechanizmów. Daje to zwolennikom teorii pewną wyższość (najczęściej rekrutują się spośród konsumariatu: grupy społecznej, której wpływ na rzeczywistość często ogranicza się do władzy pilota). Teorie spiskowe są w postreligijnym świecie nowym opium ludu.

Po czwarte: magiczna bariera szklanego ekranu. Świat ogromnej większości ludzi jawi się na dwóch poziomach. Pierwszym z nich jest ich życie codzienne, a drugim telewizyjno-internetowy Olimp. Ekran jest często nieprzeniknionym murem oddzielającym oba światy. To co się dzieje u mnie nie jest w żaden sposób połączone z tym co się dzieje u Nich. To dwa magisteria, odrębne wymiary. Jeden rządzony przez prawa człowieka codziennego i zdrowy rozsądek drugi przez Nich. Spotkaniem tych światów jest Internet, w którym konsumariat może „odkrywać” takie wstrząsające fakty jak to, że pieniądz rządzi światem, a pieniądzem grupa Bildelbergów, „siły” i, jak to pięknie przedwczoraj powiedział marek Przychodzeń „ośrodki”. Konsumariat pęknięcie próbuje zasypać przez dostępne mu zrozumienie wielkiego świata z drugiej strony ekranu.

ezekiel
O mnie ezekiel

Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu. Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach. Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (62)

Inne tematy w dziale Kultura