Od jakiegoś czasu na Salonie pisuje Pani Magda Śmigrowska specjalistka ds. negocjacji ws. zmian klimatu oraz polityki klimatycznej UE, jak sama się przedstawia. Sama jej obecność wywołała niezłą burzę pośród tu obecnego zacnego grona znamienitych myślicieli. Na Salonie24 w globalne ocieplenie się nie wierzy, a jeżeli tak, to sądzi się, że jest to sprawka bliżej nieokreślonych SIŁ, wobec których ludzkość, karmiona lewacką propagandą, nie odczuwa pokory. Nawet sam Igor Janke, po rozważeniu wszystkich hydrologiczno-klimatologiczno-oceanograficznych argumentów wydaje się być wobec zagadnienia sceptyczny, nie mówiąc już o pomniejszych publicystach, którzy są przekonani, że GO, to jakaś lewacka hucpa.
Internet jest miejscem, gdzie ludzie mogą wylać swoje teorie na każdy temat. Egalitaryzująca jego moc sprawia, że każda bzdura rozprzestrzenia się jak zaraza, jak wirus umysłowy. Już setki tysięcy osób widziało na jutubie Piotra Beina, który argumentuje, że szczepionki… Właściwie nie wiem co robią, ale należy ich unikać. Każdy może obwołać się specjalistą samorodkiem i twierdzić, że to i owo jest manipulacją albo nieprawdą. Powątpiewanie w globalne ocieplenie jest jednym z symptomów intelektualnej egalitaryzacji. Przez Internet szerzy się disco-polo-klimatologia, która za argumenty istotne bierze: „a wiesz, że na Grenlandii kiedyś nie było lodu?”, albo „człowiek jest niczym w porównaniu do potęgi Ziemi”. Tym samym wieloletnie studia klimatologa równorzędne stają się z wynurzeniami przedsiębiorcy, który od pół roku co czwarty wieczór poczytuje sobie jakiś artykuł kwazi -naukowy dotyczące zmian klimatycznych.
I żeby była jasność. Nie jestem klimatologiem. Uważam, że ocieplenie klimatu jest i że jest dziełem człowieka, ponieważ uważa tak znaczna większość naukowców. Nie posiadam, podobnie jak ogromna większość polemistów, instrumentarium, aby z uczonymi dyskutować. Nie uważam również, że argument jakoby uczeni w swojej masie mylili się już wielokrotnie był wystarczającym dowodem na nieistnienie globalnego ocieplenia.
Prawica trochę się na naukę obraziła, co nie dziwi biorąc pod uwagę fakt, że z rzadka potwierdza ona ideologiczne prawicowe tezy. Prawica zamienia się w lustrzane odbicie najbardziej hardcorowego postmodernizmu. - Nauka myliła się wielokrotnie, więc my zawierzymy naszym nosom. Tak Tomasz Terlikowski chociażby ostatnio w rozmowie z Hołówką stwierdził, że bardziej prawdopodobna jest spontaniczna przemiana wyrobu mącznego w tkankę mięśniową niż ludzka ingerencja. No jak? W jakiejś Sokółce? Jeszcze jakby sprawa wydarzyła się w Warszawie, we Wrocławiu… No to wtedy rzeczywiście, może bardziej prawdopodobne byłoby oszustwo. Ale skoro wydarzyło się w Sokółce, to bardziej prawdopodobnym jest spontaniczne powstanie tkanki mięśnia sercowego. Do nauki trzeba podchodzić sceptycznie. Powinna ona zostać uzupełniona wedle prawicy o zdrowy rozsądek. Nauka zawodzi, zdrowy rozsądek nigdy. Zdroworozsądkowy prawicowiec (zdroworozsądkowiec) wie, że życie jest jedną wielką walką, starciem sił dobra i zła. Przez ten pryzmat patrząc również kolejne odkrycia są dziełem posiadającym jakąś esencję pod powierzchnią. I tak globalne ocieplenie to spisek naukowców. Dostają pieniądze, więc się prostytuują. Nauka zawodzi. Zdrowy rozsądek nigdy. Zwłaszcza, jeśli nauka swoim autorytetem często godzi w prawicowy światopogląd.
Mrożek kiedyś napisał opowiadanie o słoniu. Dyrektor prowincjonalnego zoo – lewak – karierowicz – zapragną w rządzonym przez siebie ogrodzie słonia. Zamiast prawdziwego okazu postanowił, w ramach racjonalizowania wydatków, stworzyć gumową, dmuchaną replikę. Słoń nieruchawy, nikt się nie złapie, że to sztuczny. Robotnicy zamiast napompować go używają do tego płuc doszli do wniosku, że łatwiej będzie napełnić konstrukcję używając gazu. Następnego dnia zoo odwiedziła wycieczka szkolna. Podczas gdy nauczyciel odpowiadał o wadze słonia, powiał wiatr i atrapa wzbiła się w powietrze. Uczniowie opuścili się w nauce, zaczęli pić wódkę, tłuc szyby i w słonie już nigdy nie uwierzyli. Polska prawica po komunizmie i jego pretensjach do naukowości również opuściła się w nauce. Został jej tylko zdrowy rozsądek. W słonie już nigdy nie uwierzą.
Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu.
Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach.
Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka