ezekiel ezekiel
129
BLOG

Wszyscy jesteśmy cyborgami

ezekiel ezekiel Polityka Obserwuj notkę 19

 

Bill Joy zastanawiał się niegdyś czy będziemy potrzebni przyszłości. Rysował on to co nadejdzie w ciemnych barwach, gdzie miejscem ludzkiego bytu jest technologiczna klatka. Wraz z rozwojem robotyki, genetyki i nanotechnologii (RGN) będziemy coraz bardziej zanurzać się społeczeństwie hiperryzyka, w którym Groźba Realnego jest niewyobrażalna. Wkroczymy w erę postludzką, o której wczoraj napisał Marek Błaszkowski, gdzie to technologia będzie punktem odniesienia wobec naszego (post) człowieczeństwa. Błaszkowski postuluje metafizyczny zwrot i zanim postanowimy swoją naturę zmienić za pomocą RGN powinniśmy „odkryć jej esencję”. Myli się on przynajmniej w dwóch kwestiach.

 

Pierwszą jest to, że era trans humanizmu już migoce na horyzoncie; dwie dekady i od homo sapiens oddzieli się cyber sapiens, który nie czując wewnątrzgatunkowej solidarności będzie dążył do ograniczenia liczebności starszego krewniaka. Oczywiście żadne ludzkie hybrydy w postaci robocopów, albo startreckowskich Borgów nie zwleką nas z łóżek i nie zaciukają w ciemnych spiżarkach za 20, 30, czy nawet 40 lat. Nie twierdzę, że się w ogóle nie pojawią, jestem jednak zdania, że nie wydarzy się to zbyt szybko.

 

Drugą kwestią jest właśnie ów metafizyczny zwrot, odkrycie człowieka w swej nagiej, atechnologicznej istocie, co postuluje Błaszkowski. Kwestia jest istotna i warto byłoby nad nią przystanąć, bo postępująca cyborgizacja i coraz bardziej inwazyjna inżynieria genetyczna wydają się być nieuniknione (konieczność historyczna?).

 

Bodajże Norbert Weiner (lub inny prekursor cybernetyki) zastanawiał się już w latach 40tych, lub 50tych czy ślepiec z jego białą laską tworzą jeden organizm. Przecież laska zastępuje niewidomemu zmysł wzroku. Kilka lat później swoje kontrowersyjne koncepcje tworzył Marshall McLuhana, ekscentryczny teoretyk mediów, słynący z ukucia terminu „globalna wioska”. Twierdził on, ze media są przedłużeniem ludzkich zmysłów. Telefon jest przedłużeniem zmysłu słuchu i mowy, druk jest przedłużeniem wzroku i pamięci, siekiera i łopata są przedłużeniem dłoni i ramienia. Najbardziej interesująca jest koncepcja „elektryczności”, jako przedłużenia układu nerwowego. „Zglobalizowaniem” zmysłów stał się Internet. Nasze zmysły sięgają tam, gdzie sięgają światłowody. Koncepcje McLuhana rozwinął jego uczeń Paul Levinson, który twierdzi, że media w sposób naturalny mają tendencję do dostosowywania się do biologicznych predyspozycji człowieka. Telegraf, który wymagał od ludzi nabycia kompetencji w zakresie alfabetu Morse’a został zastąpiony przez telefon. Ten został zastąpiony przez znacznie bardziej mobilny telefon komórkowy. Media „zbliżają się” do ludzi.

 

Kevin Warwick około dekady temu postanowił w ramach ekscentrycznego eksperymentu wszczepić sobie elektrodę, która miała ułatwiać mu komunikację ze światem. Za jej pośrednictwem chciał sterować fotelem i kaloryferem w swoim biurze. Swój nabytek wykorzystał również jako dodatkowy zmysł wzroku (?). Na czapce umieścił emiter i odbiornik fal dźwiękowych, które następnie przekształcane na impulsy elektryczne były przekazywane do elektrody. W ten sposób w całkowitych ciemnościach mógł poruszać się po pomieszczeniach nie obijając się o różne przedmioty. W 2004 roku kilkunastu meksykańskim (bodajże) urzędnikom wszczepiono chipy, dzięki którym mieli swobodny dostęp do tajnych materiałów ze śledztw (o ile sobie dobrze przypominam byli to prokuratorzy). Te przypadki wydają się być nieco ekscentryczne. Pamiętam jednak kiedy dostałem swoją pierwszą komórkę. Byłem jeszcze w podstawówce, chyba ósma klasa; ostatni rocznik przed gimnazjalną reformą. Komórki były wtedy jeszcze nowością. Pamiętam, że posiadanie jej było czymś, co wydawało się być obcym, wydawało się, że noszę w kieszeni szpiega. Nie minęły 4 lata, a komórki mieli już wszyscy. Stały się one cywilizacyjnym wymogiem i nikt szczególnie nie zastanawiał się nad totalizacją technologiczną. Ani się obejrzymy, a będziemy nosić podskórne paszporty, lub coś w tym rodzaju.

 

Bycie człowiekiem w najgłębszym sensie oznacza bycie zwierzęciem technologicznym. Pierwszą technologią informacyjną jaką posiadł człowiek była mowa. Hominizacja, czyli proces stawania się człowiekiem był z nią nierozerwalnie związany. Ewolucja mózgu nie tyle przyczyniła się do powstania mowy, ile powstająca mowa przyczyniła się do ewolucji struktur mózgu (bodajże tyłomózgowia). Człowiek żyje w zapośredniczeniu, w tym sensie, że jego bezpośrednie zetknięcie z „naturą” prawie nie istnieje. I nigdy nie istniało. Homo sapiens tworzył narzędzia i społeczeństwa, które stanowiły „pośrednictwo” między nim a naturą. Hables Gray pisał, że każda sztuczna ingerencja w homeostazę ludzkiego organizmu jest procesem cyborgizacji. Szczepionka, plomba w zębie, rozrusznik serca, przeszczepiony organ. Z drugiej strony można cyborgizację postrzegać jak robił to Weiner: ślepiec i jego laska to jeden system, „organizm”. Albo tak, jak Andy Clark, który twierdzi, że jesteśmy urodzonymi cyborgami. Jesteśmy stworzeni do współistnienia i współdziałania z maszynami. To jest nasza najgłębsza natura i żaden „metafizyczny zwrot” nie powstrzyma dalszej cyborgizacji.

 

Na pytanie Billa Joya, czy będziemy potrzebni przyszłości odpowiedź wydaje się następująca: jesteśmy potrzebni przyszłości, ale nie tacy, jacy jesteśmy dzisiaj. Przyszłość zapewne należy do trans, czy też posthumanizmu i nie należy się tego obawiać. Bo jak pisał… no właśnie nie pamiętam kto, ale: Technologia sama w sobie nie jest dobra, ani zła. Nie jest też obojętna.

ezekiel
O mnie ezekiel

Interesuję się wszystkim, więc na niczym się nie znam. Na moim blogu można w komentarzach rzucać mięsem. Jeśli jednak ktoś się na to decyduje musi się liczyć z faktem, że mięsem może dostać. Nie cenzuruję nikogo. Nie donoszę administratorom o naruszeniu regulaminu. Jeśli ktoś dostrzeże w jakimś poście kwantyfikator "Polacy-katolicy" i poczuje się dotknięty wydźwiękiem tekstu zapewne skieruje swoje oczy na opis chcąc z niego zadrwić. Korzystając z okazji skierowanego tu wzroku wyjaśniam, że kwantyfikator taki jest skrótem myślowym. Nie znaczy tyle co "wszyscy Polacy-katolicy", tylko ich większość. O ile oczywiście zgodzimy się, że grupy społeczne różnią się między sobą pewnymi cechami. A chyba się różnią, ponieważ na jakiejś podstawie potrafimy je wyróżnić. "Polacy-katolicy" to tylko egzemplifikacja. Dotyczy to wszystkich kwantyfikatorów znajdujących się w postach. Odczuwam pewien dyskomfort, gdy zwracam się do osób starszych wiekiem, lub naukowym tytułem per "Ty" nie tłumacząc dlaczego tak robię. Tu jest miejsce na wyjaśnienia. Jestem zwolennikiem stosowania netykiety, której jedna z zasad mówi, że zwracanie się w Internecie do kogoś w ten sposób jest w dobrym tonie i w pewien sposób zrównuje, czy też egalitaryzuje rozmowę. Nie jestem jednak doktrynerem, jeżeli ktoś sobie tego nie życzy w każdej chwili mogę zaprzestać tego procederu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Polityka